-
381. Data: 2009-07-24 14:39:20
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Dyjor" <m...@p...onet.pl>
Jan Rudziński wrote:
> Fotoreporterzy z "najwyższej półki" w krajach egzotycznych, objętych
> wojną etc. dawniej dzienny urobek klisz wysyłali kurierem do centrali
> modląc się, żeby nikt nie zestrzelił samolotu z pocztą, nie napadł na
> kuriera etc.
> Obecnie wieczorem po pracy wypalają trzy płyty z dziennego urobku,
> kopiują na zapasowy dysk, po czym dwie płyty wysyłają do centrali
> różnymi kurierami.
> I... narzekają na czasochłonność tej procedury. Zapominając, że już
> nie musą się modlić...
ale przedtem mogli się nawalić w barze, przelecieć jakś fajną dziennikarkę
lub dziennikarza :) a w ostateczności iść na dziwki.
-
382. Data: 2009-07-24 16:24:33
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: Jester <j...@t...net.pl>
cichybartko wrote:
>> konkretnymi opisami sytuacji, w których dzięki cyfrze miało być
>> pięknie i tanio, a wychodziło drogo i kiepsko, bo ludzie nie umieli ;)
>
> ależ o tym mówię, przy dużych budżetach cena sprzętu to pikuś ;) a
> jednak widzę że stawiają na cyfrę ;)
No cóż - trzeba być trendy... ;)
> tu akurat nawiązywałem do pokazu slajdów Marka Wyszomirskiego gdzie na
> cały pokaz tylko kilka slajdów było analogowych.
Sam Ci napisał, że to ciągle jeszcze nie to samo. Poza tym zorientuj się
w cenie przerzucenia zdjęcia z cyfrówki na kliszę. Klasyczny slajd
wychodzi ciągle dużo taniej, ale akurat chyba nie w makrofotografii
(chyba, że każdą mrówkę profilaktycznie zamrażało się przed cyknięciem...)
> Każdy pracuje jak mu wygodnie, dla mnie liczy się efekt końcowy :).
> Co do tych skanów które możesz gdzieś wygrzebać, ja pytam o aktualne
> portfolia ludzi którzy działają na slajdzie w studio. Czy to aż tak
> trudno pogodzić się z tym że kończy się pewna epoka ;). Zmierzam do tego
> mimo że coś się kiedyś dało zrobić to dziś są tego wygodniejsze środki.
Nie tylko w fotografii - sprzedaż winyli też idzie w górę, chociaż
trzeba się z nimi obchodzić bardzo ostrożnie (prawie jak z płytami CD
;)) i w dodatku w połowie słuchania odwracać na drugą stronę. Ale jakoś
nie mam ochoty wyciągać z tego jakichś dalekoidących wniosków... ;)
A z tym "wygodniejsze" - to akurat bym uważał, szczególnie w kontekście
slajdów, bo to jest akurat imho najmniej upierdliwa, czasochłonna i
dająca świetne efekty za śmieszne pieniądze technika fotografowania.
J
-
383. Data: 2009-07-24 18:34:40
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"Jester" <j...@t...net.pl> napisał:
>
> > Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie fotografa wykonującego głównie
slajdy
> > który po ich zeskanowaniu i pzrygotowaniu na stronę www po obejrzeniu
> > efektów jest na tyle podłamany, ze rezygnuje z publikacji zdjęć na
stronie.
>
> A czemu niby?
Naprawdę nie spodziewałem się, ze takie rzeczy będę musiał Ci tłumaczyć.
Po pierwsze rozdzielczosć - ze względu na transfer i dostępną ilość miejsca
na serwerze zazwyczaj poniżej 1000 pixeli na dłuższym boku.
Po drugie - monitory oglądających - często badziewne i źle wyregulowane -w
efekcie wiekszość z nich widzi kolory na zdjęciach w sposób zupełnie inny
niż chciał autor.
> To znaczy - rozumiem przypadek, że mu ktoś skopał skany i
> nie umiał ich przygotować do WWW...
