eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.rec.telewizjaNa forum sat kurier wrze ,chcemy zmianPanie Orbito podaj się pan do dymisji
  • Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
    From: "Jan Kowalski" <w...@g...pl>
    Newsgroups: pl.rec.telewizja
    Subject: Panie Orbito podaj się pan do dymisji
    Date: Tue, 17 Jul 2012 20:19:59 +0000 (UTC)
    Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
    Lines: 153
    Message-ID: <ju4hde$250$1@inews.gazeta.pl>
    References: <ju1rji$bor$1@inews.gazeta.pl>
    NNTP-Posting-Host: localhost
    Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: inews.gazeta.pl 1342556399 2208 172.20.26.242 (17 Jul 2012 20:19:59 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Tue, 17 Jul 2012 20:19:59 +0000 (UTC)
    X-User: warszawastolicapolski
    X-Forwarded-For: 178.37.51.244
    X-Remote-IP: localhost
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.telewizja:274074
    [ ukryj nagłówki ]

    Pora najwyższa upublicznić kilka rzeczy

    1
    Panie Orbita ,Panie Kondradzie proszę bardzo podaj się do dymisji
    to co pan wyczynia to jest już poniżej pasa
    Pan nie kontroluje sytuacji ,pan trzymie się swego stołka na siłę
    blikuje pan wiele spraw
    bardzo dużo złego o panu mówią koledzy

    przykłady i fakty

    1- blokowanie osób które cokolwiek więcej powiedzą na forum
    2- Totalna cenzura
    3- Stunoks został wyląnczony na miesiąc a tylko dlatego zeby nie wolnio było
    pisać o Orbicie
    4- brak irca
    5- banowanie wielu osób
    6- Sprzeciw fuzji z pewnym portalem
    7- robienie sobie zuserów w konia ,poniżanie je

    może inni dodadzą swoje żale

    A teraz kilka słów o tym ze orbita jest na skraju zapaści psychicznej
    ze ma dość wszystkiego

    http://mr-orbita.pl/wordpress/2012/06/27/rozmowa/


    Bycie z drugą osobą daje możliwość walczenia z ciszą wokół. Można rozmawiać,
    otworzyć usta. Zwykła ludzka rozmowa daje dużo, można się wzajemnie wspierać,
    prosić o pomoc, radę. Można wysłuchać i być wysłuchanym.

    Dziś potrzebowałem rozmowy jak nigdy, potrzebowałem pomocy, porady. Ale nie
    miałem do kogo się zwrócić. Jedni nie chcą mnie wysłuchać, drudzy nie uważają
    moich dylematów za poważnych i zbywają (i ta chwila, gdy pytam, a słyszę w
    odpowiedzi "czego znowu" - "a już nic"), innym nie chcę sam zawracać głowy,
    jeszcze innym nie mogę się zwierzyć...

    I w ten oto sposób jest 1 w nocy, a ja siedzę zniszczony po ciężkim dniu,
    pełnym trudnych decyzji. Totalnie nierozumiany przez nikogo (co powoli staje
    się standardem w moim życiu), chyba nawet sam się nie do końca rozumiem.
    Wszystko co chciałbym wykrzyczeć - zamknąłem w sobie. Demony walczą, aż uda mi
    się je stłamsić w środku, do następnego razu.

    Noc jest moim wytchnieniem i schronem przed światem. Tu nie dzieje się
    totalnie nic, wszyscy śpią, jest cisza. Mogę wszystko jeszcze raz przemyśleć
    wewnętrznie. Ponieważ nie mam się kogo zapytać o zdanie - pytam siebie i sobie
    odpowiadam. Wiem tyle, co wcześniej, ale przynajmniej podjąłem próbę
    przeanalizowania.

    To wszystko moja wina. Za bardzo się wszystkim przejmuję. Bo sprawa sprowadza
    się do tego, że ja problem widzę, a inni nie. Próbuję wyjaśnić, że jednak jest
    problem, ale zderzam się ze ścianą niezrozumienia. Najwyraźniej jeśli ja
    problem widzę, ale nikt inny poza mną, to jestem generatorem problemów. To
    wynika z prostego przemyślenia iż większość ma rację. Przecież wszyscy nie
    mogą się mylić. Mylę się ja.

    Ale bym chciał mimo wszystko porozmawiać z kimś w cztery oczy. Może kupię
    sobie lusterko


    http://mr-orbita.pl/wordpress/2012/06/24/zdwojona-si
    la-razenia-nieprzyjaciela/
    Po wrogu można spodziewać się wszystkiego. Teoretycznie każdy chwyt jest
    dozwolony, każdy może zostać zastosowany, więc nie jest specjalnym szokiem,
    gdy się go otrzyma. Ot myśli się "mogłem się tego po nim spodziewać",
    przyjmuje się na klatę i idzie dalej. Gorsze są ciosy ze strony, z której się
    ich nie spodziewa, od osób wydających się naszymi przyjaciółmi. Taki atak boli
    podwójnie, bo nigdy nie jest się gotowym na niego.

    Osoba, za którą dałbyś sobie rękę uciąć z uśmiechem na ustach wbija Ci sztylet
    w serce i jeszcze obraca. I teraz zaczynasz się zastanawiać: czy to mógł być
    przypadek? Może się wypsnęło? Może język powiedział szybciej niż głowa
    pomyślała. Próbujesz bronić sprawcę w myślach. Analizujesz sytuację milion
    razy, zaczynasz wątpić. Już nie wiesz co jest prawdą, a co nie. Co jest na
    tak, a co na nie. Kto jest po Twojej stronie, a kto nie? Na kogo możesz
    liczyć, a na kogo nie?

