-
1. Data: 2015-01-02 11:08:31
Temat: Wczasy 2014
Od: johnny <j...@p...pl>
Jeśli chodzi o urlopowe wojaże, rok ten był dla mnie dosyć nietypowy.
Zwykle starcza mi Chorwacja i to jeszcze w miarę blisko. Wprawdzie
Dubrownik piękny jest, ale "byłem, widziałem" i na stare lata starcza mi
już tylko ciepłe morze. Campingu zwykle szukam już w okolicach Rijeki
czyli "na górze" Chorwacji, "dół" pozostawiając bliżej nieokreślonej
przyszłości. Trasa zwykle najkrótsza, z obowiązkową parudniową przerwą
nad Balatonem, ze względu na ichniejszą kuchnię. Słowem - klasyka.
Przypadek jednak sprawił, że tegoroczny urlop spędziłem we Włoszech i to
w miejscach o których raczej nie myślałem. Ale po kolei...
Kilka dni przed wyjazdem dowiedziałem się, że muszę pokazać się w
Bawarii celem złożenia wieńca unklowi Klausowi. Potańczylim,
pośpiewalim, a wiadomo, że nic nie może wiecznie trwać, zatem zaraz po
stypie odpaliłem lalunię i sruu na dół do Austrii, a właściwie do Włoch
via Austria. Po drodze wyhaczyłem też słynne zamczysko Ludwika II, znane
jako pierwowzór disneyowskiego leitmotiwu. Sam zamek i otoczenie
ciekawe, chociaż według mnie Wawel ładniejszy i bardziej bogaty w
eksponaty. Przed kasami pełno Kitajców, Japończyków i Koreańców, którzy
różnią się między sobą jedynie marką aparatu fotograficznego na klacie.
Ciekawa sprawa z wymową słowa Neuschwanstein. Dla nas oczywiście
szwajnsztajn i szwansztajn brzmi całkiem podobnie, podczas gdy różnica
jest taka jaka między świnią a łabędziem.
Następnego dnia powitałem Austrię. Zakupiłem winietkę i najkrótszą drogą
pognałem do Włoch. Leciałem autostradą brenneńską, o ile dobrze pomnę
nazwę. Włosi mają płatne autostrady, co trochę utrudnia podróżowanie, bo
czasami trzeba kilka razy zatrzymywać moplik, ściągać rękawice, szukać
bebiko, płacić, brać bilet... A jak trwa to za długo to już z tyłu jakiś
niecierpliwski uruchamia klakson. Ale wiecie co mnie najbardziej
zdziwiło? Otóż ez względu na długość trasy zawsze wydawali mi 3 ojro
reszty. Dałem 10, wydali 3. Dałem 20 wydali 3. Z pięćdziesiątką wolałem
nie ryzykować. Nabrałem podejrzeń że rżną mnie na kasie. Chociaż głowy
uciąć sobie nie dam i być może było to moje subiektywne odczucie, ale
czasami wydawało mi się, że opłata za podróż trasą o podobnej długości
potrafi różnić się diametralnie. Ciekawa sprawa też jest z lokalnymi,
bezobsługowymi wyjazdami z autostrady. Na początku trasy automat wypluł
mi bilet, identyczny podejrzewam jak temu co poruszał się autem. Na
bramkach wkładało się bilet w "bankomat" i pokazywała się opłata. Za
Chiny Ludowe nie zakumkałem jak toto ustrojstwo odróżni moplik od tira,
no chyba że opłata jest od sztuki. W każdym razie do dziś stanowi to dla
mnie nieodgadnioną zagadkę.
Jazda tą najsłynniejszą, trzypasmową autostradą "brenneńską" przyjemna
nie była. Na początku jechałem prawym pasem. Niestety mając tira z
przodu, tira z tyłu i to na styk odczuwałem dyskomfort, czyli mówiąc
językiem zrozumiałym dla użytkowników ścigacza - srałem w gacie.
Zmieniłem zatem pas na środkowy, co na wiele się nie zdało, bo po prawej
miałem sznur tirów, a po lewej pędzące samochody. No więc wcisnąłem się
na skrajny lewy pas, co też było do doopy bo musiałem gnać 150-160km/ha.
Ja tam dość pizdowato jeżdzę i taka prędkość na dłuższą metę była dla
mnie nie do zniesienia. W końcu opanowałem sytuację w ten sposób, że
pakowałem się w większą szczelinę między tirami, na prawym pasie i
leciałem sobie spokojnie ze wskazaniem 110-120 na liczniku.
Po jakimś czasie osiągnąłem cel podróży - Jezioro Garda. Ponieważ nie
miałem jakiegoś określonego celu, zatem zatrzymałem się na campingu w
sympatycznym miasteczku, którego nazwy już nie pomnę. Na miejscu okazało
się że trafiłem na całkiem sympatyczne miejsce. Kosztował 20 ojro
dziennie, co jest nawet, nawet. Okazuje się, że kampingi również mają
gwiazdki i jak groszem nie śmierdzisz - szukaj tych z 2 gwiazdkami.
Wprawdzie wodotrysków się nie spodziewaj, ale z reguły są cichsze, bez
basenów, ale też i bez dzieciarni. Widoki przepiękne, pobliskie
miasteczka również - alpejskie jezioro w śródziemnomorskim klimacie.
Stołowałem się w pobliskich knajpach. Zwykła pizza stała i po 4 ojro, a
full wypas za 7-9. Mniej więcej tyle co u nas. Pyszne wszystko było. Na
śniadanko kupowałem kilka bułeczek - sprzedawanych o dziwo - na wagę.
Przez 4 dni rozkoszowałem się widokami, kuchnią, no ale czegoś mi
brakowało. Niby upał, niby plaża, ale woda w temperaturze odpowiedniej
dla morsów. Wprawdzie zamoczyłem się raz dla zasady, ale przyjemności w
tym nie było żadnej.
Nie było wyjścia - ruszyłem ku morzom południowym. Wybór padł na Rimini,
chociaż był to tylko ogólny kierunek a nie konkretny cel. W jeden dzień
śmignąłem nad włoski Adriatyk. Ulokowałem się znowu w jakiejś
sympatycznej dziurze. No i to było to o czym marzy chyba przeciętny
Polak - ciepełko, plaże piaszczyste, skwar niesamowity. Nawiasem mówiąc,
ciekawa jest dla mnie zagwozdka, dlaczego po chorwackiej stronie
Adriatyku plaże są kamieniste, a po drugiej już piaszczyste.
Namiot mogłem rozbić albo w lesie sosnowym, albo prawie że na plaży.
Wybrałem oczywiście to drugie. Kamping był już nieco wyższej półki,
zatem niestety muzyka wieczorami napieprzała wiela wlezie. Obok mnie
rozbiła się grupa młodych Niemców. Przyjechali ogórkiem 68,
wystylizowani na Janisy Jopliny, ale niestety marychy nie zajarałem.
Zaprosili mnie nawet raz na obiad, bo myśleli, że jak nic nie gotuję to
chodzę głodny.
A propos przyjemności... We Włoszech bardzo smakowała mi kawa. Bez
względu czy serwowali ją w zwykłej słomianej knajpce przy plaży, czy w
kawiarni na deptaku - była po prostu wspaniała. I kosztowała 1-1,5 ojro.
Leżąc na plaży nawet nie chciało mi się wracać do namiotu by zrobić
sobie krajową rozpuszczalną. Poza tym lody. Po prostu Eden. Tak pysznych
u nas nie jadłem. I to znowu w najzwyklejszych gellaciarniach. Nad
Adriatykiem spędziłem tydzień. Upały były takie, że na plaży meldowałem
się już 0 6.00, bo w namiocie nie dało się wytrzymać z gorąca. Topiłem
słoninę do godzin popołudniowych, przerwy robiąc sobie jedynie na kawki.
Czytałem sobie kniżki, odbrabiając czytelnicze zaległości. W temacie
czytania poszedłem krok do przodu. O ile w poprzednich latach całą sakwę
zajmowały książki drukowane, o tyle w tym roku nawykłem do czytania na
smartfonie. Wprawdzie bateria musi być często ładowana, ale samo
czytanie na pozór bezproblemowe. Po południu wybierałem się na miasto,
gdzie szlajałem się po deptaku. Czasami też robiłem wypady do pobliskich
miejscowości knajpkach.
Wróciłem w dwa dni, z noclegiem na parkingowej ławce pod Wiedniem. Otóż
zdarzył się wypadek. Na szczęście obyło się bez ofiar, ale obydwa pasy
autostrady zablokowane były przez parę godzin.
W tym roku, jak Bozia da, chciałbym odhaczyć może Albanię i Czarnogórę,
chociaż to trochę daleko.
Pozdrawiam Johnny
tu link do paru fotek: http://www.fotosik.pl/u/efrikaferski/album/1719676
-
2. Data: 2015-01-02 20:29:11
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: "Jarek S." <p...@g...pl>
Ile takie wczasy kosztowały wliczając w to wszystko czyli i paliwo, i żarcie
itd... ?
Użytkownik "johnny" <j...@p...pl> napisał w wiadomości
news:54a66e17$0$12100$65785112@news.neostrada.pl...
> Jeśli chodzi o urlopowe wojaże, rok ten był dla mnie dosyć nietypowy.
> Zwykle starcza mi Chorwacja i to jeszcze w miarę blisko. Wprawdzie
> Dubrownik piękny jest, ale "byłem, widziałem" i na stare lata starcza mi
> już tylko ciepłe morze. Campingu zwykle szukam już w okolicach Rijeki
> czyli "na górze" Chorwacji, "dół" pozostawiając bliżej nieokreślonej
> przyszłości. Trasa zwykle najkrótsza, z obowiązkową parudniową przerwą nad
> Balatonem, ze względu na ichniejszą kuchnię. Słowem - klasyka. Przypadek
> jednak sprawił, że tegoroczny urlop spędziłem we Włoszech i to w miejscach
> o których raczej nie myślałem. Ale po kolei...
> Kilka dni przed wyjazdem dowiedziałem się, że muszę pokazać się w Bawarii
> celem złożenia wieńca unklowi Klausowi. Potańczylim, pośpiewalim, a
> wiadomo, że nic nie może wiecznie trwać, zatem zaraz po stypie odpaliłem
> lalunię i sruu na dół do Austrii, a właściwie do Włoch via Austria. Po
> drodze wyhaczyłem też słynne zamczysko Ludwika II, znane jako pierwowzór
> disneyowskiego leitmotiwu. Sam zamek i otoczenie ciekawe, chociaż według
> mnie Wawel ładniejszy i bardziej bogaty w eksponaty. Przed kasami pełno
> Kitajców, Japończyków i Koreańców, którzy różnią się między sobą jedynie
> marką aparatu fotograficznego na klacie. Ciekawa sprawa z wymową słowa
> Neuschwanstein. Dla nas oczywiście szwajnsztajn i szwansztajn brzmi
> całkiem podobnie, podczas gdy różnica jest taka jaka między świnią a
> łabędziem.
> Następnego dnia powitałem Austrię. Zakupiłem winietkę i najkrótszą drogą
> pognałem do Włoch. Leciałem autostradą brenneńską, o ile dobrze pomnę
> nazwę. Włosi mają płatne autostrady, co trochę utrudnia podróżowanie, bo
> czasami trzeba kilka razy zatrzymywać moplik, ściągać rękawice, szukać
> bebiko, płacić, brać bilet... A jak trwa to za długo to już z tyłu jakiś
> niecierpliwski uruchamia klakson. Ale wiecie co mnie najbardziej zdziwiło?
> Otóż ez względu na długość trasy zawsze wydawali mi 3 ojro reszty. Dałem
> 10, wydali 3. Dałem 20 wydali 3. Z pięćdziesiątką wolałem nie ryzykować.
> Nabrałem podejrzeń że rżną mnie na kasie. Chociaż głowy uciąć sobie nie
> dam i być może było to moje subiektywne odczucie, ale czasami wydawało mi
> się, że opłata za podróż trasą o podobnej długości potrafi różnić się
> diametralnie. Ciekawa sprawa też jest z lokalnymi, bezobsługowymi
> wyjazdami z autostrady. Na początku trasy automat wypluł mi bilet,
> identyczny podejrzewam jak temu co poruszał się autem. Na bramkach
> wkładało się bilet w "bankomat" i pokazywała się opłata. Za Chiny Ludowe
> nie zakumkałem jak toto ustrojstwo odróżni moplik od tira, no chyba że
> opłata jest od sztuki. W każdym razie do dziś stanowi to dla mnie
> nieodgadnioną zagadkę.
> Jazda tą najsłynniejszą, trzypasmową autostradą "brenneńską" przyjemna nie
> była. Na początku jechałem prawym pasem. Niestety mając tira z przodu,
> tira z tyłu i to na styk odczuwałem dyskomfort, czyli mówiąc językiem
> zrozumiałym dla użytkowników ścigacza - srałem w gacie. Zmieniłem zatem
> pas na środkowy, co na wiele się nie zdało, bo po prawej miałem sznur
> tirów, a po lewej pędzące samochody. No więc wcisnąłem się na skrajny lewy
> pas, co też było do doopy bo musiałem gnać 150-160km/ha. Ja tam dość
> pizdowato jeżdzę i taka prędkość na dłuższą metę była dla mnie nie do
> zniesienia. W końcu opanowałem sytuację w ten sposób, że pakowałem się w
> większą szczelinę między tirami, na prawym pasie i leciałem sobie
> spokojnie ze wskazaniem 110-120 na liczniku.
> Po jakimś czasie osiągnąłem cel podróży - Jezioro Garda. Ponieważ nie
> miałem jakiegoś określonego celu, zatem zatrzymałem się na campingu w
> sympatycznym miasteczku, którego nazwy już nie pomnę. Na miejscu okazało
> się że trafiłem na całkiem sympatyczne miejsce. Kosztował 20 ojro
> dziennie, co jest nawet, nawet. Okazuje się, że kampingi również mają
> gwiazdki i jak groszem nie śmierdzisz - szukaj tych z 2 gwiazdkami.
> Wprawdzie wodotrysków się nie spodziewaj, ale z reguły są cichsze, bez
> basenów, ale też i bez dzieciarni. Widoki przepiękne, pobliskie miasteczka
> również - alpejskie jezioro w śródziemnomorskim klimacie.
> Stołowałem się w pobliskich knajpach. Zwykła pizza stała i po 4 ojro, a
> full wypas za 7-9. Mniej więcej tyle co u nas. Pyszne wszystko było. Na
> śniadanko kupowałem kilka bułeczek - sprzedawanych o dziwo - na wagę.
> Przez 4 dni rozkoszowałem się widokami, kuchnią, no ale czegoś mi
> brakowało. Niby upał, niby plaża, ale woda w temperaturze odpowiedniej dla
> morsów. Wprawdzie zamoczyłem się raz dla zasady, ale przyjemności w tym
> nie było żadnej.
> Nie było wyjścia - ruszyłem ku morzom południowym. Wybór padł na Rimini,
> chociaż był to tylko ogólny kierunek a nie konkretny cel. W jeden dzień
> śmignąłem nad włoski Adriatyk. Ulokowałem się znowu w jakiejś sympatycznej
> dziurze. No i to było to o czym marzy chyba przeciętny Polak - ciepełko,
> plaże piaszczyste, skwar niesamowity. Nawiasem mówiąc, ciekawa jest dla
> mnie zagwozdka, dlaczego po chorwackiej stronie Adriatyku plaże są
> kamieniste, a po drugiej już piaszczyste.
> Namiot mogłem rozbić albo w lesie sosnowym, albo prawie że na plaży.
> Wybrałem oczywiście to drugie. Kamping był już nieco wyższej półki, zatem
> niestety muzyka wieczorami napieprzała wiela wlezie. Obok mnie rozbiła się
> grupa młodych Niemców. Przyjechali ogórkiem 68, wystylizowani na Janisy
> Jopliny, ale niestety marychy nie zajarałem. Zaprosili mnie nawet raz na
> obiad, bo myśleli, że jak nic nie gotuję to chodzę głodny.
> A propos przyjemności... We Włoszech bardzo smakowała mi kawa. Bez względu
> czy serwowali ją w zwykłej słomianej knajpce przy plaży, czy w kawiarni na
> deptaku - była po prostu wspaniała. I kosztowała 1-1,5 ojro. Leżąc na
> plaży nawet nie chciało mi się wracać do namiotu by zrobić sobie krajową
> rozpuszczalną. Poza tym lody. Po prostu Eden. Tak pysznych u nas nie
> jadłem. I to znowu w najzwyklejszych gellaciarniach. Nad Adriatykiem
> spędziłem tydzień. Upały były takie, że na plaży meldowałem się już 0
> 6.00, bo w namiocie nie dało się wytrzymać z gorąca. Topiłem słoninę do
> godzin popołudniowych, przerwy robiąc sobie jedynie na kawki. Czytałem
> sobie kniżki, odbrabiając czytelnicze zaległości. W temacie czytania
> poszedłem krok do przodu. O ile w poprzednich latach całą sakwę zajmowały
> książki drukowane, o tyle w tym roku nawykłem do czytania na smartfonie.
> Wprawdzie bateria musi być często ładowana, ale samo czytanie na pozór
> bezproblemowe. Po południu wybierałem się na miasto, gdzie szlajałem się
> po deptaku. Czasami też robiłem wypady do pobliskich miejscowości
> knajpkach.
> Wróciłem w dwa dni, z noclegiem na parkingowej ławce pod Wiedniem. Otóż
> zdarzył się wypadek. Na szczęście obyło się bez ofiar, ale obydwa pasy
> autostrady zablokowane były przez parę godzin.
> W tym roku, jak Bozia da, chciałbym odhaczyć może Albanię i Czarnogórę,
> chociaż to trochę daleko.
>
> Pozdrawiam Johnny
>
> tu link do paru fotek: http://www.fotosik.pl/u/efrikaferski/album/1719676
-
3. Data: 2015-01-03 00:41:13
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: Jacot <jacot@bez_riders.pl>
"Jarek S." <p...@g...pl> wrote:
>Ile takie wczasy kosztowały wliczając w to wszystko czyli i paliwo, i żarcie
>itd... ?
A nie dalo sie kurna wyciac tych 105 linii cytatu?
--
Pozdrowionka
Jacot M10
http://www.junak.riders.pl/
http://stokrotka.grejt.pl/
-
4. Data: 2015-01-03 11:48:20
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: "Jarek S." <p...@g...pl>
a nie 104 ?
Użytkownik "Jacot" <jacot@bez_riders.pl> napisał w wiadomości
news:62beaa5c7tg8g418729ob1cbvshk7h028e@4ax.com...
> "Jarek S." <p...@g...pl> wrote:
>
>>Ile takie wczasy kosztowały wliczając w to wszystko czyli i paliwo, i
>>żarcie
>>itd... ?
>
> A nie dalo sie kurna wyciac tych 105 linii cytatu?
> --
> Pozdrowionka
> Jacot M10
> http://www.junak.riders.pl/
> http://stokrotka.grejt.pl/
-
5. Data: 2015-01-03 12:51:08
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: Yorick <"USUŃ.TO_yorick"@poczta.onet.pl_ORAZ.TO>
Dnia 03 - 01 - 2015 (sobota) o godzinie 11:48, Jarek S. napisał(a):
> a nie 104 ?
105. Tak trudno to sprawdzić we właściwościach posta? I nie zachowuj się
proszę jak gimbus ze Ścigacza - tnij cytaty i odpowiadaj POD postem.
--
Yorick
MG Nevada 750
-
6. Data: 2015-01-03 13:30:03
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: Piotr Rezmer <k...@d...pl>
W dniu 2015-01-03 o 00:41, Jacot pisze:
> A nie dalo sie kurna wyciac tych 105 linii cytatu?
>
Wtedy zniknąłby kontekst pytania...
--
pozdrawiam
Piotr
XLR250&bmw_f650_dakar
-
7. Data: 2015-01-03 13:54:48
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: "Jarek S." <p...@g...pl>
Użytkownik "Yorick" <"USUŃ.TO_yorick"@poczta.onet.pl_ORAZ.TO> napisał w
wiadomości news:9rjovp4xj2bo$.1k6raeeiwz686.dlg@40tude.net...
> Dnia 03 - 01 - 2015 (sobota) o godzinie 11:48, Jarek S. napisał(a):
>
>> a nie 104 ?
>
> 105. Tak trudno to sprawdzić we właściwościach posta? I nie zachowuj się
> proszę jak gimbus ze Ścigacza - tnij cytaty i odpowiadaj POD postem.
>
> --
A jednak 104, nie tak trudno to sprawdzić samemu.....
-
8. Data: 2015-01-03 14:13:35
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: Alf/red/ <f...@u...waw.pl>
On 03/01/15 13:30, Piotr Rezmer wrote:
> Wtedy zniknąłby kontekst pytania...
Naprawdę potrzebowałeś jeszcze raz przeczytać te 100+ linijek, żeby
sobie przypomnieć kontekst?
--
Alf/red/
-
9. Data: 2015-01-03 14:13:55
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: johnny <j...@p...pl>
W dniu 2015-01-02 20:29, Jarek S. docieka:
> Ile takie wczasy kosztowa?y wliczaj?c w to wszystko czyli i paliwo, i ?arcie
> itd... ?
Moja Luba powiedziała mi, że przeputałem 10 tysięcy. Wprawdzie nie
prowadziłem specjalnej wczasowej rachunkowości, ale kwota wydała mi się
mocno zawyżona. Płaciłem zwykle kartą ze wspólnego konta z moim
słoneczkiem. Jak wyjeżdzałem było na niej 10 tysi. Po przyjeździe null
koma zero.
Kocham mojego zeepelinka, zatem biorę na siebie tę dychę... tylko
dlaczego w jej szafie przyuważyłem funkiel noofka incognito futro za 7
tysi? ;-)
Pozdrawiam Johnny
-
10. Data: 2015-01-03 14:34:16
Temat: Re: Wczasy 2014
Od: Arni <a...@n...spam>
W dniu 03.01.2015 o 13:54, Jarek S. pisze:
> Użytkownik "Yorick" <"USUŃ.TO_yorick"@poczta.onet.pl_ORAZ.TO> napisał w
> wiadomości news:9rjovp4xj2bo$.1k6raeeiwz686.dlg@40tude.net...
>> Dnia 03 - 01 - 2015 (sobota) o godzinie 11:48, Jarek S. napisał(a):
>>
>>> a nie 104 ?
>>
>> 105. Tak trudno to sprawdzić we właściwościach posta? I nie zachowuj się
>> proszę jak gimbus ze Ścigacza - tnij cytaty i odpowiadaj POD postem.
>>
>> --
>
> A jednak 104, nie tak trudno to sprawdzić samemu.....
>
>
czytnik podaje 105, naprawdę nie masz większych problemów? Jest to
istotne z punktu Twojego braku znajomości netykiety? (wiem - to trudne i
rzadkie słowo). Załóż sobie osobny wątek na roztrząsanie tak ważkiego
zagadnienia.
--
Arni