To nie kwestia skanów - ale wymogów prezentacji zdjeć na stronie. I sprzętu
na którym są oglądane. Wierzę, że Ty masz dobry monitor, ja też mam niezły,
ale ludzie na strasznych paściach strony przeglądają...
> Ale takie coś może się zdarzyć też
> komuś, kto używa tylko ścianki cyfrowej - nie ma przecież rzeczy, której
> nie da się sp...ć i aparat nie ma tutaj akurat większego znaczenia ;)
>
Dokładnie - nie pisałem, ze tylko fotografujacy na slajdach ma tego typu
problemy. To nie technika wykonywania zdjeć, a sposób prezentacji na stronie
www stanowi wąskie gardło zabijające jakość.
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)
-
384. Data: 2009-07-24 18:40:26
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: JA <marb67[beztego]@bb.home.pl>
On 2009-07-24 18:24:33 +0200, Jester <j...@t...net.pl> said:
> A z tym "wygodniejsze" - to akurat bym uważał, szczególnie w kontekście
> slajdów, bo to jest akurat imho najmniej upierdliwa, czasochłonna i
> dająca świetne efekty za śmieszne pieniądze technika fotografowania.
Ale żeby tak napisać trzeba zrobić ich kilka, a nie opierać się na
własnych wyobrażeniach zbudowanych na nietopiniach.
:)
Idę sobie. Muszę wywołać kilka szitek.
--
Nie odpowiadam na treści nad cytatem
Pozdrawiam
JA
www.skanowanie-35mm.pl
-
385. Data: 2009-07-24 18:47:57
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
"Jester" <j...@t...net.pl> napisał:
> [...]
> > tu akurat nawiązywałem do pokazu slajdów Marka Wyszomirskiego gdzie na
> > cały pokaz tylko kilka slajdów było analogowych.
>
> Sam Ci napisał, że to ciągle jeszcze nie to samo.
Źle mnie zrozumiałeś. Slajdy były analogowe, ale naświetlane z plików
cyfrowych. Ta technika pozwala mi zapewnić dużo lepszą jakość niż pokazy na
projektorze multimedialnym.
> Poza tym zorientuj się
> w cenie przerzucenia zdjęcia z cyfrówki na kliszę. Klasyczny slajd
> wychodzi ciągle dużo taniej, ale akurat chyba nie w makrofotografii
> (chyba, że każdą mrówkę profilaktycznie zamrażało się przed cyknięciem...)
>[...]
Tu masz 100% racji - w przypadku makro przyrodniczego w dużej skali gdzie
motywy są ruchome a głębia ostrości papierowa gdy korzystałem ze slajdów lub
negatywów często z całej rolki filmu nadawały się do pokazania 1 czy 2
klatki. Obecnie daję do naświetlania tylko nieliczne, wybrane klatki i i
praktycznie wszystkie slajdy nadają się do pokazania.
Dla kogoś kto robi krajobrazy kalkulacja zapewne wypadnie zdecydowanie
inaczej.
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)
-
386. Data: 2009-07-24 18:54:13
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: Jester <j...@t...net.pl>
Marek Wyszomirski wrote:
> "Jester"<j...@t...net.pl> napisał:
>
>>> Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie fotografa wykonującego głównie
>>> slajdy
>>> który po ich zeskanowaniu i pzrygotowaniu na stronę www po obejrzeniu
>>> efektów jest na tyle podłamany, ze rezygnuje z publikacji zdjęć na stronie.
>> A czemu niby?
> Naprawdę nie spodziewałem się, ze takie rzeczy będę musiał Ci tłumaczyć.
> Po pierwsze rozdzielczosć
Ueee - to to wiem. Myślałem, że jest jakiś inny ważny powód, dla którego
powieszenie na www skanów jest trudniejsze, niż pliku z cyfrówki ;)
J
-
387. Data: 2009-07-24 18:59:22
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: Jester <j...@t...net.pl>
Marek Wyszomirski wrote:
> "Jester"<j...@t...net.pl> napisał:
>
>> [...]
