eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.misc.telefonia[z archiwum ą]czesc 6
Ilość wypowiedzi w tym wątku: 1

  • 1. Data: 2010-01-02 22:04:32
    Temat: [z archiwum ą]czesc 6
    Od: "brum" <b...@o...eu>

    Janusz M. Kamiński, 7 listopada 2003 12:18, Błękitna Trylogia TP 2 - EPIZOD
    IV

    Wszystko, co ma swój początek, ma również swój koniec... Każdy koniec, jest
    początkiem czegoś nowego...

    EPIZOD IV
    Nowa nadzieja

    Rozdział 1: The day after...

    Dwutygodniowa bitwa o CLIP z Błękitnymi siłami TP dała w kość mojej
    słuchawce. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - z racji
    tego, że jest to dość nowy telefon, można uznać go w końcu za w pełni
    dotarty - a to z kolei oznacza, że dzwonić można bez obaw o jego
    uszkodzenie:-). Niestety - zapomniałem go ostatnio zatankować.. Krótki rzut
    oka na stan naładowania baterii utwierdził mnie w przekonaniu, że na długie
    pogaduchy nie ma możliwości. No - ale podziękować za CLIP'a wypada...
    Dochodziła godzina 16:15 - odruchowo wybrałem magiczny ciąg znaków 9393
    zastanawiając się jednak, czy ona biedna to zniesie. Ona - znaczy słuchawka.
    Nie Błękitna :-) Gdy wciskałem ostatnią trójkę w numerze przez głowę
    przeleciała niczym pocisk myśl: 16:15? Przecież tam teraz panuje Sajgon...
    Przed oczami stanęło mi wahadełko naprzemiennie wskakujące na pola:
    "dodzwoni się" i "zajęte"...O dziwo - nagle stanęło na polu nr 1 a w
    słuchawce usłyszałem znajome Tudum....tudum...tudum....i czuły Głos Kryśki.
    To zaraz... co ja chcę od nich? Aaa - podziękować! Ale coś jeszcze
    chciałem.... Mail? Jaki mail? Aaaa! Mail od Bardzo Ważnego Dyrektora! Jak to
    było...: "Odpowiem krótko bo nie jestem literatem - przy pierwszym kontakcie
    po podaniu żądanych informacji ustalamy z klientem hasło które potem może
    przekazać komu chce na własną odp." Hmm - o ile pamiętam, to pierwszy raz
    jest zwykle przed trzecim... Halo! Widział ktoś gdzies moje hasło? Nie??
    O... Swoją drogą- ciekawe, dlaczego nic nie wiedziałem o tym, że Błękitna
    Linia TP ma opcję hasła... No tak... ktoś zapomniał w ogóle włożyć
    informacji do rachunków o tym, że Blue Lajn żyje... Ale skoro BWD mówi
    (przepraszam - pisze), to znaczy tak jest.
    - "Informacja i zamawianie usług - prosimy wybrać jeden" - zakomunikowała w
    międzyczasie Smutna Rzeczywistość... Ach.. no tak. Wybrać trzeba. To ja może
    podziekuję im później... Teraz pragnę tylko jednego... Hasła. Gdzieś wróciły
    wspomnienia z czasów podwórka i harcerstwa oraz wszelkiego typu kombinacji
    hasło - odzew... O własnie..a czy można na hasło uzyskiwać od Błękitnej
    Linii TP odzew? Tyle teraz pajęczarzy... Ostatnio nawet na Gadu Gadu ktoś
    się podszywał pod właścicieli serwisu i prosił o podanie hasła w celu
    autoryzacji. A jeżeli tu jest podobnie? Hmm - to jak to było? Usługi to
    przycisk 1? OK - klik - 1. Sygnał...
    Już? Tak szybko? A gdzie procedura przygotowania klienta poprzez masaż
    przepony oraz dotlenienie mózgu? Jakiś wdech - wydech?
    - "Przepraszamy... Wszyscy nasi doradcy realizują połączenia na innych
    liniach. Przewidywany czas oczekiwania na połączenie - powyżej trzech
    minut....". Kamień spadł mi z serca. W ostatniej chwili, gdy spadał udało mi
    się odepchnąć telefon ratując konającą baterię...
    Właśnie - bateria... Czy wytrzyma?
    Była to ostatnia myśl, jaka przebiegła mi przez głowę, bowiem sekundę
    później umysł został owładnięty mackami uwertury hotelowej sączącej się z
    głośnika telefonu...



    Rozdział 2: Błękitna fizyka

    [9 minut później...]

    - Dzień Dobry, <imię i nazwisko> - w czym mogę pomóc? - usłyszałem dobrze
    znaną formułkę
    - Janusz Kamiński - przedstawiłem się równie uprzejmie - witam.
    - Dzień dobry panu - damski głos zdawał się mieć do perfekcji opanowaną
    zasadę akcja - reakcja.
    - Podobno można sobie założyć hasło na konto, przy połączeniach z Błękitną
    Linią - zacząłem nieśmiało - czy prawdą jest, jakoby iż?
    - Tak.
    O - i to mi się podoba. Krótko, zwięźle i szanując gardło swe.
    - To ja bym bardzo coś takiego poprosił - i choć pani tego zobaczyć już nie
    mogła, na mej twarzy odcisnął się dyżurny uśmiech nr 5.
    - Aaaaale proszę pana, - w jej głosie dało się wyczuć wyraźne zadowolonie,
    które można opisać dwoma słowami: "Mam cię!" - pan dzwoni nie ze swojego
    numeru telefonu.
    - Owszem - ze swojego - zeznałem zgodnie z prawdą.
    W końcu telefon, z którego dzwonię jest jak najbardziej moją własnością...
    No dobra - Gosi też, choć zacząłem się zastanawiać, czy w tym przypadku nie
    powinienem przenieść na grunt praktyczny starego powiedzonka mówiącego o
    tym, że co twoje, to i moje, a co moje, to tobie nic do tego... Ale tylko
    tak dla potrzeb sprawy!. W końcu to nie ja zacząłem być taki dokładny i to
    pamiętny Głos chciał numer linii i numer telefonu. Ach.. Dlaczego ja nie
    podałem wtedy numeru seryjnego....
    - To jest pani Małgorzata <...> - zawyrokowała pani.
    - Tak - potwierdziłem. A ja mam pełnomocnictwo do zarządzania tą linią.
    - Ale ja z tą panią tylko mogę...- odpowiedziała niewiasta.
    Hmm - i ja nic o tym nie wiem? Ciekawe....
    - Hasło tylko pani... - ciągnęła dalej konsultantka, a mi się oczy robiły
    coraz większe i nieśmiało zacząłem sprawdzać, czy ja aby napewno zadzwoniłem
    na Blue Line, a nie na jakieś Party Line...
    - Ale to, aby pani porozmawiała z panią Małgorzatą jest awykonalne -
    starałem się nie dać zbić z tropu
    - Wykonalne? - zapytała bokistka
    - Nie - jest niemożliwe.
    - No tak, ale to ta pani jest właścicielką.
    - Zgadza się - z uporem maniaka broniłem swojej sprawy - ale moje
    pełnomocnictwo pozwala mi na całkowite zarządzanie tą linią. Włącznie z jej
    likwidacją, jeżeli będę miał na to ochotę. A jeżeli w pełnomocnictwie jest
    określone, że "bez ograniczeń", to oznacza to tyle, że mogę założyć hasło.
    - Tak. Ale ja nie widzę tutaj tego, żeby pan... Ja mam tylko panią
    Małgorzatę i dlatego mówię... - ciągnęła pani z pewną dozą nieśmiałości...
    - Ale zaraz, moment - przerwałem pani pogłębiający się stań zakłopotania -
    chce mi pani powiedzieć, że takiego pełnomocnictwa pani w ogóle nie ma???
    - No ja w systemie to nie widze tego... - odparła konsultantka. - A ja nie
    mam dostępu do teczek..
    - Wie pani co? - przerwałem ponownie błękitny tok myślenia
    - Tak? - zaciekawiła się bokistka
    - Mnie zastanawia tylko jedna rzecz w związku z tym...Jeżeli mnie nie ma w
    systemie, to jakim cudem aktywowałem usługę CLIP dwa dni temu?
    - Proszę pana...- konsultantka próbowała rozpaczliwie znaleźć wyjście z tej
    trudnej sytuacji - to jest w teczkach... a ja tutaj tych teczek nie mam...
    Hmm - trzeba kuć żelazo, póki gorące - myślę sobie...
    - Nie, no ja to rozumiem, ale konsultanci, z którymi rozmawiałem nigdy nie
    biegali do teczek, żeby szukać papierów... W słuchawce dał się słyszeć
    nieśmiały śmiech pani konsultantki i odgłosy szukania czegoś w systemie...
    - Proszę pana - rzuciła po chwili ciszy błękitna bokistka - czy pan jest pod
    tym numerem telefonu?
    - Tak
    - To ja sprawdzę jeszcze głębiej (??????) i oddzwonię do pana, dobrze? Ja
    muszę mieć to zapisane tutaj, jeśli to gdzieś będzie, to nie będzie
    problemu.
    Zaraz - moment - pomyślałem sobie. To najpierw problem był, bo nie
    właściciel i nawet jak jest pełnomocnictwo, to nie można... Teraz się
    okazuje, że jak się pełnomocnictwo znajdzie, to można. Ciekawe....
    - Jak tylko poszukam, to oddzwonię- dobrze? - dopytała bokistka.
    - Dobrze, dziekuję - będę czekał. W ciągu jakiego czasu mogę liczyć na
    kontakt z pani strony? - zapytałem przezornie.
    - A proszę mi podac jeszcze raz numer telefonu...
    - Numer warszawski - <cenzura> :)
    - W ciągu dziesięciu minut do pana oddzwonię - zawyrokowała miłym głosem
    bokistka. Nagle ze słuchawki mojego telefonu wydobył się cichutki pisk.. To
    bateria dawała mi znaki, że jeżeli zaraz nie skończę, to ona skończy
    pierwsza. Rzuciłem więc czym prędzej:
    - Ślicznie dziękuję! I czekam! - i biegusiem odstawiłem słuchawkę na bazę.
    Niech bateria też coś ma z życia...


