Czołem!

Wiem, że moje przemyślenia są durne, ale poczytajcie:

Przepis zabrania wyprzedzania bezpośrednio przed przejściem dla pieszych
i na tymże przejściu. Wyprzedzanie jest to przejeżdżanie obok
*uczestnika ruchu* poruszającego się w tym samym kierunku z prędkością
większą od tego uczestnika.

Pieszy idący chodnikiem jest uczestnikiem ruchu, zatem przejeżdżając
obok pieszego poruszającego się w tym samym kierunku - wyprzedzamy go.

Dojeżdżając do pojazdu, który zatrzymał się na sąsiednim pasie, by
ustąpić pierwszeństwa pieszemu na przejściu dla pieszych, rozpoczynamy
manewr omijania - nawet w sytuacji, gdy zatrzymamy się obok niego. Rzecz
jasna zatrzymaliśmy się i manewru nie ukończyliśmy, ale doszło do niego
(był rozpoczęty), ponieważ nasz pojazd był w ruchu a sąsiedni stał: nie
został ominięty, ale był omijany - a prawo zabrania już samego
*omijania* a nie dopiero pełnego *ominięcia*.

Dwaj piesi (uczestnicy ruchu) przechodzący z różną prędkością przez
przejście dla pieszych, wyprzedzają się. Strach wspomnieć, gdzie: na
przejściu dla pieszych (!). Chyba, że przeoczyłem zapis o tym, że
dotyczy sytuacji tylko w poprzek przejścia ;-)