-
171. Data: 2012-05-29 21:34:17
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: Atlantis <N...@w...pl>
W dniu 2012-05-29 19:31, Krzysztof Halasa pisze:
> Większym problemem jest powodowane przez antybiotyki osłabienie
> i wyjałowienie organizmu.
Co nie zmienia faktu, że NIEDZIAŁAJĄCA homeopatia jest tutaj jakąkolwiek
alternatywą. Masz infekcję, którą trzeba zwalczyć - lekarz przepisuje
antybiotyk. Zażywasz go zgodnie z zaleceniami, likwidujesz infekcję.
Efektem ubocznym jest to, że środek nieco osłabi twój organizm.
Biorąc placebo zapewnisz sobie trochę psychicznego komfortu, który
subiektywnie zmniejszy cierpienie i może nawet zapewni twojemu
organizmowi lepsze warunki do zwalczenia infekcji. Środek nie osłabi
twojego organizmu, jednak co z tego, że unikniesz efektów ubocznych
kuracji, skoro tak naprawdę nie będzie żadnej kuracji, bo sam środek w
żaden sposób nie oddziałuje na przyczynę choroby? Równie dobrze mógłbyś
podawać swojemu dziecku po łyżeczce cukru albo szklance wody mówiąc, że
to bardzo skuteczne lekarstwo.
Pół biedy, gdy mówimy o jakiejś mniej poważnej chorobie, którą organizm
(zwykle) jest w stanie zwalczyć sam, a medykamenty jedynie to ułatwiają
i przyspieszają proces. Gorzej jeśli idiota będzie leczył siebie (lub co
gorsze - swoje dzieci) homeopatią w przypadku, gdy same siły organizmu
to za mało.
Tutaj też niestety sporą część winy ponosi szkoła. Na historii w kółko
wałkuje się daty panowania królów, bitew i traktatów. Jeśli już wspomina
się o warunkach życia naszych przodków, to zaledwie kilkoma zdaniami,
tak przy okazji. Potem delikwent ogląda ekranizacje polskich lektur
szkolnych i widzi kolejną brednię - czyściuteńkich chłopów, z idealnym
uzębieniem, w bieluteńkich sukmanach, dobrze odżywionych, radośnie
śpiewających przy żniwach. Żaden nawet nie ma kołtuna na głowie. :)
-
172. Data: 2012-05-29 21:40:15
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> writes:
> W przypadku procesorów i486SX nigdy to nie były prawdziwe braki, tak jak
> w przypadku pamięci 32k.
Przeciwnie, przynajmniej na początku były. To że były w nich wycinane
laserem albo przepalane "bezpieczniki" (nie pamiętam jak było w 486) to
chyba mało istotne, powodem była wadliwość scalaka. Później być może
traktowano tak także dobre scalaki (jeśli nie było wadliwych), nie wiem.
--
Krzysztof Halasa
-
173. Data: 2012-05-29 22:56:47
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Krzysztof Halasa napisał:
>> W przypadku procesorów i486SX nigdy to nie były prawdziwe braki, tak
>> jak w przypadku pamięci 32k.
>
> Przeciwnie, przynajmniej na początku były. To że były w nich wycinane
> laserem albo przepalane "bezpieczniki" (nie pamiętam jak było w 486) to
> chyba mało istotne, powodem była wadliwość scalaka. Później być może
> traktowano tak także dobre scalaki (jeśli nie było wadliwych), nie wiem.
No to przynajmniej wiadomo, gdzie jest różnica poglądów. W ocenie tego,
co ważniejsze. Manewr z 486 był na pewno zaplanowany jako posunięcie
marketingowe. Te "bezpieczniki" były elementem projektu. Projektanci
musieli zakładać, że od defektów trafiających losowo raz w CPU, drugi
raz w FPU, ważniejsze są pieniądze. Od początku zaplanowano, że do 486SX
będzie uzupełnienie w postaci 487. Ale nie był to -- jak można by było
przypuszczać -- chip 486DX z aktywnym FPU i wyłączonym CPU. To był
kompletny procesor, jednak ustawiony tak, że mógł praować tylko obok
procesora 486SX. Procesor 486SX był w tym czasie wyłączany, ale jego
obecność była niezbędna. 487 był tańszy od 486, mimo że trzeba było w nim
dodatkowo kombinować przy bezpiecznikach. Ale to normalna rzecz w takich
urządzeniach, których cena wynika z nakładów na R&D, a nie z kosztów
produkcji bezpośredniej. Podobnie bywało z dyskami -- ten sam model miał
różną cenę, w zależności od tego, na jaką pojemność został sformatowany.
Na początku różnice były duże, z czasem malały do symbolicznych kilku
dolarów (przy dwukrotnej różnicy pojemności).
Jarek
PS
Też kiedyś byłem zamieszany w produkcje urządzenia, które miało wersję
SX i DX. Produkcja tańszej wersji kosztowała więcej niż tej droższej.
-
174. Data: 2012-05-30 10:31:18
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:s...@f...lasek.waw.p
l...
>No to przynajmniej wiadomo, gdzie jest różnica poglądów. W ocenie
>tego,
>co ważniejsze. Manewr z 486 był na pewno zaplanowany jako posunięcie
>marketingowe. Te "bezpieczniki" były elementem projektu. Projektanci
>musieli zakładać, że od defektów trafiających losowo raz w CPU, drugi
>raz w FPU, ważniejsze są pieniądze.
Ale w czym problem - defekty sie zdarzaja, nie moze klient kupic
taniej bez niepotrzebnych czesci ?
>Od początku zaplanowano, że do 486SX
>będzie uzupełnienie w postaci 487. Ale nie był to -- jak można by
>było
>przypuszczać -- chip 486DX z aktywnym FPU i wyłączonym CPU. To był
>kompletny procesor, jednak ustawiony tak, że mógł praować tylko obok
>procesora 486SX. Procesor 486SX był w tym czasie wyłączany, ale jego
>obecność była niezbędna.
Tak mi cos chodzi po glowie ze pojawily sie plyty glowne akceptujace
486DX lub 487SX.
>Podobnie bywało z dyskami -- ten sam model miał
>różną cenę, w zależności od tego, na jaką pojemność został
>sformatowany.
>Na początku różnice były duże, z czasem malały do symbolicznych kilku
>dolarów (przy dwukrotnej różnicy pojemności).
A jestes pewien ze to nie bylo tak ze mialy jeden talerz mniej, albo
uszkodzony ?
J.
-
175. Data: 2012-05-30 11:03:05
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan J.F napisał:
>> Manewr z 486 był na pewno zaplanowany jako posunięcie marketingowe.
>> Te "bezpieczniki" były elementem projektu. Projektanci musieli
>> zakładać, że od defektów trafiających losowo raz w CPU, drugi raz
>> w FPU, ważniejsze są pieniądze.
>
> Ale w czym problem - defekty sie zdarzaja, nie moze klient kupic
> taniej bez niepotrzebnych czesci ?
Jeśli chodzi o RAM, to nie ma technicznych problemów z wykorzystaniem
takich kości przez klienta. Procesor z uszkodzonym FPU, który pobiera
i próbuje wykonać rozkazy numerycnae, jest procesorem zepsutym.
"Naprawy" (przez odłączenie FPU) musi dokonac producent przed sprzedażą.
A ogólniejszy "problem" jest taki, że defekty przestały się zdarzać
w takim nasileniu, które usprawiedliwia podobne działania.
>> Od początku zaplanowano, że do 486SX będzie uzupełnienie w postaci
>> 487. Ale nie był to -- jak można by było przypuszczać -- chip 486DX
>> z aktywnym FPU i wyłączonym CPU. To był kompletny procesor, jednak
>> ustawiony tak, że mógł praować tylko obok procesora 486SX. Procesor
>> 486SX był w tym czasie wyłączany, ale jego obecność była niezbędna.
>
> Tak mi cos chodzi po glowie ze pojawily sie plyty glowne akceptujace
> 486DX lub 487SX.
Podobnie jak pojawiło się podkręcanie zegara. Które to też czasem
wymagało dokonania jakiegoś zwarcia czy przecięcia ścieżki. To
naturalna rzecz, że próbuje się obejść nienaturalne ograniczenia.
>> Podobnie bywało z dyskami -- ten sam model miał różną cenę,
>> w zależności od tego, na jaką pojemność został sformatowany.
>> Na początku różnice były duże, z czasem malały do symbolicznych
>> kilku dolarów (przy dwukrotnej różnicy pojemności).
>
> A jestes pewien ze to nie bylo tak ze mialy jeden talerz mniej,
> albo uszkodzony ?
Jestem pewnien. W serii dysków były pojemności np. 100, 120, 140,
160, 180. I tu równiez byli tacy, co próbowali przeformatowywać.
Czasem skutecznie.
--
Jarek
-
176. Data: 2012-05-30 11:20:22
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Atlantis" napisał w wiadomości
W dniu 2012-05-29 19:31, Krzysztof Halasa pisze:
>> Większym problemem jest powodowane przez antybiotyki osłabienie
>> i wyjałowienie organizmu.
>Co nie zmienia faktu, że NIEDZIAŁAJĄCA homeopatia jest tutaj
>jakąkolwiek alternatywą. Masz infekcję, którą trzeba zwalczyć -
>lekarz przepisuje antybiotyk. Zażywasz go zgodnie z zaleceniami,
>likwidujesz infekcję. Efektem ubocznym jest to, że środek nieco
>osłabi twój organizm.
A w jakim sensie oslabi ?
>Biorąc placebo zapewnisz sobie trochę psychicznego komfortu, który
>subiektywnie zmniejszy cierpienie i może nawet zapewni twojemu
>organizmowi lepsze warunki do zwalczenia infekcji. Środek nie osłabi
>twojego organizmu, jednak co z tego, że unikniesz efektów ubocznych
>kuracji, skoro tak naprawdę nie będzie żadnej kuracji, bo sam środek
>w żaden sposób nie oddziałuje na przyczynę choroby?
Ale jak lekka choroba to organizm ja zwalczy.
No i jak odroznic homeopatie dzialajaca, od niedzialajacej :-)
Ja mam ostatnio lekarza ktory twierdzi "nie wiem na co pan jest chory,
a skoro nie wiem, to nie bede wypisywal lekow w ciemno. Tydzien
zwolnienia i witamine C niech pan kupi". I ja sie z nim w zasadzie
zgadzam :-)
>Równie dobrze mógłbyś podawać swojemu dziecku po łyżeczce cukru albo
>szklance wody mówiąc, że to bardzo skuteczne lekarstwo.
Skadindad wiadomo ze w wielu przypadkach pomaga.
>Pół biedy, gdy mówimy o jakiejś mniej poważnej chorobie, którą
>organizm (zwykle) jest w stanie zwalczyć sam, a medykamenty jedynie
>to ułatwiają i przyspieszają proces. Gorzej jeśli idiota będzie
>leczył siebie (lub co gorsze - swoje dzieci) homeopatią w przypadku,
>gdy same siły organizmu to za mało.
No coz - zaslyszane plotki o Szwajcarii: zle sie czujesz, dzwonisz do
lekarza, rejestratorka pyta o objawy i w koncu ordynuje "prosze trzy
dni lezec w lozku, pic herbate z sokiem malinowym i cytryna". Dzwonisz
po paru dniach, mowisz ze nie przechodzi, pyta o objawy, i ordynuje
kolejne 3 dni.
Dopiero po tygodniu dopuszcza do lekarza.
Przy czym ... to jest w zasadzie prawidlowo. Dopoki nie przeoczy
zapalenia pluc, to system dziala sprawnie.
A efekt uboczny - podobno polscy lekarze z niedawnej emigracji zaczeli
odbierac pacjentow zasiedzialym fachowcom. Bo u nich jest "po polsku",
pacjent czuje sie zadowolony.
J.
-
177. Data: 2012-05-30 13:53:36
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: "Anerys" <s...@s...pl>
Użytkownik "Atlantis" <N...@w...pl> napisał w wiadomości
news:4fc3f494$0$26691$65785112@news.neostrada.pl...
>W dniu 2012-05-28 22:32, Anerys pisze:
>
>> Generalnie - ja stoję na stanowisku, że z fizyki, chemii, medycyny, etc.
>> jeszcze tak wielu rzeczy nie wiemy, że wręcz nie mamy moralnego prawa
>> twierdzić, że "skoro nie ma, to nie istnieje". Inaczej np. trzeba by
>
> Przecież sami naukowcy mówią o tym bardzo otwarcie. Wielu rzeczy jeszcze
> nie wiemy, obowiązujące teorie są bardzo niedoskonałe (chociażby kwestia
> kwantowej grawitacji). Istnieją jeszcze wielkie braki w zakresie poznania
> Wszechświata (ciemna materia, ciemna energia).
Mnie np. zastanawia, czy owa ciemna materia jest udowodniona fizycznie, czy
bardziej matematycznie, jak kolor zielony w sygnale TV - nie jest on
nadawany.... przez odjęcie jasnej materii od jakiejś całości... Może
nawet... ale przecież nie mieliśmy tego w ręce, a conajwyżej mogliśmy
zaobserwować...
> Nie znaczy to jednak, że nagle prawdopodobną staje się każda hipoteza jaką
> jakiś ignorant wyciągnie z ciemnych zakamarków swojej... głowy (tudzież
> wywlecze ją z lamusa historii danej dziedziny). Szczególnie
No tak, tu popieram, że zdecydowanie należy odsiać źródła wątpliwe, jak np.
(sory Gregory) kolega Szczepan, kojarzysz...
> jeśli przeciwko tej hipotezie świadczą wyniki wielokrotnych badań i
> pozostaje ona w jawnej sprzeczności z całą obowiązującą (dokładnie
> udokumentowaną) wiedzą na temat świata.
Jednakże zerowe nie oznacza automatycznie niemożliwe. Geocentryzm też był
udokumentowany i co ciekawsze, sprawnie funkcjonował, przewidywano ruchy
planet, Księżyca, itd...
> A tak to właśnie wygląda w przypadku homeopatii. Nie ma dowodu na jej
> skuteczność (chociażby na podstawie badań klinicznych), nie ma powodu,
> żeby to miało działać i po prostu nie działa.
Ja zaś twierdzę, ze próba nie pozwala stwierdzić, ze działa. Niestety, ale
dla mnie podwójna slepa nie jest stuprocentowo miarodajna. Daje pewien
istotny obraz sprawy, ale nie obejmuje wszystkiego. Jednak tu już musiałbym
rozrysować na kartce, o co mi chodzi. Możliwe, ze się mylę, ale, mam po
prostu wątpliwość. Podobnie jak w Teorię mówiącą o niemożliwości
przekroczenia prędkości światła. Na to mamy na razie chyba dowód
matematyczny. Nie spotkałem się z dowodem stricte fizycznym.
>> było spostponować Pasteura, za którego czasów nie znano jeszcze
>> czynnika, powodującego wściekliznę - był za mały do zobaczenia w
>> ówczesnych mikroskopach. Nie można byo zobaczyć, nie znaczyło, że nie
>> na. Mimo braku pełnego obrazu sprawy (nieznany czynnik choroby), umiano
>
> Wiesz, moim zdaniem to jest kiepski przykład, będący efektem wynaturzonego
> obrazu historii nauki, jaki dzieciom w szkołach ładuje się
Z zewnątrz to tak samo był problem, którego nie dało się jednoznacznie
potwierdzić.
> do głów. Pokazuje się genialnych wynalazców albo odkrywców, którzy doznali
> olśnienia i chcieli uczynić świat lepszym, ale oczywiście spotkali się z
> krytyką ze strony łotrów należących do establishmentu
Dla mnie się nigdy nie liczyło to, czy taki pasteur znalazł wirusy, czy
trafił w ciemno na swoje rozwiązanie (a po prawdzie, zawdzięcza je
przypadkowi, nie wiem, czy dobrze pamietam, była uprzejma "pęc" mu
nieznacznie jedna z probówek... i dalej poszło...
> uczonych. :) W rzeczywistości krytyka jest naturalnym elementem dyskursu
> naukowego - dobry naukowiec powinien przeprowadzić krytykę własnej pracy
> jeszcze zanim ją opublikuje. Krytyka po publikacji jest czymś zupełnie
> naturalnym. Dobra teoria wytrzyma najostrzejszą merytoryczną krytykę.
Ja jestem po prostu sceptyczny, zwłaszcza wobec kategorycznych stwierdzeń
"na pewno nie ma/nie działa/nie istnieje/ nie... /nie...". Także Hawkingowi
nie ufam ślepo. Nawet Wielkiemu Einsteinowi. Życie mnie nauczyło, ze mogą
się mylić (choć niekoniecznie z ich przypadkiem miałem zderzenie).
>
> Niemal każdy spośród tych, którzy mieli rację był krytykowany. Nie wynika
> z tego jednak, że każdy krytykowany jest nowym Pasteurem. Wręcz
Zdecydowanie.
> przeciwnie - świat jest pełen niedouczonych maniaków mających się za
Tacy są najgorsi. Ale możesz być spokojny, także teorii potwierdzającej
homeo nie ufam bezkrytycznie. Nauczyłem się, aby krytyczne wiadomości
potwierdzać z conajmniej 2 niezależnych źródeł.
> prześladowanych geniuszy, niekiedy też zasłużeni uczeni dają się zwieść
> samym sobie - jak to miało miejsce w przypadku Blondlota i jego promieni
> N.
Ale chyba nie możemy wykluczyć, ze przy danym doświadczeniu mogły zaistnieć
inne okoliczności, które albo zdarzyły się sporadycznie i zostały
przegapione, bądź nieuwzględnione. Oczywiście, blędy się zdarzają. Ale tez
nie mamy stuprocentowych dowodów, że badacz w badaniu które się udało,
zrobił błąd.
>
>
>> Nie roszczę sobie prawa do "nie widać, to znaczy, ze nie ma".
>
> Dlatego właśnie do rozróżniania efektu placebo od rzeczywistego efektu
> służy metoda podwójnej ślepej próby. Homeopatia jej po prostu nie
Do tego owa próba wystarcza, nie ussiłuję jej zaprzeczać.
> przechodzi.
Jednakże na tym stwierdzeniu poprzestańmy - nie przechodzi. W żadnym razie
nie usiłuję bronić homeo, a jedynie prawa do sprawiedliwej oceny, czyli
"dwustuprocentowej" pewności, ze napewno uwzględnione zostały wszystkie
czynniki. A co do tego często miewam watpliwości. Spotkamy się, na kartce
rozrysuje.
>
>
>> Bezpiecznie było by polać trochę wody i powiedzieć, że "skoro nie widać,
>> to może znaczyć, że tego nie ma". Kiedyś twierdzono, ze Ziemia jest
>> centrum wszechświata i wszystko kręci się wokół niej, a każdy twierdzący
>> inaczej płonął na stosie.
>
> Wiesz... Nie ma to jak porównywanie decyzji podejmowanych przez potężną
> instytucję zarządzaną przez teokratów, którym wydawało się, że mają
To Ty wskazałeś na Kościół :) Ja wskazałem na fakt.
> monopol na prawdę z wynikami rzetelnych obserwacji otaczającego nas
> świata. W tym pierwszym przypadku, gdy rzeczywistość nie pasowała do
> doktryny - fuck reality! ;) Zresztą ich potomkowie (ideowi, nie
> biologiczni - tych im mieć nie wolno, przynajmniej oficjalnie) do
W normalny sposób nie. Prawo Kanoniczne dopuszcza jednak, aby ojciec i syn -
obaj byli duchownymi. Po szczegóły zapraszam do Sieci :)
> dzisiaj mają z tym wielki problem. Przytoczysz im mnóstwo przykładów na
> występowanie homoseksualizmu w przyrodzie, a oni i tak ciągle będą
> twierdzić, że on jest "sprzeczny z naturą". ;)
Ale też nie jest zgodny. Ja bym zapytał raczej, czyma wpływ destrukcyjny
(raczej nie, z tego, co obserwuję u zwierząt), czy nie wpływa istotnie na
nic, a conajwyżej stanowi rozrywkę w swiecie istot żywych... Urywam wątek,
to NTG.
>
> W drugim przypadku jeśli pojawią się nowe fakty, sprzeczne z obowiązującą
> teorią będzie po prostu wiadomo, że trzeba szukać nowej teorii, co miało
> miejsce wielokrotnie w przypadku nowoczesnej nauki.
Czyli stara jednak była nie ten-tego...
> Nikt nie będzie palił nikogo na stosie.
Całe szczęście, inaczej naukowcy musieli by rączki na kołderce trzymać i
g..no by wynajdywali, odkrywali...
>
> W przypadku homeopatii po prostu nie ma dowodów na działanie tych
> specyfików, a proponowana zasada ich działania stoi w sprzeczności z
O! Nie ma dowodów! I tu się zgodzę.
> teoriami, które same są doskonale udowodnione. Chyba rozumiesz skąd mój
> sceptycyzm.
Chyba rozumiem :)
>
>
>> Postuluję poprzestać na "dzisiejsza nauka nie pozwala na podstawie tego,
>> co wiemy, stwierdzić o <o czym> czegoś innego". Takie stwierdzenie
>> pozwala w miarę rozwoju wiedzy bezpiecznie to stwierdzenie zmodyfikować,
>> tak myślę.
>
> Dzisiejsza nauka nie pozwala stwierdzić, że pomiędzy nami nie żyje rasa
> inteligentnych, niewidzialnych misiów o różowym futerku. To prawda - nie
Ale też nie pozwala stwierdzić, ze ich nie ma.
> ma żadnego dowodu na ich istnienie, ale przecież nauka nie wie
> wszystkiego. Za sto lat mogą pojawić się nowe teorie, które
> uprawdopodobnią możliwość istnienia takich stworzeń.
Ano!
> Popełniasz częsty błąd w rozumowaniu - to, że współczesna nauka nie wie
> wszystkiego nie oznacza, że każde absurdalne twierdzenie jest równie
> prawdopodobne.
Źle mnie odczytałeś, nie bronię stwierdzeń takich, jak homeo (czy
jakiejkolwiek innej) - dociekam jedynie, dążę, aby znać sto procent dowodów
potwierdzających/obalających teorię.
Przy tych rozważaniach skojarzyło mi się powiedzenie pewnego uczonego,
uciekło mi który to "Hipotez nie wymyslam". Nie sposób odmówić mu racji...
Ech, temat rzeka... morze... OCEAN...
:))
Pozdrawiający optymistycznie megasceptyk
--
Pod żadnym pozorem nie zezwalam na wysyłanie mi jakichkolwiek reklam,
ogłoszeń, mailingów, itd., ani nawet zapytań o możliwość ich wysyłki.
Nie przyjmuję ŻADNYCH tłumaczeń, że mój adres e-mail jest ogólnodostępny
i nie został ukryty. Wszelkie próby takich wysyłek potraktuję jako stalking.
-
178. Data: 2012-05-30 14:24:01
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: Michal Jankowski <m...@f...edu.pl>
Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl> writes:
> Atlantis <N...@w...pl> writes:
>
>> Raz jedna znajoma z rozbrajającą szczerością wypaliła tekstem: "Gdy
>> zabieram dziecko do lekarza on zawsze przepisuje jakieś antybiotyki, a
>> przecież to takie nienaturalne". Ok - z jednym mogę się zgodzić - zbyt
>> intensywne przepisywanie antybiotyków przy byle infekcji może grozić
>> wyhodowaniem szczepów odporniejszych bakterii i lekarze powinni być na
>> to wyczuleni.
>
> Większym problemem jest powodowane przez antybiotyki osłabienie
> i wyjałowienie organizmu.
Taaa. Jest taki antybiotyk doksycyklina. Np. na anginę. Straszą, żeby
nie podawać pochopnie, bo osłabi, wyjałowi i w ogóle.
TEN SAM LEK stosuje się jako profilaktykę przeciwmalaryczną u zdrowych
ludzi. Brać przed wyjazdem, codziennie przez cały pobyt w kraju
malarycznym (oczywiście przy pełnej aktywności fizycznej i bez L-4...)
i przez miesiąc po powrocie. I już ani słowa o osłabieniu i
wyjałowieniu...
MJ
-
179. Data: 2012-05-30 15:36:50
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
Atlantis <N...@w...pl> writes:
> Co nie zmienia faktu, że NIEDZIAŁAJĄCA homeopatia jest tutaj
> jakąkolwiek alternatywą. Masz infekcję, którą trzeba zwalczyć - lekarz
> przepisuje antybiotyk. Zażywasz go zgodnie z zaleceniami, likwidujesz
> infekcję. Efektem ubocznym jest to, że środek nieco osłabi twój
> organizm.
Ależ nawet ta niedziałająca homeopatia jest alternatywą, i to często
nawet lepszą niż antybiotyk - w szczególności w sytuacji, gdy antybiotyk
bardziej miałby zaszkodzić niż pomóc :-)
Lepszą alternatywą byłoby po prostu niepodawania żadnego takiego "leku"
ale bywa tak, że ta opcja nie jest dostępna.
> Biorąc placebo zapewnisz sobie trochę psychicznego komfortu, który
> subiektywnie zmniejszy cierpienie i może nawet zapewni twojemu
> organizmowi lepsze warunki do zwalczenia infekcji. Środek nie osłabi
> twojego organizmu, jednak co z tego, że unikniesz efektów ubocznych
> kuracji, skoro tak naprawdę nie będzie żadnej kuracji, bo sam środek w
> żaden sposób nie oddziałuje na przyczynę choroby?
A skąd wiesz że akurat antybiotyk będzie działał? A może to tylko np.
infekcja wirusowa? A nawet jeśli bakteria, to może odporna na ten
antybiotyk?
Podawanie antybiotyków w ciemno, bez zrobienia posiewu i antybiogramu,
jakoś tak średnio wydaje się być zgodne z zasadą "primum non nocere".
"Bo może jakieś zakażenie się przypląta" - no jasne.
> Równie dobrze
> mógłbyś podawać swojemu dziecku po łyżeczce cukru albo szklance wody
> mówiąc, że to bardzo skuteczne lekarstwo.
Moje dzieci wiedzą że na wiele chorób żadne antybiotyki nie są
przydatne.
Homeopatia to raczej coś innego, biznes (tzn. oczywiście znakomita
większość leków to biznes).
> Pół biedy, gdy mówimy o jakiejś mniej poważnej chorobie, którą
> organizm (zwykle) jest w stanie zwalczyć sam, a medykamenty jedynie to
> ułatwiają i przyspieszają proces.
Ostatnie założenie często jest nieprawdziwe.
> Gorzej jeśli idiota będzie leczył
> siebie (lub co gorsze - swoje dzieci) homeopatią w przypadku, gdy same
> siły organizmu to za mało.
To akurat prawda, ale także tu może być przypadek, że w ogóle
jakiekolwiek leki, a w szczególności antybiotyki to za mało.
--
Krzysztof Halasa
-
180. Data: 2012-05-30 16:25:44
Temat: Re: Koniec telefonów w dostępie radiowym w TP
Od: Krzysztof Halasa <k...@p...waw.pl>
Michal Jankowski <m...@f...edu.pl> writes:
> Taaa. Jest taki antybiotyk doksycyklina. Np. na anginę. Straszą, żeby
> nie podawać pochopnie, bo osłabi, wyjałowi i w ogóle.
>
> TEN SAM LEK stosuje się jako profilaktykę przeciwmalaryczną u zdrowych
> ludzi. Brać przed wyjazdem, codziennie przez cały pobyt w kraju
> malarycznym (oczywiście przy pełnej aktywności fizycznej i bez L-4...)
> i przez miesiąc po powrocie. I już ani słowa o osłabieniu i
> wyjałowieniu...
No ale malaria chyba nieco gorsza? Podobnie jest z meflochiną.
Nie mówię by nie używać antybiotyków wtedy, gdy są naprawdę potrzebne,
ale jednak ich skutki uboczne to nie wymysł lobby antylekowego.
--
Krzysztof Halasa