Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
PeJot napisał:
>> OK, przyjmuję opcję sterownika astronomicznego. Ale nie rozumiem
>> jak
>> duże znaczenie praktyczne ma różnica pomiędzy zmierzchem a
>> zachodem
>> słońca, jeżeli ma to się przełożyć na zużycie energii do
>> oświetlenia.

>W okolicach okołorównikowych ma małe znaczenie. Tam słońce daje
>pionowo
>nura pod horyzont i błyskawicznie z jasnego dnia robi się czarna noc.
>U nas w lecie ten proces jest bardzo długi, zachodzące słońce wolno
>pogrąża się pod horyzontem, za to szybko podąża ku północy, by po
>niedługim czasie wynurzyć się trochę dalej po wschodniej stronie. Nad
>Bałtykiem w okolicach św. Jana przez całą noc widać nad wodą jakąś
>poświatę słoneczną.

Swego czasu w okolicach Wilhelmshaven (niedaleko Hamburg, Brema) bylem
mocno zdziwiony, bo po polnocy dalo sie na plazy cos zobaczyc.
Niebo jakies swiecace.
Szerokosc geograficzna z grubsza Szczecina, dlugosc ok 8E ... czyli
sloneczko spoznione ok pol godziny - to nie tlumaczy.

Az sie zastanawialem, czy to nie jest jakies odbicie slonca od wody w
Atlantyku, ale jakby Anglia przeszkadza

https://www.google.com/maps/@53.5033314,8.2846212,8z

A moze nie przeszkadza ?

>Zmierzch i świty są trojakiego rodzaju. Cywilny jest wtedy, gdy
>słońce
>chowa się 5° pod horyzontem. Żeglarski, to 10° (na morzu jest zwykle
>jaśniej niż na lądzie). Astronomiczny wymaga schowania się słońca
>przynajmniej 15° -- dopiero wtedy światło rozproszone w atmosferze
>nie
>oświetla tego, co mamy nad głową i nie mąci światła gwiazd. W Polsce
>w lecie zmierzch astronomiczny nigdy nie nastaje, w okolicach
>Warszawy
>gdzieś od 19 maja do 24 lipca są astronomiczne białe noce.

Ja tam nie wiem, ale w okolicach Warszawy to jest chyba miejska łuna
...

J.