    Jeśli to był pierwszy i jedyny raz - zwykle z czasem rana się zagaja,
    zapominasz, albo przynajmniej próbujesz. Gorzej, gdy to się powtórzy raz
    drugi, trzeci, piąty. Ile można wybaczać, zapominać, tłumaczyć w myślach?
    Granica między rozsądkiem, a naiwnością jest cienka i nieuchwytna, chyba tylko
    osoba stojąca całkiem z boku może ją wyczuć.

    Po którymś razie wreszcie już wiesz, że jesteś naiwny jak trzyletnie dziecko.
    I wtedy dzieje się coś dziwnego, bo mimo, że logika nakazuje odejść, zostawić
    to wszystko. Mimo, że wiesz, że będą kolejne razy gdy zawiedziesz się i
    sztylet znowu przebije serducho wcześniej czy później - nie potrafisz odejść.
    Jesteś jak pies mający właściciela o złym sercu. Choć Cię katuje - nie
    potrafisz uciec, przywiązałeś się za bardzo. Zakatuje Cię na śmierć, a Ty do
    samego końca będziesz patrzeć na niego proszącym wzrokiem ze łzami w oczach,
    by przestał.

    Śmierć w takim przypadku może być dosłowna, a może i nie. Jest ryzyko, że
    staniesz się tacy jak oni. Umrzesz mentalnie. Nikomu już nie będziesz ufać,
    uodpornisz się na ciosy, ale staniesz się jak oni i będziesz niszczyć życie
    innym. I wiecie co? To jest gorsze. Lepiej być martwym ale z czystym
    sumieniem, niż żywym egoistycznym dnem moralnym.

    Jest tu także haczyk: nigdy nie wiesz po której stronie jesteś. Czy jesteś
    krzywdzonym, czy krzywdzącym? A może nikim? Musisz sobie odpowiedzieć na
    pytanie, czy Twoje "ja" nie ma za dużych wymagań. Może sam sobie strzelasz
    samobója? Nic nie jest jednoznaczne, nic tylko czarne i białe. Nikt nie ma
    monopolu na rację, nie ma jedynie słusznej prawdy. Nasze doznania mogą się
    różnić i warto spojrzeć na sprawę ze strony drugiej osoby, spróbować wejść w
    jej skórę i przemyśleć jak ona może się poczuć.

    Gdzie jestem ja w tym wszystkim? Ano zagubiłem się. Z jednej strony czuję, że
    mi przykro, z drugiej obawiam się, że nie mam ku temu podstaw. A może to ja
    jestem tym złym? Czas przepraszać? Tylko czy moje przepraszam znaczy jeszcze
    cokolwiek? Gdyby wszystko było czarne i białe, byłoby łatwiej.



    I TO KONIECZNIE
    http://mr-orbita.pl/wordpress/2012/04/15/zaczac-od-n
    owa/

    Nawiązanie do poprzedniego wpisu. Dość często mam ochotę zdezerterować z
    obecnej sytuacji. Nic mnie tu gdzie jestem nie trzyma. Nie mam założonej
    własnej rodziny ani nawet nadziei na to. Przyjaciół garstka i z pewnością
    poradzą sobie beze mnie, bo mają swoje życie, swoje sprawy i wielu innych
    przyjaciół. Zniknięcie jednej czarnej owcy dla nikogo nie byłoby końcem
    świata. W zasadzie mógłbym się spakować i przenieść gdziekolwiek, czy w
    Polsce, czy za granicą. Trzyma mnie tu już chyba tylko strach - wizja
    niepowodzenia.

    Życie ułożyło mi się tak, że w zasadzie nie bardzo mam na kogo liczyć.
    Przeważnie jest tak, że żyjąc - staramy sobie radzić sami. Gdy jednak powinie
    się nam noga - zwykle możemy liczyć na pomoc przykładowo rodziców, kąt w
    rodzinnym domu, jeśli zostaniemy bez pracy i bez pieniędzy, żeby dalej coś
    wynajmować czy spłacać kredyty. Zwykle jest ktoś, do kogo możemy zadzwonić i
    powiedzieć - pomóż mi, a ta osoba Cię nie odrzuci. Zastanawialiście się w
    ogóle kiedyś nad takim "planem awaryjnym", co by było gdyby...?

    U mnie zawsze jest wszystko na odwrót, więc tak - zgadliście - ja nie mam
    gdzie wracać, czy do kogo się schować. I to jest przyczyna tkwienia w miejscu
    jak w paraliżu. Bo jak tu coś zmienić, jeśli ryzykuję wszystko i jeśli mi
    powinie się noga, to z miejsca trafiam pod most? Nie mam nic, oszczędności są
    minimalne. W zasadzie chcąc rzucić wszystko - ryzykuję życiem. Po co więc coś
    zmieniać, jeśli siedzę i jakoś bytuję? Może powinienem zacisnąć zęby i po
    prostu dalej przedzierać się przez plantację kaktusów, co chwilę kalecząc się
    kolcami ze wszystkich stron? Oczywiście kalecząc się z własnej winy, ludzie są
    dobrzy - problem jest ze mną i z moją głową - coś z nią nie tak. Dużo ludzi ma
    ciężkie życie, nie tylko ja i jakoś mimo wszystko brną... Hmmm... chyba w
    związku z tym cienias ze mnie... "Tylko czasami smutno mi" (Muniek - T.Love -
    Luźny Yanek)

    BK




    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: