-
31. Data: 2011-11-22 15:26:22
Temat: Re: Można to kupić w Polsce?
Od: Sebastian Kaliszewski <s...@r...this.informa.and.that.pl>
m...@i...pl wrote:
> On 11/19/2011 10:47 PM, made myself wrote:
>> m...@i...pl<m...@i...pl> napisał(a):
>>
>>> http://www.exeros-technologies.com/mita-snow-chains
>>
>> Wygląda na to, że opona musi mieć dość szeroki i głęboki rowek na całym
>> obwodzie. Nie wszystkie zimówki go mają, jak choćby Alpin A4 i Conti
>> TS800.
>>
>> Pzdr,
>> made_myself
>>
>
> W porównaniu do tradycyjnych choć by najlepszych łańcuchów, pomysł z tym
> wydaje się genialny.
Łoj... Ja tu widzę parę problemów...
1. Upierdliwe zakładanie:
-- czyszczenie rowka -- zapewne zaraz będziesz upaćkany w brei.
-- staranne wtykanie łańcucha -- jak się przy czyszczeniu nie upaćkałeś, to
teraz ci się już "uda" na pewno
-- plastykowe tymczasowe zapinki -- przewlekamy przez koło w ciasnym błotniku
-- noo, teraz to już się po łokcie uwalisz. Zresztą, po niechybnej walce (patrz
-> p.3) będzie Ci już wszystko jedno.
-- czynności powtarzamy dla drugiego koła
-- trzeba się przetoczyć o ok metr -- zatem strzepujesz z siebie błoto,
wsiadasz do kabiny, odpalasz i przejeżdżasz
-- trzeba założyć do końca -- powrót do zabawy w błocie. Rękawiczki już pewnie
przemoczone, o ile były na tyle cienkie żeby dało się w nich walczyć z
czortostwem, więc rąk nie czujesz. Jeśli miałeś dobre nieprzemakalne narciarskie
to pewnie je zdjąłeś bo robota okazała się zbyt precyzyjna-- wtedy już rąk nie
czujesz. A może masz w samochodzie gumowe, żeby przynajmniej rąk nie uwalić?
wtedy ręce masz suche ale i tak ich nie czujesz :).
-- a teraz gwóźdź programu! Zakładamy naciągacze! Rąk już nie czuć, a tu
trzeba jakąś śrubką kręcić (żeby naciągacz nie zeskoczył).
-- w końcu zakładasz tę "klamkę", naciągasz, pomagasz wskoczyć ostatniej
zaczepce, zdejmujesz naciągacz (pamiętaj(!) o tym mimo wqrwu, uświnienia i
przemarzniętych łap ;) )
-- jeszcze tylko zdjęcie ty tymczasowych zapinek. Miejmy nadzieję że po
przetoczeniu stanąłęś tak, że żadna nie jest przyciśnięta kołem do drogi ;).
Pozostaje tylko wrzucić narzędzia do bagażnika, ponownie otrzepać się, zdjąć
przemoczone rękawiczki, założyć suche (jak jakieś są), wsiąć do kabiny, odpalić
silnik, włączyć ogrzewanie, położyć łapy na nawiewie i poczekać 5min na poerót
czucia ;)
2. Nieco upierdliwe zdejmowanie
-- wszystko uwalone w słonej brei a tu (znowu) trzeba ten element naciągający
zakładać i jakąś śrubeczką regulować.
3. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że w realnej sytuacji (czyt.
zaśnieżone pobocze gdzieś przy wjeździe na boczną oblodzoną drogę, zimno, łapy
grabieją, śnieg na głowę pruszy) to ten łańcuch będzie miał tendencję do
rozdzielania się na czynniki pierwsze (osobne ogniwka). Jeśli od razu nie oakże
się, że w pudełku leżał porozdzielany.
> Chętnie bym takie coś na zimę zawinął. A opony
> trzeba takie dobrać, aby to pasowało.
Elegancko rozwiązane klasyczne łańcuchy robił wrocławski Panek. Zapinane nie na
jakieś "samonaciągające" gumki badziewki tylko na solidny mimośrodowy zamek --
genialnie prosty a równocześnie pewny i skuteczny. Całość tak skonstruowana, że
można założyć bez przytulania się do koła (klasyczny łańcuch z naciągaczem ma
zwykle obręcz z plecionki którą trzeba zapiąć po wewnętrznej stronie koła --
sama radość przy -3C klęcząć w słonym błotku przylulać się do koła ;) ). Łańcuch
zakładasz bez zapiania czegokolwiek od wewnątrz, trzeba tylko za kołem
przeciągnąć jedną końcówkę -- ale do tego w zestawie jest (bardzo proste)
narzędzie (kawałek drutu zagięty na końcu w haczyk). Przeciągasz i zapinasz
wygodnie z przodu. Nie ma żadnego przejeżdżania o metr i dopinania, itd.
Niestety, nie wiem czy dalej są produkowane -- właściciel podobno zmarł i firma
przez spadkobierców została sprzedana chyba innemu producentowi łąńcuchów. Czy
ten nowy stosuje na prawdę genialne patenty Panka -- nie wiem.
pzdr
\SK
--
"Never underestimate the power of human stupidity" -- L. Lang
--
http://www.tajga.org -- (some photos from my travels)
-
32. Data: 2011-11-27 15:15:36
Temat: Re: Można to kupić w Polsce?
