eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

  • Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!newsfeed2.atman.pl!newsfeed.
    atman.pl!.POSTED!not-for-mail
    From: sundayman <s...@p...onet.pl>
    Newsgroups: pl.misc.elektronika
    Subject: EWOLUCJA
    Date: Fri, 14 Apr 2017 19:37:51 +0200
    Organization: ATMAN - ATM S.A.
    Lines: 125
    Message-ID: <ocr1dl$h20$1@node1.news.atman.pl>
    NNTP-Posting-Host: 91.205.72.35
    Mime-Version: 1.0
    Content-Type: text/plain; charset=utf-8; format=flowed
    Content-Transfer-Encoding: 8bit
    X-Trace: node1.news.atman.pl 1492191477 17472 91.205.72.35 (14 Apr 2017 17:37:57 GMT)
    X-Complaints-To: u...@a...pl
    NNTP-Posting-Date: Fri, 14 Apr 2017 17:37:57 +0000 (UTC)
    User-Agent: Mozilla/5.0 (Macintosh; Intel Mac OS X 10.12; rv:45.0) Gecko/20100101
    Thunderbird/45.8.0
    X-Mozilla-News-Host: news://news.atman.pl:119
    Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.misc.elektronika:716693
    [ ukryj nagłówki ]

    Umieszczę w osobnym wątku, dla ułatwienia sobie...
    Skromna uwaga Romana Rogóża na temat naszego grupowego kolegi
    przypomniała mi pewną historię, którą tutaj w kliku odcinkach streszczę,
    a która jak sądzę może rzucić światło na zastanawiającą nieraz aktywność
    wspomnianego na wstępie osobnika... A może nie "osobnika"...

    EWOLUCJA

    Profesor Zazul zszedł po śliskich, kamiennych i lekko zakręconych
    schodkach. Na samym dole, w świetle zakurzonej żarówki nad masywnymi,
    drewnianymi drzwiami, wyjął z kieszeni klucz i otworzył zamek.
    Wszedł do ciemnego pomieszczenia, namacał na ścianie hebel zasilania i
    przełączył go.

    Z cichym trzaskiem włączył się zasilacz, uruchamiając obwody
    oświetlenia. Klapiąc przełącznikami zapalały się po kolei wiszące spod
    tonącego wysoko w mroku sklepienia żarówki, których słabe
    żółtopomarańczowe światło nieznacznie tylko rozjaśniało wnętrze.

    Warsztat Zazula przypominał raczej jakąś starą graciarnię, albo może
    magazyn niż laboratorium. Na drewnianych stołach w kompletnym wydawałoby
    się chaosie, walały się rozmaite elektryczne cewki, lampy i inne
    elektryczne podzespoły, wśród przewodów oraz archaicznych przyrządów
    pomiarowych. Pod ścianami stały regały z półkami zapełnionymi jakimiś
    słojami, pudłami i skrzyneczkami.
    W powietrzu zaś unosił się lekko drażniący zapach jakiejś chemicznej
    mieszaniny, pomieszany z kurzem i stęchlizną.
    Gdzieś za ścianą słychać było ciche buczenie potężnego transformatora,
    wypełniającego ledwo wyczuwalną wibracją całą przestrzeń.


    Zazul zamknął za sobą drzwi i podszedł do stojącej w najciemniejszym
    kącie, wysokiej po sufit skrzyni i szerokiej na kilka kroków, do której
    z każdej strony dochodziły grube, czarne kable.

    - no no, jak się masz, przyjacielu... - wyszeptał Zazul, jednocześnie
    grzebiąc w kieszeni swoje pobrudzonego i poplamionego fartucha.
    - zaraz... ja tutaj ci wszystko...

    Zazul znalazł w końcu to czego szukał - przypominający gruby długopis
    szklany cylinder. Wsunął go w okrągły otwór z boku skrzyni.
    W skrzyni coś syknęło, rurka włożona do otworu rozjarzyła się powoli jak
    stalowy pręt w piecu indukcyjnym, potem trzasnęły elektromagnetyczne zamki.

