brum napisał:

>> Konsultantami się nigdy nie przejmowałem (jak jeszcze miałem z tepsą
>> do czynienia), tylko dyktowałem i kazałem pisać.
>
> niestety niektorzy rozstrzygaja blyskawicznie jeszcze nie zlozona
> reklamacje i odmawiaja jej uznania poprzez odmowe jej zarejestrowania
> mniejsza o wynik reklamacji, ale nie mozna isc z tym do sadu, trzeba
> najpierw zlozyc skarge na pacjenta, wzglednie skarge na operatora w uke
> wszystko da sie zalatwic, ale to trwa

Na szczęście tylko niektórzy. Składałem w ten sposón wiele reklamacji,
zawsze zaczynając od "chcę złożyć reklamację, mam przygotowaną treść,
proszę się przygotować do notowania, a ja będę dyktować". W ogóle nie
ma wtedy miejsca na "wstępną ocenę" reklamacji przez pacjenta -- jak
już zacznie pisać ("Na podstawie PT oraz rozporządzenia [...] składam
REKLAMACJĘ"), to nie ma możliwości przerwać. Nie mają też możliwości
rżnąć głupa i pisać "W odpowiedzi na Pana SKARGĘ z dnia...". Taki
pacjent, co nie chce pisać, zdarza się bardzo rzadko, a jeśli się trafi,
to należy zadzwonić jeszcze raz, złożyć na niego *skargę*, a następnie
reklamować dalej zgodnie z rozporządzeniem ministra właściwego.

Na wszelki wypadek zaznaczam, że z tepsą ostatnio miałem do czynienia
trzy lata temu. Nie sądzę by coś się tam w tym okresie zmieniło,
zwłaszcza na lepsze. Skargę do UKE pisze się dopiero jak reklamacja
jest w świetle prawa uznana, a tepsiarze np. ociągają się z przelaniem
kwot odszkodowań. Po obsztorcunku z UKE robią się (na chwilę) trochę
grzeczniejsi.

--
Jarek