Od: "Pszemol" <P...@P...com>
"Sebastian Kaliszewski" <s...@r...this.informa.and.that.pl> wrote
in message news:8cnsp8-a3r.ln1@bozon.softax.pl...
> Łoj... Ja tu widzę parę problemów...
>
> 1. Upierdliwe zakładanie:
> -- czyszczenie rowka -- zapewne zaraz będziesz upaćkany w brei.
> -- staranne wtykanie łańcucha -- jak się przy czyszczeniu nie upaćkałeś,
> to teraz ci się już "uda" na pewno
> -- plastykowe tymczasowe zapinki -- przewlekamy przez koło w ciasnym
> błotniku -- noo, teraz to już się po łokcie uwalisz. Zresztą, po
> niechybnej walce (patrz -> p.3) będzie Ci już wszystko jedno.
> -- czynności powtarzamy dla drugiego koła
> -- trzeba się przetoczyć o ok metr -- zatem strzepujesz z siebie błoto,
> wsiadasz do kabiny, odpalasz i przejeżdżasz
> -- trzeba założyć do końca -- powrót do zabawy w błocie. Rękawiczki już
> pewnie przemoczone, o ile były na tyle cienkie żeby dało się w nich
> walczyć z czortostwem, więc rąk nie czujesz. Jeśli miałeś dobre
> nieprzemakalne narciarskie to pewnie je zdjąłeś bo robota okazała się zbyt
> precyzyjna-- wtedy już rąk nie czujesz. A może masz w samochodzie gumowe,
> żeby przynajmniej rąk nie uwalić? wtedy ręce masz suche ale i tak ich nie
> czujesz :).
> -- a teraz gwóźdź programu! Zakładamy naciągacze! Rąk już nie czuć, a tu
> trzeba jakąś śrubką kręcić (żeby naciągacz nie zeskoczył).
> -- w końcu zakładasz tę "klamkę", naciągasz, pomagasz wskoczyć ostatniej
> zaczepce, zdejmujesz naciągacz (pamiętaj(!) o tym mimo wqrwu, uświnienia i
> przemarzniętych łap ;) )
> -- jeszcze tylko zdjęcie ty tymczasowych zapinek. Miejmy nadzieję że po
> przetoczeniu stanąłęś tak, że żadna nie jest przyciśnięta kołem do drogi
> ;). Pozostaje tylko wrzucić narzędzia do bagażnika, ponownie otrzepać się,
> zdjąć przemoczone rękawiczki, założyć suche (jak jakieś są), wsiąć do
> kabiny, odpalić silnik, włączyć ogrzewanie, położyć łapy na nawiewie i
> poczekać 5min na poerót czucia ;)
>
> 2. Nieco upierdliwe zdejmowanie
> -- wszystko uwalone w słonej brei a tu (znowu) trzeba ten element
> naciągający zakładać i jakąś śrubeczką regulować.
>
> 3. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że w realnej sytuacji (czyt.
> zaśnieżone pobocze gdzieś przy wjeździe na boczną oblodzoną drogę, zimno,
> łapy grabieją, śnieg na głowę pruszy) to ten łańcuch będzie miał tendencję
> do rozdzielania się na czynniki pierwsze (osobne ogniwka). Jeśli od razu
> nie oakże się, że w pudełku leżał porozdzielany.
Myślę że to się nie nadaje do śnieżnego błotka w mieście gdzie posypują
solą...
To jest raczej przewidziane do tego, że jedziesz bez łańcuchów normalną
drogą
gdzieś na narty, dojeżdżasz do skrzyżowania głównej drogi z drogą na stok
narciarski (nieodśnieżaną) i wtedy zakładasz to nie w błotku tylko w
czystym,
górskim dziewiczym śniegu :-)))) I ręce masz czyściutkie...
Pogoda oczywiście słoneczna, krajobraz ładnie przyprószone drzewka w lesie
itp :-)
>> Chętnie bym takie coś na zimę zawinął. A opony
>> trzeba takie dobrać, aby to pasowało.
>
> Elegancko rozwiązane klasyczne łańcuchy robił wrocławski Panek. Zapinane
> nie na jakieś "samonaciągające" gumki badziewki tylko na solidny
> mimośrodowy zamek --
Te nie zapinają się na gumki - naciągasz je na oponie i to opona się
ugina.
> genialnie prosty a równocześnie pewny i skuteczny. Całość tak
> skonstruowana, że można założyć bez przytulania się do koła (klasyczny
> łańcuch z naciągaczem ma zwykle obręcz z plecionki którą trzeba zapiąć po
> wewnętrznej stronie koła --
> sama radość przy -3C klęcząć w słonym błotku przylulać się do koła ;) ).
> Łańcuch zakładasz bez zapiania czegokolwiek od wewnątrz, trzeba tylko za
> kołem przeciągnąć jedną końcówkę -- ale do tego w zestawie jest (bardzo
> proste) narzędzie (kawałek drutu zagięty na końcu w haczyk). Przeciągasz i
> zapinasz wygodnie z przodu. Nie ma żadnego przejeżdżania o metr i
> dopinania, itd.
Jakoś sobie tego nie wyobrażam jak to się może kupy trzymać...
Masz jakieś fotki? Filmy?
> Niestety, nie wiem czy dalej są produkowane -- właściciel podobno zmarł i
> firma przez spadkobierców została sprzedana chyba innemu producentowi
> łąńcuchów.
> Czy ten nowy stosuje na prawdę genialne patenty Panka -- nie wiem.
A miał prawdziwe patenty? :-))