    Przód skrzyni jak gdyby rozpękł się - ukazując rozsuwające się na boki
    wrota. Zazul pociągnął za uchwyt i odsunął je. Buchnęło gorące powietrze.

    W pierwszej chwili można było odnieść wrażenie, że to piec przeznaczony
    do wypalania ceramiki albo szkła - wypełnione lekko drżącymi ognikami.

    W rzeczywistości były to tysiące lamp elektronowych - które zajmowały
    całe wnętrze, pozostawiając jedynie wąską alejkę nie szerszą niż na
    szczupłego człowieka, ciągnącą się w głąb.

    Zazul zrobił krok do środka, ale zawahał się jakby sobie o czymś
    przypomniał i poklepał się po lewej , lekko wypchanej kieszeni fartucha
    sprawdzając czy czegoś nie zapomniał.

    - dobrze... żeby tylko nie dzisiaj... - wymamrotał pod nosem Zazul
    uspokojony jakby nieco. Wszedł do środka i wyjął znajdujący się w
    przelotowym otworze szklany walec.

    Drzwi za nim zasunęły się i szczęknęły zamykając.
    Zazul schował go i powoli zaczął iść pomiędzy nie kończącymi się
    stelażami z elektronowymi lampami.

    ....................................................
    .....................

    Zazul szedł wąską alejką kilkadziesiąt metrów. Nad nim i po obu jego
    stronach pulsowały delikatnie światełka nieskończonej ilości
    elektronowych lamp. Czym dalej w głąb, tym bardziej gorąco, tym trudniej
    było Zazulowi oddychać. Wszystko delikatnie drżało niskim buczeniem
    pomieszanym z pobrzękiwaniem drucików w szklanych bańkach.

    Zazul zatrzymał się, wyciągnął brudną chusteczkę i wytarł spocone czoło.

    Stojąc tak przez chwilę, odniósł wrażenie że znajduje się wewnątrz
    wulkanu, pełnego żarzącej się lawy, zastygłej na chwilę dziwnym
    kaprysem, która za chwilę ożyje i zatopi go płynnym żarem.

    Zazul ruszył dalej i po chwili dotarł celu - korytarz wśród morza lamp
    skończył się gwałtownie i Zazul wyszedł na otwartą przestrzeń.

    Stał na metalowym podeście, okrążającym kuliste pomieszczenie o średnicy
    może 30 metrów. Ściany tej komory od dołu do góry wypełnione były
    tysiącami a może raczej dziesiątkami i setkami tysięcy lamp. Mimo braku
    jakiegokolwiek innego oświetlenia, wnętrze było dość widne, dzięki
    płynącemu z każdej strony światłu rozżarzonych włókien.

    W centrum tej komory stało olbrzymie, czarne jak smoła drzewo, z
    ginącymi w podłodze grubymi korzeniami i rozłożystą koroną, wspierającą
    jakby górną połowę kulistej pieczary.

    Zazul ruszył po metalowym podeście biegnącym lekką pochyłością dół, ku
    centrum komory. Wyglądało to trochę tak jak gdyby schodził po trybunach
    stadionu - ale zamiast widzów za barierką schodów było morze szklanych,
    rozjarzonych baniek.

    Nad nim, na lampowym niebie przesłoniętym czarnymi gałęziami przepływały
    jaśniejsze i ciemniejsze plamy, wskazując nierównomierną pracę
    elektrycznych obwodów.

    W końcu doszedł do okrągłej platformy, z centrum której wyrastał
    potężny, lśniący czernią pień, o średnicy dobrych kilku metrów.
    Z bliska widać było już, że tworzą go splątane, grube jak ramię
    mężczyzny czarne kable, pnące się w górę i rozchodzące się na wszystkie
    strony grubymi konarami i dalej biegnące do całej szklanej kopuły i
    wnikające w nią.

    Z jednej z niższych kablowych gałęzi zwisał przewód z przymocowanym do
    niego koszem głośnika.

    Zazul ostrożnym krokiem, jakby nie chcąc być zauważonym, podszedł i
    stanął obok czarnego pnia delikatnie kładąc na na nim dłoń.

    ....................................................
    .....................









Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: