eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.comp.programming › Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 172

  • 121. Data: 2011-10-04 14:22:49
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: " " <f...@g...SKASUJ-TO.pl>

    (dodam ze nie mowie o 'wszystkich' tylko o 'wiekszosci',
    'niektorzy' sa troche lepsi ale 'nie tak bardzo' i nie jest
    ich zaprawde wielu, generalnie jest to po prostu trwoga,
    choc wiekszosc udzi ma szanse tego nie zauwazyc, bo sam
    zauwazylem to gdy popadlem dopiero w powazniejsze klopoty
    ([1] borelioza przy ktorej głąbusy o malo mnie nie wpedzili na
    wózek (do dzis kosci strasznie mnie bolą dzieki ich
    profesjonalizmowi - a odwiedzilem nastu nim cos zaczelo
    sie dziac z leczeniem wogole - a i tak byla to tragedia i
    glupota) [2] klopoty z ukladem oddechowym (zatrucie jakims
    drożdzakiem) którego do dzis nie moge sie pozbyc i jestem
    kompletnie zlewany, obrazany, wszelkie prwa lamane, zalew
    ciemnoty na maksa itd, - dygresja ofc

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 122. Data: 2011-10-04 14:38:05
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: " " <f...@g...SKASUJ-TO.pl>

    jak powiedzial jednak jeden z moich znajomych
    'bozia wszystko widzi' jest to pewne posieszenie
    ale tez nie zmienia do konca sytyuacji ktora jest
    powaznie 'warped'

    fir


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 123. Data: 2011-10-05 14:10:04
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 4, 2:15 pm, "Sarr." <s...@g...pl> wrote:
    > On 29-9-2011 2:20, Andrzej Jarzabek wrote:
    >
    > > On 27/09/2011 11:49, Sarr. wrote:
    > >> On 22-9-2011 21:44, Andrzej Jarzabek wrote:
    >
    > >>> No więc właśnie ten zwrot jest mylący, bo sugeruje, że masz jakąkolwiek
    > >>> orientację w temacie, z której mógłbyś takie wrażenie wynieść.
    >
    > >> nigdy nie mowilem, ze dysponuje wiedza z pierwszej reki. w obejcnej
    > >> chwili mam wiedze w temacie na tyle na ile wiedza ta podziela sie
    > >> koledzy pracujacy w innych branzach. pozwala mi to formuowac pewne
    > >> przypuszczenia niecalkiem znowu takie bezpodstawne.
    >
    > > Nie wiem co to za branże, wcześniej pytałem to nic o tym nie
    > > wspomniałeś. W sumie też nie wiem co w końcu twoi koledzy ci mówią, czy
    > > narzekają, że ich praca jest mało innowacyjna, czy że w ich branży nie
    > > ma innowacji, czy w końcu mówią ci co robią, a ty sam oceniasz to jako
    > > mało innowacyjne.
    >
    > znajomi, ktorych mam nie okreslili by wiekszosci projektow nad ktorymi
    > pracuja jako wybitnie innowacyjne.

    Ja nie określiłbym większości gier, w które gram albo które widzę jako
    wybitnie innowacyjne. Zresztą moi znajomi pracujący nad grami tez
    raczej nie określają tego, nad czym pracują (lub pracowali) jako
    wybitnie innowacyjne.

    > inny kolega przeszedl z gier do
    > kodowania systemow bankowych i wspominal, ze to zupenie inna bajka i na
    > innowacje, easter eggs i dodatki nie ma miejsca bo wytyczne sa szegolowo
    > podane.

    Są różne systemy, jedne są innowacyjne, inne nie. Często też jest tak,
    że żeby wprowadzać innowacje trzeba się jakoś tam znać na biznesie,
    więc być może w przypadku twojego kolegi szalenie innowacyjną pracę
    wykonuje tek, kto pisze owe wytyczne? Może twój kolega nawet nie
    potrafi ocenić, jak innowacyjne są te szczegółowe wytyczne?

    Poza tym zgaduję, że chodzi o bankowość detaliczną? To jest temat, na
    którym ja się z kolei nie bardzo znam (mam z tą branżą do czynienia
    tylko jako klient), ale tak na czuja (i z rozmów z moimi znajomymi)
    odnoszę wrażenie, że to rzeczywiście dziedzina biznesu, w której jest
    bardzo mało innowacji (technicznej, innowacyjności "produktów
    bankowych" nie podejmuję się oceniać).

    > podalem swoje stanowisko w tej kwestii bazujac na swoich
    > informacjach, nie wprowadzilem nikogo w blad. podalem tez wczesniej
    > dlaczego uwazam, ze w grach jest wiecej miejsca dla innowacji. moze nie
    > mam szczescia miec znajomych, ktorzy pracuja w innowacyjnych startupach,
    > takich jakich masz ty.

    Akurat jeśli chodzi o innowacyjne startupy i inne innowacyjne
    działania poza branżą gier to moje informacje nie pochodzą raczej od
    znajomych, tylko z tzw. rozeznania rynku. W dużym skrócie polega to na
    tym, że czasem się dowiaduję z różnych źródeł (np. w związku z tym co
    robię zawodowo albo od potencjalnych pracodawców szukających
    pracownika) że robi się albo że wyszedł jakis produkt mający takie lub
    inne ficzery i czasem nawet rozumiem z tego na tyle dużo, że wiem, że
    dany ficzer jest innowacyjny. Z jednej strony oceniam te informacje z
    takiej perspektywy, że ani za bardzo nie śledzę branży, ani się
    szczególnie dobrze na tym nie znam, więc zapewne nawet w tej branży
    istnieje ogromna ilość innowacji o których nie wiem, lub nie wiem, że
    są innowacjami. Z drugiej strony wiem, że jak ktoś nie siedzi w
    branży, to ani nigdy nie usłyszy nawet o tych innowacjach, o których
    ja wiem, ani też, gdyby nawet usłyszał, nie wiedziałby czy i na ile
    to, o czym słyszy jest rzeczywiście innowacyjne.

    Ja oczywiście mam taki sam problem z innymi branżami - nie mam na
    przykład pojęcia, czy w ERPach czy innych CRMach jest innowacja, ile
    jej jest i na czym polega. Ale zakładam, że skoro nie wiem, to nie
    wiem, bo się nie znam, a nie że skoro nie wiem, to nie ma (albo jest
    jej mniej). Dlatego też jeśli ktoś twierdzi, że skoro branża, w której
    sam siedzi, jest szczególnie innowacyjna, to ciekawi mnie, skąd on to
    wie.

    > racja, jesli ktos moze, to z pewnoscia wykorzysta kazda sposobnosc,
    > wiadomo jak dziala kapitalizm. nie rozumiem skad to wynikanie do
    > racjonalizacji, ale powiem szczerze, ze nie intersuje mnie to.

    Znakomicie, w takim razie nie będę znowu tłumaczył.

    > [znowu] sie nie zamierzacm, wiec skonczmy i tutaj, skoro nie chcesz
    > uzasadnic swojej tezy o tym, że innowacji w różnych innych dziedzinach
    > jest też sporo.

    No ale jeszcze raz: jak sobie wyobrażasz takie uzasadnienie? Ja
    twierdzę, że jest sporo w różnych branżach o których coś słyszę -
    głównie, choć nie tylko, tej, w której sam pracuję - i potrafię lepiej
    lub gorzej to ocenić, ale jeśli do kogoś te informacje nie docierają
    albo nie zna się na temacie, to nie będzie potrafił nic o tym
    powiedzieć. Tak samo jak ja nic nie potrafię powiedzieć o
    innowacyjności w bardzo wielu innych branżach.


    > ostatni raz. pracujac dla potentatow, kodujac najnowsze gry pod
    > najnowszy sprzet, mozesz miec szanse doswiedczenia innowacji, nowosci
    > technicznych, ktore beda na rynku za n miesiecy. realna mozliwosc
    > uzywania nowosci, zapoznania sie z parametrami technicznymi ze swiata
    > gier i multimediow, testowanie prototypow, wyrazania swoich opinii,
    > ktore moga byc uwzglednione w kolejnej iteracji. to sa innowacje, ktore
    > mialem na mysli. to wszystko jest cenione przez niektorych bardzo
    > wysoko. tak wysoko, ze przymykaja oko na same zarobki. dziala to na
    > podobnej zasadzie jak release gry o pewnej godzinie i n setek [czy
    > tysiecy] graczy czekajacych na ten termin zeby wcisnac download i
    > jaknajszybciej zagrac, albo kolejki po najnowsze gadzety do konsol -
    > niektorzy po prostu cenia sobie obcowanie z nowosciami i innowacjami
    > wszelkiej masci.

    No przecież właśnie w tym przypadku nie wszelkiej maści, tylko tej
    konkretnie maści. Przecież te same osoby mogą być kompletnie obojętne
    wobec obcowania z nowym rodzajem instrumentów finansowych albo z nową
    technologią zaworów w stacji uzdatniania wody.

    Jeśli komuś przede wszystkim zależy na innowacji, i jest dobry, to bez
    problemu znajdzie sobie lepiej płatną (albo chociaż potencjalnie
    lepiej płatną) pracę gdzieś, gdzie będą inne rodzaje innowacji z
    którymi obcowanie będą sobie cenić.

    A jeśli kogoś interesują konkretnie tylko innowacje z dziedziny gier
    czy nawet ogólniej multimediów, to raczej podchodzi to pod powód "są
    miłośnikami gier i bardzo chcą pracować przy grach" niż "branża
    bardziej innowacyjna niż inne".

    > nawet nie bede probowal tego wytlumaczyc. jesli jeszcze
    > za to im ktos placi, to choc placi mniej niz by mogli wymagac, ida na
    > taki uklad. jestem w stanie sobie wyobrazic kolesia, ktory mimo, ze
    > zarabia n% mniej niz moglby gdzie indziej, siedzi tam gdzie siedzi bo
    > nowosci i innowacyjne rozwiazania [rozrywkowe, nowe typy kontrolerow,
    > konsole, nowe wyswietlacze, gadzety, kamery i inne bajery] ktore w danej
    > chwili szturmuja rynek, on mial do 'zabawy' juz od pol roku - dlaczego?
    > bo to sobie ceni. a to, ze jest wykorzystywany, to inna historia.

    Właśnie to jest ta sama historia. Jest wykorzystywany, bo siedzi tam
    gdzie siedzi, mimo że zarabia mniej.

    > > Wiem tyle, że kolega, który tam kiedyś pracował, odszedł do wielkiej
    > > korpo robiącej gry, bo mu zaproponowali znacznie lepszą płacę, a ta
    > > płaca w korpo też jakoś oszałamiająca nie była.
    >
    > w takim razie, moze zapytalbys go dlaczego po ta znacznie lepsza place
    > sam sie nie zglosil gdzie indziej zanim studio padlo?

    Przecież właśnie się zgłosił. Do tej wielkiej korpo właśnie, na długo
    zanim studio padło.

    > na pewno mial
    > pewne powody, dla ktorych zostal w studiu az do samego zamkniecia, mimo,
    > ze mial placone przyslowiowe grosze [jak wnioskuje z tego co napisales].

    No właśnie nie został. Znam też innych ludzi, którzy zostali, bo
    pracowali nad tą grą, co tak położyła studio - i oni aktualnie szukają
    nowej pracy.

    > mysle, ze takie onfo z pierwszej reki, jego odpowiedz na to pytanie
    > miala by szanse wniesc sporo do tej dyskusji.

    Jeśli chodzi o moich znajomych, którzy zostali w tamtym studio, to
    nawet bez pytania mogę dać info wnoszące sporo do dyskusji. Na
    przykład ze ząden z nich nie ma rodziny.

    > > Jeśli mówimy o "programiści w branży gier wideo zarabiają mało" to
    > > raczej jednak mówimy przede wszystkim o robieniu takich gier. To, ile
    > > zarabiają programiści robiący gry na iPhone czy gry indie to jakby
    > > osobny temat.
    >
    > > Według Wikipedii _średnie_ koszta produkcji gry wideo w ubiegłym roku
    > > wynosiły 20 milionów dolarów.
    >
    > nie rozumiem dlaczego wedlug ciebie powinnismy brac pod uwage przede
    > wszystkim produkcje AAA.

    Wikipedia podaje, że to są średnie koszta produkcji gry wideo, nie
    średnie koszta "produkcji AAA".

    Rozumiem, że skoro mówimy o tym jak płacą w danej branży to nie mówimy
    o ludziach, którzy te gry pisza hobbystycznie albo wystawiają na App
    Store bo liczą, że może zarobi, bo to nie jest ani prawdziwa branża,
    ani nie da się porównywać tego z zarabianiem z tytułu wykonywania
    pracy, a nawet jeśli uznać to za branże, to jest to kompletnie osobna
    branża.

    Natomiast jak najbardziej biorę pod uwagę, i zakładam, że do średniej
    są wliczane, profesjonalnie tworzone gry wideo, których jak zgaduję
    nie zaliczyłbyś do AAA, jak te różne gry na Wii czy inne Lego
    cośtamcośtam (zgaduję, nie mam tak naprawdę pojęcia, gdzie przebiega
    granica między AAA a nie-AAA).

    > to tak jakby szukac dobrych filmow, ale tylko
    > biorac pod uwage tylko produkcje z hollywood, i dziwic sie, ze w
    > wiekszosci przypadkow to szmiry.

    Przecież nei chodzi o to, że szukamy dobrych gier, tylko że rozważamy,
    dlaczego zarobki są niższe. Analogicznie powinieneś powiedzieć, że
    zarobki scenarzystów w Hollywood są takie kiepskie, bo polska
    kinematografia produkuje takie ambitne i wybitne arcydzieła.

    > coz, branza rozrywkowa. w branzy muzycznej tez inwestuje sie miliony, a
    > tylko pewien % z artystow, generuje zysk wiekszy niz pieniadze w nich
    > wpompowane. plus marketing. zaden argument.

    Argument taki, że jak ktoś jest np. specjalistą od nagrywania albo
    masteringu w studiu muzycznym, w którym produkuje się nagrania, w
    które ktoś pompuje miliony, to powinien też móc mieć pozycję
    nagocjacyjną do żądania przyzwoitych tysięcy za swoją pracę. I o ile
    mi wiadomo tak też jest - jakby ludziom masterującym nagrania Lady
    Gagi czy kogo tam zaproponowano kiepską płacę, to poszliby masterować
    co innego, a nie zgodzili się na niższą płacę po to, żeby obcować z
    muzyką, która ich fascynuje i brać udział przy tworzeniu produktu,
    który podziwiać będą miliony.

    > > A dlaczego nie są w stanie powiedzieć "ok, przymknę oko na same zarobki,
    > > bo wiem, że nie ma gwarancji, że produkt finalny przyniesie zysk, ale za
    > > to gdyby jednak przyniósł zysk, to chciałbym mieć na papierze
    > > zagwarantowany bonusik odpowiedni do tego zysku"? Według mnie nie są w
    > > stanie, bo nie mają pozycji przetargowej.
    >
    > jesli mozesz zapomniec na chwile o samych produkcjach korporacji i AAA,
    > to powiem, ze sa studia, male, malutkie, ktore pracuja nad malymi
    > projektami, malo placa pracownikom, ale maja ambicje. jesli w studiu
    > panuja stosunki partnerskie, to ci ktorzy w nich pracuja, wiedza, ze
    > szefa nie stac na to, zeby przystal na takie warunki o jakich piszesz,

    Ale to przecież bzdura, że go nie stać. Stać go jak najbardziej, z
    definicji, bo są to przecież bonusy uzależnione od _zysków_. Natomiast
    mimo że go stać, to tego nie zrobi, bo pracownicy zgodzą się pracować
    i bez tego, a gdyby to zrobił, to uszczupliłby zyski kapitalisty. A
    rolą szefa jest maksymalizacja zysków kapitalisty, i jeśli w tym celu
    musi skłamać, że "nie stać go", i jeśli musi dla sprzedania tego
    kłamstwa stworzyć iluzję "stosunków partnerskich", to tego właśnie
    wymaga od niego stanowisko.

    > > To jest druga sprawa: z natury rzeczy taka sytuacja jest rzadka.
    > > Dlaczego więc miałaby wpływać na słabe płacenie również we wszystkich
    > > innych sytuacjach?
    >
    > jest to pewne wytlumaczenie. tyczy sie mniejszych zespolow, i w takich
    > trafia sie czesciej. nie mozesz extrapolowac tego na wszystkie inne
    > studia. przeciez ja nigdzie nie mowilem, ze moje teorie wyjasniaja
    > wszystkie zawilosci branzy.

    Prawda jest taka, że w dużych zespołach też kiepsko płacą, tylko
    inaczej to tłumaczą. A płacą kiepsko, bo mogą, bo kalkulują, że w ten
    sposób kapitalista więcej zarobi.

    > >>> * W związku z tym sądzę, że kapitał, który finansuje studia po prostu
    > >>> liczy się z ceną rynkową wszystkich kosztów, w tym pensji programistów.
    > >>> Gdyby ta cena była wyższa, to kapitał na taką też cenę by przystawał -
    > >>> bo w to, żeby się przestało opłacać robić gry to raczej nie wierzę.
    > >> gdyby tak bylo, to studia by nie padaly ;]
    >
    > > Nieprawda. Ryzyko padnięcia studia też jest wliczone w kalkulację.
    >
    > coz, twoje uzasadnienie tez nie poraza argumentami.

    A masz może jakieś porażające argumenty na to, że nie jesteś
    wielbłądem?

    > ja z kolei powiem
    > tak: czesto male studia, ktore 'ledwo odrosly od ziemi', biora sie za
    > cos, czemu nie moga sprostac [oczywiscie nie wiedzac o tym], sa
    > przekonane, ze to jest ich szansa na sukces, lukratywna propozucja, moze
    > organizuja sponsorow, czesciowo sa finansowane, pracuja ale nie sa w
    > stanie wykonac tego co zaplanowaly, sponsorzy sie orientuja, ze nie jest
    > rozowo, przestaja finansowac, bez finansowania, studio uszczupla zaloge,
    > brak sily roboczej, nie moze wywiazac sie z umowy, i w rezultacie
    > zostaje zamkniete.

    No ale sponsorzy jednak te pieniądze wykładają, z czego wynika, że
    wartość oczekiwana przedsięwzięcia jest większa niż zero.

    Można się oczywiście z drugiej strony zastanawiać, na ile kultura
    wpływa tu tak, że pracownikom oferuje się niskie wynagrodzenia i
    długie godziny, więc starsi, bardziej doświadczeni pracownicy idą
    gdzie indziej, więc zatrudnia się ludzi bez doświadczenia i/lub z
    niskimi umiejętnościami, z czego bezpośrednio wynika to, że "biorą się
    za coś, czemu nie mogą sprostać" i "nie są w stanie wykonać tego, co
    zaplanowali". Bo raczej trudno, żeby student ułożył sensowny plan,
    albo wiedział co można zrobić w danym czasie i jak. Nawet jeśli akurat
    świetnie się zna na procesorze Nintendo DS.

    > bledy sa popelniane przez rozne osoby na roznych
    > stanowiskach w wielu fragmentach przytoczonej powyzej historii. wiec
    > twierdze, ze owszem, gdyby bylo jak piszesz, to studia by nie padaly. a
    > padaja, i to dosc czesto.

    A ja się pytam, na jakiej podstawie twierdzisz, że gdyby było tak, jak
    piszę, to studia by nie padały?

    > > Ja na kontrprzykład mogę powiedzieć, że w moim anegdotycznym studio,
    > > które padło, była z kolei sytuacja, że na potrzeby gry, która ich tak
    > > utopiła, kierownictwo zdecydowało się ograniczyć pracę nad różnym
    > > rzeczami, zamiast tego wykorzystując bez zmian kod z poprzednich projektów.
    >
    > to mogl byc jeden z tych bledow o ktorych wspomnialem powyzej. nie wiem
    > czy tak bylo w tym przypadku, ale niekiedy wszyscy placa za blad jednostki.

    Ciekawi mnie w takim razie, czy skoro normą w studiach produkujących
    gry jest że ludzie na stanowiskach kierowniczych to niekompetentne
    patałachy (z czego wynika że studia te padają dostć często), to ich
    zarobki są również bardzo niskie (wliczając to dodatkowe wynagrodzenie
    uzależnione od wyników firmy). Czy może jednak są zdecydowanie wyższe,
    bo pomimo że wszystkie argumenty, które przytoczyłeś, stosują się
    również do nich, to jednak nie dają się oni tak bardzo dymać, jak
    programiści?

    > > No więc właśnie. Tam, gdzie ryzyko jest relatywnie niskie, tam
    > > programistom w branży gier po prostu mniej się płaci niż w innych
    > > branżach, a tam, gdzie jest wysokie i w innych branżach się też z tego
    > > względu nisko płaci, tak programiści gier nie dostają udziałów ani
    > > premii, które w innych branżach są standardem w nisko płatnych
    > > projektach wysokiego ryzyka.
    >
    > zgodzilbym sie, ale zastapilbym 'ryzyko' 'odpowiedzialnoscia'. ryzyko
    > jest w grach owszem, juz wspominalem, ale odpowiedzialnosc, na przyklad
    > prawna, jest o wiele nizsza niz w bankowosci na przyklad. nie ma
    > sytuacji, gdzie studio podpisuje umowe, zgodnie z ktora jesli trafi sie
    > crash gry, placi sie odszkodowanie, co innego jak kowalskiemu znikna
    > oszczednosci zycia po zalogowaniu sie do online banking...

    Ale to jest co innego. Ja mówiłem o takim samym ryzyku, o jakim ty w
    związku z grami: że program, nad którym pracuje programista nie
    znajdzie nabywcy, albo że nie będzie dość klientów na usługę, do
    której świadczenia używany jest program, i pracodawca będzie na nim
    stratny, do bankructwa włącznie.

    > > Nie ma znaczenia, niech będzie, że w 3 lata są 3 projekty z których
    > > statystycznie jeden sprzedaje się bardzo dobrze, drugi sprzedaje się w
    > > miarę dobrze, a trzeci jest klapą. Zgodnie z powyższą kalkulacją wartość
    > > oczekiwana bonusów powinna wynosić 180 000 PLN, więc powiedzmy 120tys za
    > > pierwszy, 60 tys za drugi i oczywiście nic za trzeci. Realistyczne?
    >
    > wyjasnilismy sobie juz dlaczego w grach nie daje sie takich zapewnien i
    > nie obdziela bonusami.

    Czyli uznajesz, że niskie płace nie mają żadnego związku z ryzykiem?

    > >> ogolnie jest tak, ze w trakcie
    > >> produkcji wyjdzie kilka innych tytulow, od ktorych trzeba bedzie byc
    > >> lepszym, wiec wymagania/featuresy nie sa stale a ewoluuja w czasie - w
    > >> grach praktycznie nie istnieje finalna wersja design dokumentu...
    >
    > > Co to ma do rzeczy? Jako programista nie jesteś przecież opłacany za
    > > zaimplementowanie dokumentu, tylko dostajesz pensję i ewentualnie (o
    > > czym tutaj mówię) negocjujesz jakieś dodatkowe korzyści zależne od
    > > sprzedaży czy zysków z produktu, przy którym pracujesz.
    >
    > tyle ma do rzeczy, ze po roku czy 2, jestes w sytuacji, gdzie cala praca
    > ktora wlozyles, ma szanse nigdy nie ujrzec swiatla dziennego. jest to o
    > tyle wazne, ze jesli planowales szukac lepszej posady, a ten projekt
    > mial byc twoja karta przetargowa [na przyklad jest czeste wymaganie,
    > praca przy wydanej grze multiplatformowej badz AAA] - to nie masz nic do
    > pokazania, co bardzo wydatnie moze zmniejszyc twoje szanse na dobra
    > posade gdzie indziej. wiec starasz sie zrobic tak, zeby zwiekszyc szanse
    > na sukces.

    No i co, uważasz, że jeśli programista wynegocjuje sobie premię
    wypłacaną _w przypadku sukcesu_, to zmniejsza szansę produktu na
    sukces?

    > nie jest to jedyne wytlumaczenie. niekiedy bywa i tak, ze po dyskusji co
    > mozna by dodac, zeby bylo lepiej, ktos bez pytania zabiera sie i to robi
    > - ale tu juz wchodzimy w rejon fascynatow dla ktorych pieniadze nie maja
    > znaczenia pierwszorzednego, ktorych ty nazywasz naiwnymi.

    Nie nazywam. Fascynat, dla którego pieniądze nie mają pierwszorzędnego
    znaczenia może powiedzieć "kapitalista mnie dyma płacąc mi za mało,
    ale nie przeszkadza mi to zbytnio, bo pieniądze nie mają dla mnie
    pierwszorzędnego znaczenia, a za to mogę robić coś, co mnie
    fascynuje".

    Naiwny mówi "wcale nie jestem dymany, bo u nas w firmie panują
    partnerskie stosunki, po prostu nie moga mi zapłacić więcej, bo ich
    nie stać, a dla mnie nawet, że pracuję dłużej za mniej, bo dzięki temu
    gra ma większą szansę na sukces, a jak będzie sukces, to może korpo
    wykupi firmę i da mi podwyżkę, albo kto inny mi da więcej, bo będę
    miał grę z sukcesem w CV."

    > > Ale ja przecież mówię o premiach czy innych formach wynagrodzenia
    > > zależnych od tego jak się _rzeczywiście_ sprzedało, a nie od tego, jak
    > > się myślało, że się sprzeda. Ja mówię o tym, że programista mówi
    > > pracodawcy "ok, czasem się nie sprzeda tak, jak by się myślało, ale
    > > jakby się jednak tak sprzedało, to ja chcę 60tys premii (zakładając
    > > roczny czas trwania projektu), a jakby się sprzedało 5 razy lepiej, to
    > > chcę 120 tysięcy.
    >
    > czy w polsce naprawde norma jest takie podejscie? szefie, chce zarabiac
    > tyle i tyle, ale cos mi sie widzi, ze ten nowy projekt co to go mamy
    > zrobic to bedzie niezle cacko, to jak bedzie cacko, to ja chce extra
    > 100k, ok? a szef na to ok? i tak kazdemu pracownikowi?

    Nie wiem jak jest w Polsce, taka jest norma w startupach. Przy czym to
    raczej wygląda tak "szefie, dlaczego mam właściwie pracować tutaj,
    skoro gdzie indziej dają dwa razy tyle?" "Nie możemy dać więcej bo
    jesteśmy tylko skromnym startupem realizującym ryzykowny projekt z
    ograniczonym budżetem, ale możemy to skompensować udziałami, które,
    jeśli projekt wypali, mogą być warte setki tysięcy/miliony". Są też
    branże, gdzie nawet duże firmy wypłacają znaczące bonusy uzależnione
    od wyników jednostki organizacyjnej, jako sposób skuszenia i
    zmotywowania najlepszych pracowników. Czasem/często jest tak, że te
    premie nie są zagwarantowane w kontrakcie, ale i tak pełnią swoją
    rolę, bo firma czy branża ma taką reputację, że je wypłaca.

    > > Na ogół wygląda tak, że się lepiej zarabia. A jak się chce pracować w
    > > startupie, który gorzej płaci, bo nie ma kapitału, to oczekuje się w
    > > zamian dodatkowej formy wynagrodzenia zależnej od sukcesu tego startupu:
    > > premii zależnej od dochodów albo jakiejś formy udziałów w firmie.
    >
    > no to dodatkowa forma wynagrodzenia jest to, ze robi sie to co sie lubi
    > [jesli tak jest]. inna, niepewna, po ewentualnym sukcesie jest mozliwosc
    > przejecia przez wieksza firme, i szanse na robienie tego co sie lubi,
    > plus wieksze pieniadze, jesli to akurat wierci nam dziure w brzuchu.

    W każdej branży jest tak, że jak popracujesz dłużej, to dostajesz
    większe pieniądze.

    > zapytaj swoich znajomych z tego studia, ktore padlo, czy oni sie starali
    > o takie premie od dochodow badz udzialy w firmie, czy je dostali i
    > jakich rzedow to sa kwoty, powedzmy procentowo w stosunku do
    > wynagrodzenia. bardzo jestem ciekaw odpowiedzi bo nie wydaje mi sie,
    > zeby to bylo takie hop-siup.

    Ale przecież ja właśnie twierdzę, że tych premiii nie ma. One by były,
    gdzyby niskie płace w branży były uzasadnione wysokim ryzykiem. Z
    faktu, że tych premii nie ma, wynika jasno, że ryzyko nie ma nic do
    rzeczy.

    > > Nie wiem jak rozumiesz tutaj "często" ale jak często to by nie było, to
    > > te, które zarabiają, zarabiają łącznie więcej, niż łącznie tracą te,
    > > które tracą - inaczej nikt nie wchodziłby w ten biznes z milionami dolarów.
    >
    > pewnie wiesz tez, ze bogaca sie najbogatsi, a biednieja najbiedniejsi.
    > ryzyko i wyrzeczenia podejmuja ci, ktorzy widza w tym wyjsciu szanse na
    > sukces, a nie ci, ktorzy tego robic nie musza. oczywiscie, ze branza
    > przynosi zyski finansowe, jakze by inaczej. jednak upadki firm to nie
    > tylko strata pieniedzy, liczy sie tez stracona wartosc interektualna,
    > niewykorzystane potencjalnie swietne pomysly, a jesli popatrzec bardziej
    > personalnie to bywa ze zniszczone marzenia i wstrzymane sciezki kariery
    > - ale tego sie nie wlicza.

    Ale to tylko tym gorzej dla programisty: to jego stratą są zniszczone
    marzenia, wstrzymane ścieżki kariery itd. itd. Kapitalista za to rzuca
    100 milionów w pięć projektów i za rok zbiera 120 milionów przychodu,
    a nic go nie obchodzi, czy z tych 5 projektów 3 nigdy nie zostały
    dokończone, a 1 sprzedał się tak słabo, że studio padło i ludzie
    wylądowali na bruku. Dla kapitalisty liczy się tylko że stopa zwrotu
    jest 20% w skali rocznej, a ryzyko to są takie numerki w Excelu
    mówiące o prawdopodobieństwie, że to jednak nie będzie 20%, tylko 10%
    albo 5%.

    > jesli pracujesz w studiu, ktoremu grozi
    > zamkniecie, masz do splacenia kredyty to nie interesuje cie jak ma sie
    > branza w ogolnym rozrachunku. jasne, ze mozna powiedziec, ze sa zyski,
    > jest super. przeciez nikt nie wchodzi w nic jesli nie rokuje to dobrze.
    > ty podchodzisz do tematu globalnie, ja staram ci sie podawac blizsze
    > zyciu przyklady i na ich podstawie cos wnioskowac. ale cos chyba
    > odchodzimy od tematu.

    No ale właśnie dlatego, że nie patrzysz globalnie, to szef może cię
    okłamywać, że nie stać go, żeby płacić ci więcej, a ty mu wierzysz, bo
    to taki fajny koleś, z którym razem gracie w counterstrike'a.

    > > Teraz wydaje mi się, że ty mierzysz innych swoją miarą, a konkretnie
    > > przez pryzmat znanego tobie biznesu growego. Bo ja mam takie wrażenie,
    > > że to strasznie hermetyczne środowisko, ale biznes aż taki nie jest.
    > > Jeśli np. dobrze znasz C++, struktury danych, programowanie
    > > wielowątkowe, dobre praktyki itd., to możesz liczyć na nieźle płatną
    > > pracę i dość szybką progresję zarobków.
    >
    > ale ja nie mowie, ze nie mozesz liczyc. wszystko co wspomnialem, to to,
    > ze programista gier moze miec w braki w pewnych zagadnieniach, ktore sa
    > wazniejsze z punktu widzenia potencjalnego pracodwcy. doszkalanie sie w
    > tych zagadnieniach moze troche potrwac a doswiadczenia i tak nie da sie
    > nauczyc. gorsza pozycja startowa, ale niekoniecznie przegrany wyscig.

    Ta "gorsza" pozycja startowa objawia się tylko tym, że płacą ci mniej.
    Ale jeśli i tak płacą lepiej niż przy grach, to ona wcale
    niekoniecznie jest taka znowu "gorsza".

    Z drugiej strony mam swoje przypuszczenie, że z brakami w "pewnych
    zagadnieniach" jest raczej tak, że te zagadnienia to niekoniecznie
    brak znajomości SAP czy czegotam, tylko np. umiejętność pisania
    programów tak, żeby się nie wywalały. Nie ujmując niczego dobrym i
    kompetentym programistom gier, którzy wiem, że istnieją, to sam fakt,
    że takie zdarzenie w grze jest czymś, na co producent może sobie
    pozwolić (bo najwyżej wyda patcha), powoduje, że "programista gier
    może mieć braki" w programowaniu tak w ogóle. Dlatego też nie ma
    pozycji przetargowej, bo ze swoimi umiejętnościami wcale nie znajdzie
    dobrze płatnej pracy gdzie indziej. Z kolei doświadczony programista,
    jeśli chce pracować przy grach, musi konkurować cenowo z takim
    patałachem, bo jak zażąda więcej, to pracodawca zatrudni zamiast niego
    patałacha. W branżach, gdzie oprogramowanie nie ma prawa się zbyt
    często wywalać, nie da się tego zrobić, dlatego doświadczony
    programista - pomijając nawet jego obycie z tą czy inną specyficzną
    technologią czy dziedziną biznesu - ma dobrą pozycję przetargową, już
    z samego tego tyułu, że kod pisany przez iego rzadziej się wywala.

    > >> bez przesady, zaczeli kodowac pod x360 i ps3 co bylo naturalnym krokiem
    > >> w ich karierze...
    >
    > > Na ile rozumiem to są jednak zupełnie inne architektury i tricki też są
    > > inne?
    >
    > jezeli jestes swietnym inzynierem to mozesz spokojnie przejsc z ferrari
    > do boeinga i krzywda ci sie nie stanie. jasna sprawa, ale to nie zmienia
    > faktu, ze lepiej odlanazlbys sie przechodzac na przyklad do lamborghini.
    > szczegolnie jesli naprawde lubisz samochody sportowe.

    Tym bardziej, dlaczego inżynier pracujący w Ferrari miałby dostać
    lepszą ofertę od Boeinga niż od Lamborghini?

    > nie, to nie tak. jezeli lubisz samochdy sportowe, to nie bedziesz sie
    > przejmowal tym, ze kolega z boeinga za rozpracowywanie konsoli pilota
    > czy aurodynamiki ogona dostaje wiecej niz ty, bo ty za mniejsze
    > pieniadze bawisz sie w rozpracowywanie optymalnego ksztaltu maski i
    > spojlera - plus, robisz tak, zeby bylo ladne, a nie tylko funkcjonalne.
    > mozesz isc do boeinga i o tym wiesz, ale jesli boeing placi 10% wiecej?
    > nie warto. 20% wiecej? 30% moze, zalezy od tego jak bardzo cenisz sobie
    > prace z tym co lubisz, i jak bardzo twoja sytuacja zyciowa ci na to pozwala.

    I dlatego też ludzie, którzy pracują przy rozpracowaniu optymalnych
    kształtów dla samochodów sportowych są znacznie słabiej opłacani niż
    ich koledzy na podobnych stanowiskach w Boeingu. Tylko że chyba jednak
    nie?

    Also, z mojej orientacji wynika, że dla kogoś przechodzącego z gier do
    biznesu będzie raczej więcej niż 30%. Naturalnie o ile jest kolesiem,
    który potrafi pisać program, który się nie wywala co chwila.


  • 124. Data: 2011-10-05 14:57:26
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: Wojciech Jaczewski <w...@o...pl>

    Andrzej Jarzabek wrote:

    > [...] W branżach, gdzie oprogramowanie nie ma prawa się zbyt
    > często wywalać, nie da się tego zrobić, dlatego doświadczony
    > programista - pomijając nawet jego obycie z tą czy inną specyficzną
    > technologią czy dziedziną biznesu - ma dobrą pozycję przetargową, już
    > z samego tego tyułu, że kod pisany przez iego rzadziej się wywala.

    A podczas rekrutacji i tak nikt nie będzie w stanie tego ocenić, bo skąd
    weźmie do zweryfikowania kod napisany przez kandydata, a będący własnością
    firmy, z której kandydat odchodzi... więc raczej liczy się tu dar
    przekonywania, wzmacniany przez doświadczenie w działce, którą akurat
    rekrutujący sobie ceni.


  • 125. Data: 2011-10-05 15:54:31
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 5, 3:57 pm, Wojciech Jaczewski <w...@o...pl> wrote:
    >
    > > technologią czy dziedziną biznesu - ma dobrą pozycję przetargową, już
    > > z samego tego tyułu, że kod pisany przez iego rzadziej się wywala.
    >
    > A podczas rekrutacji i tak nikt nie będzie w stanie tego ocenić, bo skąd
    > weźmie do zweryfikowania kod napisany przez kandydata, a będący własnością
    > firmy, z której kandydat odchodzi... więc raczej liczy się tu dar
    > przekonywania, wzmacniany przez doświadczenie w działce, którą akurat
    > rekrutujący sobie ceni.

    E tam, przecież pisanie kodu, który się nie wywala to przede wszystkim
    kwestia stosowania odpowiednich praktyk czy technik, o które jak
    najbardziej można wypytać. Sam kod jest zazwyczaj bezużyteczny do tego
    celu, bo jest wynikiem pracy kilku ludzi na przestrzeni jakiegośtam
    czasu.


  • 126. Data: 2011-10-06 07:32:58
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: "sielim" <s...@t...tez.wp.pl>

    Użytkownik "Andrzej Jarzabek" <a...@g...com> napisał w
    wiadomości
    news:f4d0d87e-2bfe-439f-a5b7-b0087088e355@j1g2000yqj
    .googlegroups.com...

    >> Ja nie określiłbym większości gier, w które gram albo które widzę jako
    >> wybitnie innowacyjne. Zresztą moi znajomi pracujący nad grami tez
    >> raczej nie określają tego, nad czym pracują (lub pracowali) jako
    >> wybitnie innowacyjne.

    >> inny kolega przeszedl z gier do
    >> kodowania systemow bankowych i wspominal, ze to zupenie inna bajka i na
    >> innowacje, easter eggs i dodatki nie ma miejsca bo wytyczne sa szegolowo
    >> podane.

    >Są różne systemy, jedne są innowacyjne, inne nie. Często też jest tak,
    >że żeby wprowadzać innowacje trzeba się jakoś tam znać na biznesie,
    >więc być może w przypadku twojego kolegi szalenie innowacyjną pracę
    >wykonuje tek, kto pisze owe wytyczne? Może twój kolega nawet nie
    >potrafi ocenić, jak innowacyjne są te szczegółowe wytyczne?
    >
    >Poza tym zgaduję, że chodzi o bankowość detaliczną? To jest temat, na
    >którym ja się z kolei nie bardzo znam (mam z tą branżą do czynienia
    >tylko jako klient), ale tak na czuja (i z rozmów z moimi znajomymi)
    >odnoszę wrażenie, że to rzeczywiście dziedzina biznesu, w której jest
    >bardzo mało innowacji (technicznej, innowacyjności "produktów
    >bankowych" nie podejmuję się oceniać).

    Punkt widzenia zależy od miejsca posadowienia :)
    Ja siedzę w branży bankowej i ostatnio więcej robię w Visual Fox Pro
    opartym o bazę DBF, niż np. w Javie i na relacyjnych bazach danych.
    Nazywając wprost: odczuwam to jako cofanie się. Tylko się ciąć :)

    Jest bardzo duże parcie wewnętrzne (zespoły programistów itp)
    na wymianę technologii na nowsze, ale jest to bardzo długotrwały,
    żmudny proces, obarczony ogromnymi ryzykami, których
    'sponsor' nie chce na siebie brać.
    Spowolnienie całego procesu wymiany technologii skutkuje kolejnymi
    aspektami, które powodują wzmacniające sprzężenia zwrotne: np.
    rotacja pracowników szybsza, niż wprowadzane zmiany. Jeśli
    technologia rozwija się wolno, to ambitni, nastawieni na rozwój
    pracownicy, jakby to powiedzieć: konie pociągowe przemian
    - wyłączają się z tego procesu zniechęceni jego bezwładnością.
    Główny ciężar wprowadzania zmian spada na pracowników
    'stabilnych' - czyli tych, którzy siedzą po uszy w starych technologiach,
    a nowych dopiero się uczą 'gdzieś na boku'. I tu nie chodzi o naukę
    nowinek technogicznych, ale o naukę podstaw np. programowania
    obiektowego. Między mentalnością człowieka, który od zawsze pisał
    w FoxPro (jeszcze w DOSie, od niedawna dopiero bawi się VFP)
    a mentalnością człowieka, który od dawna pisze na serwery aplikacyjne
    w Javie(i pochodnych) czy rozwija oprogramowanie usługowe w .NET
    - istnieje ocean niezrozumienia.
    Dla pierwszego "rozwój" oznacza podpięcie pod relacyjną bazę danych i
    wprowadzenie transakcyjności do jego systemu, wprowadzenie jednego
    systemu logowania (log4fox/log4net), połączenie danych i metod w obiekty,
    próby rozwarstwienia kodu wg. idei MVC. Drugi ma to wszystko
    'od zawsze' we frameworkach i rozwiązuje problemy na zupełnie innym
    poziomie i przeżywa katusze, kiedy analizuje, jakie problemy tygodniami
    rozwiązują jego koledzy (np. ustanowienie mechanizmó pilnujących zakresy
    transakcji, jednolita obsługa błędów, podstawowe błędy przy stosowaniu
    wzorca singleton, rozpychanie metod, czyli wrzucanie logiki biznesowej
    do obiektów danych danych - bo na tym polega obiektowość ... )
    Itp.
    Ale chyba się rozpisałem nie na temat :)
    W każdym bądź razie - Ci, co uważają, że ich praca jest mało innowacyjna
    - niech się dobrze wczytają w powyższe :)


  • 127. Data: 2011-10-06 08:27:44
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: " " <f...@g...SKASUJ-TO.pl>

    Wojciech Jaczewski <w...@o...pl> napisał(a):

    > Andrzej Jarzabek wrote:
    >
    > > [...] W branżach, gdzie oprogramowanie nie ma prawa się zbyt
    > > często wywalać, nie da się tego zrobić, dlatego doświadczony
    > > programista - pomijając nawet jego obycie z tą czy inną specyficzną
    > > technologią czy dziedziną biznesu - ma dobrą pozycję przetargową, już
    > > z samego tego tyułu, że kod pisany przez iego rzadziej się wywala.
    >
    > A podczas rekrutacji i tak nikt nie będzie w stanie tego ocenić, bo skąd
    > weźmie do zweryfikowania kod napisany przez kandydata, a będący
    własnościÄ
    > …
    > firmy, z której kandydat odchodzi... więc raczej liczy się tu dar
    > przekonywania, wzmacniany przez doświadczenie w działce, którą akurat
    > rekrutujący sobie ceni.
    >

    mz wywalanie sie programu nie tyle zalezy od nieznajomosci
    programowania (bo mz bardzo unikalne sa sytuacje ze program
    wywala sie na samym sobie) tylko od nieznajomosci systemu
    np jak ja pisze programy to one raczej nigdy sie nie wywalaja
    jakos nie zdarza mi sie, natomiast gdy swego czasu pisalem
    kod pod zupelnie nieznany system (iosa i grand central ddispatch )
    to aplikacja wywalala sie i owszem i wogole bylo trzeba
    kombinowac dosyc dlugo by sie nie wywalala - ale wywalala
    sie na systemie - to ze programista pisze niewywalajace sie
    programy na systemie A nie znaczy mz wogole ze nie beda
    sie z poczatku wywalaly na systemie B w nowej robocie






    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 128. Data: 2011-10-06 09:08:22
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: Andrzej Jarzabek <a...@g...com>

    On Oct 6, 9:27 am, " " <f...@g...SKASUJ-TO.pl> wrote:
    >
    > mz wywalanie sie programu nie tyle zalezy od nieznajomosci
    > programowania (bo mz bardzo unikalne sa sytuacje ze program
    > wywala sie na samym sobie) tylko od nieznajomosci systemu
    > np jak ja pisze programy to one raczej nigdy sie nie wywalaja
    > jakos nie zdarza mi sie, natomiast gdy swego czasu pisalem
    > kod pod zupelnie nieznany system (iosa i grand central ddispatch )
    > to aplikacja wywalala sie i owszem i wogole bylo trzeba
    > kombinowac dosyc dlugo by sie nie wywalala - ale wywalala
    > sie na systemie - to ze programista pisze niewywalajace sie
    > programy na systemie A nie znaczy mz wogole ze nie beda
    > sie z poczatku wywalaly na systemie B w nowej robocie

    Jeśli jest dobrym programistą, to znaczy. Właśnie ty (czy persona
    kreowana przez ciebie na grupie) świetnie ilustrujesz moją tezę:
    jesteś kiepskim programistą, co bez problemów wyjdzie przy dowolnym
    interview, więc możesz znaleźć nisko płatną pracę przy jakichś
    gierkach czy innych duperelach na iPhone, ale raczej nie dostaniesz
    dobrze płatnej pracy przy produkcie, gdzie od niezawodności dużo
    zależy.


  • 129. Data: 2011-10-06 09:55:36
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: " " <f...@g...SKASUJ-TO.pl>

    Andrzej Jarzabek <a...@g...com> napisał(a):

    > On Oct 6, 9:27=A0am, " " <f...@g...SKASUJ-TO.pl> wrote:
    > >
    > > mz wywalanie sie programu nie tyle zalezy od nieznajomosci
    > > programowania (bo mz bardzo unikalne sa sytuacje ze program
    > > wywala sie na samym sobie) tylko od nieznajomosci systemu
    > > np jak ja pisze programy to one raczej nigdy sie nie wywalaja
    > > jakos nie zdarza mi sie, natomiast gdy swego czasu pisalem
    > > kod pod zupelnie nieznany system (iosa i grand central ddispatch )
    > > to aplikacja wywalala sie i owszem i wogole bylo trzeba
    > > kombinowac dosyc dlugo by sie nie wywalala - ale wywalala
    > > sie na systemie - to ze programista pisze niewywalajace sie
    > > programy na systemie A nie znaczy mz wogole ze nie beda
    > > sie z poczatku wywalaly na systemie B w nowej robocie
    >
    > Je=B6li jest dobrym programist=B1, to znaczy. W=B3a=B6nie ty (czy persona
    > kreowana przez ciebie na grupie) =B6wietnie ilustrujesz moj=B1 tez=EA:
    > jeste=B6 kiepskim programist=B1, co bez problem=F3w wyjdzie przy dowolnym
    > interview, wi=EAc mo=BFesz znale=BC=E6 nisko p=B3atn=B1 prac=EA przy jakich=
    > =B6
    > gierkach czy innych duperelach na iPhone, ale raczej nie dostaniesz
    > dobrze p=B3atnej pracy przy produkcie, gdzie od niezawodno=B6ci du=BFo
    > zale=BFy.

    szczerze mowiac to z tego co zauwazem jestem programista
    kiepskim jak i nazwijmy to 'fenomenalnym (dosyc oryginalnym)
    _zarazem_, zalezy od platformy i wielu innych rzeczy i zmienia sie
    tez z doswiadczeniem i td, jest to dosyc normalne (jak kazdy),
    trzeba przejsc ciezka i dluga droge by dobrze trzaskac w jaichs
    dziedzinach, zauwazam jednak postep itd, ogolnie umiem
    obecnie cos zrobic pod winapi, ogl i iosem, moje programy
    w c sa uwazam dosyc eleganckie i oryginalne,









    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/


  • 130. Data: 2011-10-06 10:54:18
    Temat: Re: Dlaczego w branży rozrywkowej najsłabiej płacą?
    Od: " " <f...@g...SKASUJ-TO.pl>

    no moze dodam ze we fenomenalnym jestem tylko 'ewentualnie'
    i 'w pewnym sensie' ;-) (glownie cenie sobie swoje obmyslone
    poprawki do c), wogole to na pewno bede lepszym specem za
    jakis czas, kwestia przepracowania tematow po prostu, np
    teraz staram sie dowiedziec czegos nt jak dobrze zrobic dzwiek
    pod winapi - jest to od cholery do czytania, tak naprawde na
    wiele tygodni studiow, czegos sie dowiem to bede ciut
    lepszym programista - i tak to jest; co do poziomu na skali
    ekspertow od 1 (I.1.) do 9 (III.3.) to juz mowilem lokuje sam
    siebie jako poczatkujacy sredniozaawansowany (II.1.)


    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

strony : 1 ... 12 . [ 13 ] . 14 ... 18


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: