W dniu 2010-08-29 02:43, zefir pisze:
> Odejdź. Wróć jak już kupisz sobie coś więcej niż jeździdło dla
> dostarczycieli pizzy. W międzyczasie poczytaj sobie to co
> przetłumaczyłeś. Przyda Ci się jak będziesz miał motocykl.

Jesteś żenujący.
I żal mi cię w sumie, bo jeśli myślisz, że motocyklistą czyni dopiero
litr między nogami, to pewnie masz małe 'cojones', o ile w ogóle je masz.
Wśród snowboarderów, do których należę od dłuższego czasu, panuje
pogląd, że snowboarding to nie sport, lecz styl życia. Toteż prawdziwi
snowboarderzy nie dyskryminują nikogo za szajsowny sprzęt z supermarketu
i tanie ubrania. A wśród takich na tanim, czasami już zabytkowym
sprzęcie, można znaleźć gości, którzy wymiatają sto razy lepiej niż ci,
którzy się lubią przechadzać po Krupówkach ze sprzętem w łapie wartym 5kpln.
I taka mała historyjka, która może dać ci do myślenia: po zakup deski
wraz z butami i wiązaniami pojechałem skuterem do miasta oddalonego o 40
km. Sprzęt kupiłem i przewiozłem skuterem. Odpowiedz sobie na pytanie,
czy starczyłoby ci jaj na taką przejażdżkę z deską długości 155 cm, czy
może pojechałbyś samochodem?
Uznaj to za pytanie retoryczne, bo swoją ostatnią wypowiedzią
wystarczająco dobitnie udowodniłeś, żeś miętka pizda, której motocykl
służy do przedłużania.


--
wo_Ohoo!

"Tfu! Na piasku siedziałaś?!"