>>> tu akurat nawiązywałem do pokazu slajdów Marka Wyszomirskiego gdzie na
>>> cały pokaz tylko kilka slajdów było analogowych.
>> Sam Ci napisał, że to ciągle jeszcze nie to samo.
>
> Źle mnie zrozumiałeś. Slajdy były analogowe, ale naświetlane z plików
> cyfrowych. Ta technika pozwala mi zapewnić dużo lepszą jakość niż pokazy na
> projektorze multimedialnym.
Ja to akurat zrozumiałem dobrze - widziałem projetory w akcji i zdanie
na dzień dzisiejszy mam wyrobione. I nie dziwię się, że swoje zdjęcia
przerzucasz na klisze - połączyłeś najlepsze cech obu technik, cyfry i
kliszy. Mi moje widoczki nie uciekają więc straty w nieudanych zdjęciach
mam pomijalne.
J
-
388. Data: 2009-07-24 19:01:32
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: "Marek Wyszomirski" <w...@t...net.pl>
Jester" <j...@t...net.pl> napisał:
> >
> >>> Jestem jednak w stanie wyobrazić sobie fotografa wykonującego głównie
> >>> slajdy
> >>> który po ich zeskanowaniu i pzrygotowaniu na stronę www po obejrzeniu
> >>> efektów jest na tyle podłamany, ze rezygnuje z publikacji zdjęć na
stronie.
>
> >> A czemu niby?
>
> > Naprawdę nie spodziewałem się, ze takie rzeczy będę musiał Ci tłumaczyć.
> > Po pierwsze rozdzielczosć
>
> Ueee - to to wiem. Myślałem, że jest jakiś inny ważny powód, dla którego
> powieszenie na www skanów jest trudniejsze, niż pliku z cyfrówki ;)
>
Dla niektórych trudniejsze może być samo wykonanie skanów. A dalej - to już
obojętne - skan czy plik z matrycy - tak samo boli po obejrzeniu gotowego
obrazka (albo i cieszy, gdy z nieostrego zdjecia udało się zrobić obrazek do
pokazania na stronie na którym nieostrości nie widać).
--
Pozdrawiam!
Marek Wyszomirski (w...@t...net.pl)
-
389. Data: 2009-07-24 19:53:36
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: de Fresz <d...@N...pl>
On 2009-07-24 12:46:35 +0200, Jester <j...@t...net.pl> said:
> A jeżeli chodzi o budżet - to strzelasz kulą w płot. Nawet przy
> publikacji zawierącej bardzo dużo zdjęć - koszty sesji i przygotowania
> zdjęć do druku NIGDY nie były w budżecie pozycją najważniejszą.
Ale znaczącą. Droższy jest tylko druk.
> I wbrew pozorom PORZĄDNA sesja zrobiona cyfrą nie jest wcale tańsza,
Jest tańsza. Choćby dlatego że jest znacznie szybsza, a czas to
pieniądz. Koszty materiałów (slady, wołanie, skanowanie) też w wielu
sytuacjach dojdą do kosztu wynajęcia przystawki.
> od takiej na kliszach, tyle, że coraz mniej ludzi umie to zrobić
> (światła, brak ekranika z tyłu aparatu - no koszmar po prostu...)
Światła? Koniecznie napisz coś więcej.
>> Poza tym opowiedz o sile rażenia slajdów z kompakta ;)
>
> Znowu strzelasz w płot. Leica minilux to też kompakt, a ma BARDZO dobre
> szkła, spokojnie znoszą skanowanie do formatów, których małpki cyfrowe
> nie przeżyją (Odbitki A3 z palcem w nosie).
Że niby współczesne kompakty nie dadzą dobrej odbitki A3?
> Yashica z serii T na przykład (kiedyś skanowałem slajdy z takiej
> Yashiki, DUŻE powiększenia (5000 DPI, bo takie były akurat potrzebne).
Dupa tam. Nie ma sensu skanować slajdu czy negatywu powyżej 2700-3000
dpi - później jest już tylko coraz wyraźniejsze ziarno, detalu nie
przybędzie, bo go tam po prostu nie ma.
>> Pomijam jak by wypadło ich porównanie z analogowymi, chodzi
>> o to jak dużą rolę odgrywa warsztat i oddanie się tematowi, co przecież
>> miało ogromny wpływ na odbiór tychże slajdów :).
>
> Warsztat ma się tak, że widziałem dwie POWAŻNE studyjne próby ludzi,
> którzy wychowali się na cyfrze i próbowali powalczyć na slajdach. Jedno
> ich łączyło: bez histogramu i podglądu na ekraniku - nie umieli
> zmierzyć światła w studio i skończyło się na próbach.
No to musiały być wyjątkowe pierdoły, bo światło w studiu mierzy się
dokładnie tak samo, niezależnie od medium. BTW prób - jak tam
bracketing do każdego ujęcia? Też nie podnosi kosztów?
> Ale są jeszcze ludzie, którzy umieją. I - o dziwo - swoje własne
> zdjęcia - w przeciwieństwie do komercyjnych - robią ciągle na kliszach.
> I ciągle dokupują nowe szkła, bo teraz są tańsze ;)
Znam paru zawodowców i poza jakimiś tam specyficznymi eksperymentami,
żaden już nie sięga po analoga.
--
Pozdrawiam
de Fresz
-
390. Data: 2009-07-24 23:38:50
Temat: Re: Przejscie z analoga na cyfre - boolii
Od: Jester <j...@t...net.pl>
de Fresz wrote:
> On 2009-07-24 12:46:35 +0200, Jester <j...@t...net.pl> said:
>
>> A jeżeli chodzi o budżet - to strzelasz kulą w płot. Nawet przy
>> publikacji zawierącej bardzo dużo zdjęć - koszty sesji i przygotowania
>> zdjęć do druku NIGDY nie były w budżecie pozycją najważniejszą.
>
> Ale znaczącą. Droższy jest tylko druk.
Znacząca jest bez względu na to, czy robiona cyfrą, czy na kliszy. Nie
staniała w każdym razie.
>> I wbrew pozorom PORZĄDNA sesja zrobiona cyfrą nie jest wcale tańsza,
>
> Jest tańsza. Choćby dlatego że jest znacznie szybsza, a czas to
> pieniądz. Koszty materiałów (slady, wołanie, skanowanie) też w wielu
> sytuacjach dojdą do kosztu wynajęcia przystawki.
W praktyce sesja na kliszy wyglądała tak (jeżeli się paliło oczywiście):
sesja rano, klisze na biurku GÓRA o 14-15, małe wglądówki z całej sesji
(powiedzmy - 10 rolek) u klienta majlem 40 minut później (szły na
bieżąco: jedna się skanowała - poprzednia się wysyłała), jak zatwierdził
i wybrał te, które szły do projektu - po 2-3 godzinach były zeskanowane,
wyczyszczone z kurzu (nowe były - nie było co czyścić). Jeżeli miały być
jeszcze jakoś obrabiane - to już nie broszka skanerzysty. Jeden dzień
BEZ PROBLEMU - nie raz to robiłem.
Powiedz mi z ręką na sercu: dużo czasu oszczędzisz cyfrówką? Jeżeli
weźmiesz pod uwagę fakt, że na 100% zrobisz z 5x więcej zdjęć, sama
selekcja zajmie kupę czasu, obróbka tych już wybranych rawów (o ile
robisz w rawach) zajmie tyle czasu, co skanowanie... Urban legends z tym
strasznym zyskiem czasu i pieniędzy. Pieniądze to zaczęli oszczędzać na
cyfrze nie fotografowie, tylko ich klienci, w momencie, kiedy na rynek
weszły młode wilki obkupione w nowe, cyfrowe zabawki i zaczęły na
wyścigi obniżać sobie nawzajem ceny za zdjęcia - z tym się zgodzę w
100%... Nie raz słyszałem joby od fotografów, którzy zgodnie twierdzili,
że nie bardzo rozumieją dlaczego zdjęcie z cyfry nagle zrobiło się 4x
tańsze, bo żadne przesłanki ekonomiczne tego nie tłumaczyły. To coś jak
z tymi stronami www, które na allegro można było swego czasu kupić za 50
gr/sztuka.
>> Znowu strzelasz w płot. Leica minilux to też kompakt, a ma BARDZO
>> dobre szkła, spokojnie znoszą skanowanie do formatów, których małpki
>> cyfrowe nie przeżyją (Odbitki A3 z palcem w nosie).
>
> Że niby współczesne kompakty nie dadzą dobrej odbitki A3?
Dobrej? Widać mamy różne kryteria jakości. A3 dadzą na pewno, B1 zresztą
też. I billboard po drodze.
Ja jakoś jestem przyzwyczajony do poligrafii, która stawiała jakieś -
choćby szczątkowe - wymagania materiałom, które miały być drukowane. I
ta moja poligrafia od plików DO A3 wymagała rozdzielczości 300 dpi,
jechać w dół to sobie można było przy większych formatach (a i to miało
związek częściej z liniaturą druku, niż z jego formatem). A3/300 dpi to
50 mega. Nie wiem, czy są już 16 megapikselowe małpki, ale jeżeli nawet
są - to obaj wiemy jak wyglądają te nowe megapiksele upchane bez
opamiętania, byleby wygldały ładnie na tle konkurencji. Bo na papierze
to już nie bardzo.
Wiesz co jest dla mnie najlepszym sprawdzianem jakości druku? To, jak
się ten druk SKANUJE. Rzeczy wydrukowane dobrze - nie rozjechane, z
materiałów, które miały odpowiednią rozdzielczość, nie były rozciągane w
Photoshopie, bez jotpegowych artefaktów (pozdrowienia dla fotoedytorów
Przekroju - wasze rozkładówki swego czasu po prostu powalały jakością,
co z resztą kiedyś tutaj wałkowano ;) - skanują się DOBRZE. Jeżeli nie
musisz ich powiększać i umiesz usunąć morę - bez problemu robisz kopię,
która po ponownym wydrukowaniu będzie nie do odróżnienia od oryginału
(albo lepsza, jeżeli będzie Ci się chciało ją podrasować w Photoshopie).
Nawet jeżeli liniatura ma 133 linie - jeżeli reszta jest ok, to da się
coś z tym zrobić. A ponieważ tak się składa, że regularnie skanowałem
materiały z papierowych gazet do polskich miesięczników i kwartalników o
tej samej tematyce (ciuchy - niby w tej dziedzinie dba się o jakość
zamieszczanych zdjęć) i jeżeli na przestrzeni ostatnich 10 lat coś
zauważyłem - to to, że w ubiegłym roku pierwszy raz zdarzyło się, że
dostałem zdjęcia, których zeskanować się zwyczajnie NIE DAŁO.
Spieprzone, rozjechane kolory, nieostre w stopniu "ciekawe - to facet
czy baba?", z artefaktami po kompresji wielkości 2x2 centymetry,
oszparowane siekierą, widać, że na chama rozjaśniane - nie było mowy,
żeby coś z tym zrobić. Część winy za ten fajans można zwalić na druk,
który na dodatek nagle od jakiegoś czasu też pojechał w krzaki (też mam
teorię, która to tłumaczy, ale dam se spokój ;) ) - ale na litość boską
- nie wszystko. Dość daleki jestem od zwalania wszystkiego na niedobą
cyfrę, ale faktem jest, że tą zabawką ostnio jakby mniej ludzi potrafi
się posługiwać - chodzi mi o "zawodowców" - fotografów i - może nawet
bardziej - edytorów, którzy dają do druku materiały GORSZEJ jakości, niż
parę lat temu. Bo to, co dostaję - jest EWIDENTNIE gorzej
wydrukowane/przygotowane do druku (katalogi z ciuchami). Więc czemu -
skoro jest tak pięknie, pełna kontrola, histogramy, ekraniki - jest taka
kicha?
>> Yashica z serii T na przykład (kiedyś skanowałem slajdy z takiej
>> Yashiki, DUŻE powiększenia (5000 DPI, bo takie były akurat potrzebne).
>
> Dupa tam. Nie ma sensu skanować slajdu czy negatywu powyżej 2700-3000
> dpi - później jest już tylko coraz wyraźniejsze ziarno, detalu nie
> przybędzie, bo go tam po prostu nie ma.
Tak - a plakatów B1 nie ogląda się z odległości mniejszej, niż 3 metry
bo Ci łeb urwie, no i ta słynna sekunda kątowa... jasne... ;)
A jak będę chciał mieć na skanie ziarno wielkości pomarańczy to co?
Jeżeli będziesz miał okazję obejrzenia sobie takiego skanu - to
skorzystaj. A to "2700-3000" - jak pogrzebiesz w sieci - to potrafi
dobić nawet do 4600 dpi w zależności od humoru autora i testowanego
obiektywu. Czyli głupia Yashica Mat kosztująca dzisiaj z 600 złotych
zmienia się nagle w ponad 100 megapikselową cyfrówkę.
> No to musiały być wyjątkowe pierdoły, bo światło w studiu mierzy się
> dokładnie tak samo, niezależnie od medium. BTW prób - jak tam bracketing
> do każdego ujęcia? Też nie podnosi kosztów?
Nie - nie podnosi. A przynajmniej kiedyś nie podnosiło. Wiesz czemu?
Miałem setki razy w ręku klisze z sesji robionych w różnych miejscach:
baseny w Tunezji, piwiarnie w piwnicach, światła takie, śmakie, owakie,
mieszane, zastane, dzień, noc, ludzie ubrani, rozebrani, w białych
kitlach lekarskich i czarnych sukniech wieczorowych, w samochodach, na
samochodach... Filmy były najczęściej w ogóle nie pocięte, nie
posegregowane, często sam je odbierałem z labu - bo tak było zwyczajnie
wygodniej, a ja dzięki temu widziałem ile z tych zdjęć było skopanych.
Więc - z całym tym bagażem na plecach pytam: JAKI BRACKETING? 4, 10, 12
rolek - tam nie było źle naświetlonej KLATKI. Na palcach jednej ręki
policzyłbym zdjęcia, na których modelka miałaby przymknięte oczy albo
głupią minę. Może miałem szczęście do fotografów, może oni mieli
szczęście do modelek/modeli - ale na podstawie tego, co przez te lata
skanowałem wyrobiłem sobie głupie przekonanie, że naprawdę nawet w
najtrudniejszych warunkach można zrobić tylko jedno zdjęcie - i ono
będzie trafione w punkt. Że całe to nawalanie seriami to może się
przydaje w fotografowaniu koszykówki albo fruwających komarów - ale W
STUDIO???
Ja tego nie umiem, bo dupa jestem nie fotograf, ale zapewniam Cię: można
robić udane zdjęcia bez bracketingu.
Qrde, czy tej grupy naprawdę nie czyta nikt, kto kiedyś robił zawodowo
zdjęcia w studio? Na kliszach? Bo jeżeli tylko ja znam takie tajemnice
warsztatowe z zamierzchłej przeszłości - to czas umierać.
>> Ale są jeszcze ludzie, którzy umieją. I - o dziwo - swoje własne
>> zdjęcia - w przeciwieństwie do komercyjnych - robią ciągle na
>> kliszach. I ciągle dokupują nowe szkła, bo teraz są tańsze ;)
>
> Znam paru zawodowców i poza jakimiś tam specyficznymi eksperymentami,
> żaden już nie sięga po analoga.
A ja znam. Coś z tego wynika? Chyba nie bardzo...
J