    Rozdział 3: Matrix - Reaktywacja

    (17 minut później)

    Sekundnik mojego zegarka nieubłaganie pokonywał kolejne kreseczki na
    cyferblacie. Cyk...cyk....cyk... cykanie zostało nagle zakłócone przez
    melodię Entertainer, znaną szerszej społeczności, jako główny motyw muzyczny
    z filmu Żądło. Ach! No tak! Dzwoni moja stacjonarka... Szybki rzut oka na
    wyświetlacz.. O! Błękitna Linia TP (bo z bardzo dziwnego i niewarszawskiego
    numeru :). Mam tylko nadzieję, że bateria to wytrzyma....
    - Tak, słucham? - z drżącym głosem odebrałem to połączenie. To była błękitna
    bokistka...
    - Dzień dobry, <imię i nazwisko> - Telekomunikacja Polska, obiecałam, że do
    pana oddzwonię.
    - Och dzień podły! - odparłem z wyraźną radością w głosie. Cieszę się, że
    panią słyszę. Już zaczynałem się martwić...
    - Prosżę pana - jest problem.
    No tak... nic nowego. Można powiedzieć, że problem, to moje trzecie imię..
    - A w czym jest ten problem? - zapytałem z zainteresowaniem.
    - Niestety nie mam pańskiego pełnomocnictwa. Jest brak danych w systemie.
    - Słucham????
    - No - jest brak danych. Jest pusta kartoteka...
    - Czyli w ogóle nie ma pani tego pełnomocnictwa??? - zapytałem z
    niedwierzaniem
    - No nie mam.. Nic tu nie mam w systemie....że jest pan pełnomocnikiem..
    - Hmm - to ja mam jedno pytanie... Aktywowałem sobie parę dni temu CLIP'a i
    jeżeli pani twierdzi, że nie ma moich danych w systemie, to zastanawiam się,
    na jakiej podstawie dokonano aktywacji tej usługi...
    - No właśnie ja też nie wiem. Chyba tylko podawał pan numer ewidencyjny
    - Nie - odparłem ponownie zgodnie z prawdą. - Nie podałem ani razu swojego
    numeru ewidencyjnego...
    - To dziwne, że ktoś to w ogóle przyjął - zawyrokowała błękitna bokistka. -
    Ja sprawdziłam i nie mam..
    - No dobrze, ale ja mam dokument, który świadczy o tym, że mam takie
    pełnomocnictwo...- zaczynałem być coraz bardziej stanowczy.
    - Ale ja tego nie widzę proszę pana...
    Hmm - ja tego też nie widzę - pomyślałem sobie i zacząłem zastanawiać się,
    kto może dysponować numerem telefonu do braci Wachowskich. Może kupią ten
    scenariusz...
    - Ja nie twierdzę, że pan nie ma tego pełnomocnictwa - kontynuowała
    bokistka - ale ja w systemie tego nie widzę.
    - Ja rozumiem, że pani tego nie widzi, ale...
    - A wie pan - przerwała mi błękitna bokistka - hasło, to taka rzecz, że
    tylko abonent... Hmm - znów inna wersja... Znaczy prawda to, że kobieta
    zmienną jest...
    - Moment - tym razem przerwałem naszą oralną rozrywkę - ja panią rozumiem,
    ale z mojego i z prawnego punktu widzenia ja mam uprawnienia do zarządzania
    tą linią takie same jak jej właściciel.
    - Ja bym proponowała - tym razem przerwanie nastąpiło na odcinku bokistki -
    jeżeli nie sprawi to panu trudności, udanie się na ul. Jarosławską i
    wyjaśnienie tej sytuacji...
    - Nie - to nie jest najlepszy pomysł. Choćby dlatego, że ja już w Biurze
    Obsługi byłem.. kiedyś. I przy okazji tamtej wizyty zostało ustanowione
    pełnomocnictwo.
    - No rozumiem, rozumiem...
    - No i...święty spokój jak widać...był - kontynuowałem ponownie przerwaną
    myśl...
    - TO jest czysta kartoteka i nie mam przedstawiciela i... - próbowała coś
    nieśmiało tłumaczyć błękitna bokistka. - Wie pan, ja też mam pewne sprawy i
    nie mogę tak, sama... No tak.. sama w taką noc, to strach...
    - Proszę pani - ja panią rozumiem, ale jest nadal jedno, zasadnicze pytanie.
    Jeśli tam nie ma żadnych danej w tej kartotece...
    - Tak - czystą mam - wtrąciła nieśmiało konsultantka - przedstawiciela brak.
    - Aha.. odparłem dokumentnie zmieszany. Czy to aby napewno TA infolinia?
    Hmm - Jeśli tam nie ma przedstawiciela, to na jakiej podstawie prawnej
    dokonano mi aktywacji usługi?
    - Nie wiem właśnie, dlaczego nikt tego nie sprawdził.
    - Było sprawdzane, bo sprawa z aktywacją CLIP-a toczyła się blisko 2
    tygodnie...
    - Nie wiem - odparła bokistka. Może ktoś to zrobił dla świętego spokoju,
    albo coś....Ja pytałam kierownika i nie mam...
    - Aaa - klient w krawacie jest mniej awanturujący się? - poleciałem Misiem
    - Taaaa - odparła z uśmiechem bokistka. - Dlatego oddzwoniłam - obiecałam
    przecież...
    - Cieszę się. Jeśli mogę coś podpowiedzieć, to to było załatwiane w biurze
    obsługi klienta na ulicy Twardej..
    - No ja rozumiem...Ale my nie mamy wglądu do dokumentów - odparła BB
    (Błękitna Bokistka)- Na przykład ja jestem teraz w Radomiu
    Hmm - to pytanie brzmi: co pani w takim układzie sprawdzała, skoro nie mają
    wglądu do dokumentów... Ciekawe...
    - W Radomiu??? - zapytałem z niedowierzaniem
    - Tak. I ja nie mogę wejść w archiwum - to mogą załatwić jedynie w
    Warszawie...
    - No dobrze - znów wyciągnąłem pomocną dłoń - a czy z BOK na Twardej nie
    mogą państwu przefaksować pełnomocnictwa?
    - A jest BOK na Twardej? - odpowiedziała pytaniem na pytanie BB
    - No było kiedyś Biuro Obsługi...
    - Ale nie ma go już - ripostowała BB
    - Uhu... odparłem
    - nie ma, nie ma - potwierdziła BB
    - A gdzie jest teraz BOK na Twardej?
    - Tylko na ulicy Jarosławskiej i tam się załatwia - odparła BB
    - Czyli rozumiem, że dane z ul. Twardej zostały przesłane na ul.
    Jarosławską?
    - Noo - zaczęła nieśmiało BB - jeśli tam jest archiwizacja teczek z tego
    rejonu, to tak. Ale...czy na rachunku nie pisze, jakie to jest miejsce? -
    zaczęła głosno zastanawiać się granatowa bokistka...- a nie... nie pisze...
    Ale to niech pan na tej Jarosławskiej to wyjaśni sobie
    - Niestety - w moim przypadku jest to niewykonalne, dlatego, że w tym
    czasie, kiedy otwarty jest BOK na Jarosławskiej, to ja pracuję.
    - Aha, aha. - potwierdziła konsultantka.
    Chciałem zaśpiewać: Da, da da.. - ale przypomniałem sobie, że przecież to,
    że sam się stawię w BOK to nic mi nie da.
    - Czyli rozumiem, że mam dokument, który jest do niczego? - zagadnąłem z
    nieco innej beczki
    - Nooo... nie wiem, co mam panu odpowiedzieć...
    - To może pani mi podpowie, czy mam go w ramki oprawić? - zapytałem ze
    śmiechem w głosie
    - Nie - ale jakby znalazł pan chwilę czasu...
    - Nie - bo za chwilę się okaże, że pojadę na tą Jarosławską, a on znowu
    zniknie. Poza tym, jak pojadę z dokumentem ja, to usłyszę, żeby przyjechał
    właściciel. A właściciel też pracuje.
    - O - wie pan co? A ja może bym podpowiedziała przefaksowanie tego
    pełnomocnictwa - na numer 9394... Z jakąś taką adnotacją, żeby było wiadomo,
    o co chodzi... Nie sprawiłoby to panu kłopotów
    - Hmm - jest to jakieś wyjście, ale ja pod ręką faksu nie mam i jedyne, co
    używam to poczta faksowa w telefonie komórkowym - odparłem z rozbrajającą
    szczerością. - Czy mógłbym to pełnomocnictwo zeskanować i przesłać do
    państwa w formie elektronicznej... Zapadła cisza....
    - Na ulicę Nowogrodzką? - zapytała nieśmiało bokistka
    - No nie wiem, gdzie.. Gdzieś, gdzie by mogło to łaskawie trafić do systemu.
    - To znaczy co? Podać panu adres, gdzie można to przesłać?
    - Jeśli by pani była tak miła...
    - To na Nowogrodzką najlepiej - zaczęła konsultantka... - To jest Obszar
    relacji z klientami...
    - Ale ja adres e-mail poproszę. Ja to chce elektronicznie wysłać
    - To nie mamy... Niee... - odparła ze smutkiem w głosie konsultantka.
    Chciałabym pomóc, ale...
    - Nie, no rozumiem - to przecież nie jest pani wina... A, że tak zapytam,
    czy to wszystkie pełnomocnictwa działają w ten sposób?
    - Oj nie wiem - odparła z uśmiechem konsultantka. - Awaria tego systemu była
    i może to się jakoś nie przetworzyło do końca...Jakieśtam błędy wychodzą
    jednak. Może to akurat na pana trafiło...
    - No tak... Ja jestem takim pechowym człowiekiem..- odparłem rozbawiony
    prawie do łez.
    - Dobrze - ślicznie pani dziękuję - zobaczę jeszcze - może jutro
    zadzwonię...Dziś nic nie zrobię - nawet przecież nie porozmawiam z Pani
    przełożonymi, którzy powinni wiedzieć, gdzie są moje papiery. O tej porze
    wszyscy już z pracy wychodzą. Pani szefostwo pewnie też..
    - Eee - Szefostwo to jest w Warszawie - odparła rozluźniona konsultantka..
    - Jasne. Ślicznie dziękuję Pani za pomoc - do usłyszenia
    - Do usłyszenia - zakończyła bokistka..
    A mi się smutno zrobiło...
    Bardzo Ważny Pan Dyrektor mówił, że hasło jest ustalane przy pierwszym
    połączeniu. Podobno do trzech razy sztuka. Więc za czwartym sam zadzwoniłem,
    i poczułem się, niczym dziecko w kawale słuchające bajeczki na starym
    adapterze:
    Czy chcesz aktywować hasło?
    chce! chce! chce! chce! chce!
    I co?
    I chcę.. Zadzwonię po południu.. Może połączę się z Ciechanowem i tam będą
    mieli moje pełnomocnictwo i dowiem się, komu aktywowano ten CLIP?


strony : [ 1 ]


Szukaj w grupach

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: