-
11. Data: 2017-07-29 18:28:23
Temat: Re: tester
Od: wół, wół roboczy, wół dojno roboczo obronny 'POPIS/EU <N...@g...pl>
no ale na poważnie,
skoro mnie nie chcą przyjąć na progrmamistę (bo nie zasłużyłem)
to może uderzać na testera?
czy są takie stanowiska na testera oprogramowania do elektroniki?
na czym to testowanie w ogóóle polega?
-
12. Data: 2017-07-29 22:11:20
Temat: Re: tester
Od: t...@g...com
W dniu 29 lipca 2017 18:29:12 użytkownik Wół, wół roboczy, wół dojno-roboczo-obronny
'POPIS/EU napisał:
> no ale na poważnie,
> na czym to testowanie w ogóle polega?
https://edugaleria.pl/oferta/zawod-tester-isbn-97883
01183172/384550
-
13. Data: 2017-07-30 18:05:05
Temat: Re: tester
Od: t...@g...com
> W dniu 29 lipca 2017 18:29:12 użytkownik Wół, wół roboczy, wół
dojno-roboczo-obronny 'POPIS/EU napisał:
>
> > no ale na poważnie,
> > na czym to testowanie w ogóle polega?
Wymagania Unii Europejskiej:
http://sjsi.org/ist-qb/do-pobrania/
http://www.qagile.pl/wp-content/uploads/2017/01/syla
bus-poziomu-podstawowego-wersja-2011.1.1.pdf
-
14. Data: 2017-07-30 22:33:14
Temat: Re: tester
Od: Maciej Sobczak <s...@g...com>
> Primo, to fake.
Tak to właśnie wygląda.
> Secundo, skoro pracownik wykonywał swoją pracę
A jeśli nie wykonywał?
Jeśli uzgodniony z klientem (albo innym "stakeholderem") plan projektu przewidywał
ręczne wykonywanie pewnych zadań, to wykonanie ich automatem nie jest wykonaniem tej
pracy, która miała zostać wykonana. W grę wchodzi utrata reputacji albo uwalenie
audytu i w konsekwencji położenie projektu.
(nie, nie nabijam się)
To zależy od kontekstu a ten nie został w tej historyjce opisany.
> to o robieniu w jajo nie można mówić.
Dodatkowo (oprócz robienia szefa w jajo) to byłby jeszcze sabotaż, z powodów jak
powyżej.
> Tertio, po zwolnieniu tegoż gościa co?
Firma przeprasza klienta (lub innego "stakeholdera") i wraca do uzgodnionego
wcześniej planu.
> Czy zatrudniła kogoś mniej pomysłowego, który
> robi wszystko tak jak sobie niezbyt ogarnięte kierownictwo uważa za
> jedynie słuszne?
Zatrudnia kogoś, kto przestrzega planu a nie odwala potajemną samowolkę.
To zależy od kontekstu - a ten, jak już wiemy, nie został opisany.
Dlatego historyjka jest do bani.
--
Maciej Sobczak * http://www.inspirel.com
-
15. Data: 2017-07-31 07:56:42
Temat: Re: tester
Od: slawek <f...@f...com>
On Sun, 30 Jul 2017 13:33:14 -0700 (PDT), Maciej Sobczak
<s...@g...com> wrote:
> Jeśli uzgodniony z klientem (albo innym "stakeholderem") plan
projektu=
> przewidywał ręczne wykonywanie pewnych zadań, to wykonanie =
> ich automatem nie jest wykonaniem tej pracy, która miała zosta?=
> ? wykonana.
Nie wiemy czy automatyzacja polegała na:
A. Testowaniu czego trzeba (np. JUnit itp.)
B. Robieniu fikcyjnej sprawozdawczości dla niewykonanych de facto
prac.
Oczywiście przypadek B to zwykłe oszustwo.
Ale przypadek A jest czymś, co każe przemyśleć pewne sprawy. Na
przykład: czy lekarz robiąc operację na sercu ma robić ją według
pomysłu pacjenta (np. spawacza), czy jednak kierując się rzetelną
wiedzą medyczną? Więc dlaczego w informatyce dopuszcza się wtrącanie
się zleceniodawcy w sprawy o których nie ma pojęcia - zamiast uznać
że to wykonawca jest profesjonalistą, ma wiedzę i umiejętności?
Czy jeżeli ktoś zleciłby ci napisanie programu i żądał, aby w czasie
prac nad nim używał myszki w kolorze żółtym, to traktowałbyś takiego
zleceniodawcę poważnie?
-
16. Data: 2017-07-31 11:42:20
Temat: Re: tester
Od: Maciej Sobczak <s...@g...com>
> Nie wiemy
No właśnie. Historyjka jest niekompletna. Ale z jakiegoś powodu autor historyjki
oczekiwał, że czytelnicy będą wiedzieli, z czego mają się śmiać.
> czy lekarz robiąc operację na sercu ma robić ją według
> pomysłu pacjenta (np. spawacza), czy jednak kierując się rzetelną
> wiedzą medyczną?
Lepsza analogia:
Czy lekarz ma robić operację na sercu spawacza ręcznie, czy sobię ją zautomatyzować
według własnego pomysłu (np. samodzielnie ulepionym robocikiem na Arduino), nie
uzgadniając tego z przełożonym (ordynatorem?) i nie informując pacjenta, że tak sobie
samowolnie usprawnił pracę?
Jest różnica, prawda?
> Więc dlaczego w informatyce dopuszcza się wtrącanie
> się zleceniodawcy
Bo jest zleceniodawcą?
> w sprawy o których nie ma pojęcia
Dlaczego zakładasz, że nie ma?
Zleceniodawca może być ekspertem, który akurat nie ma wystarczającej siły roboczej,
więc robi outsourcing zadań według określonej przez siebie specyfikacji. Wtedy może
wiedzieć więcej na dany temat, niż wykonawca.
Zleceniodawcą, niejawnie i pośrednio, może być też system standardów, których trzeba
przestrzegać.
> - zamiast uznać
> że to wykonawca jest profesjonalistą, ma wiedzę i umiejętności?
I sobie ulepił robocika na Arduino do operacji na sercu, żeby sobie w tym czasie
porobić coś innego i na koniec wziąć kasę za wykonanę operację?
Taki wykonawca nie jest profesjonalistą, tylko zwykłym cwaniakiem a w pewnych
kontekstach sabotażystą.
> Czy jeżeli ktoś zleciłby ci napisanie programu i żądał, aby w czasie
> prac nad nim używał myszki w kolorze żółtym, to traktowałbyś takiego
> zleceniodawcę poważnie?
A wiesz co to jest np. "produkt koszerny" i jakie wymagania ma taki proces? To
całkiem poważny biznes, z poważnymi zleceniodawcami.
Tu nawet nie mówimy o myszce w kolorze żółtym, tylko o ręcznym wykonaniu testu.
Akurat są branże, gdzie coś takiego jest traktowane śmiertelnie poważnie.
Oczywiście to zależy od kontekstu - a ten, jak już ustaliliśmy, nie został w
historyjce opisany.
--
Maciej Sobczak * http://www.inspirel.com
-
17. Data: 2017-07-31 12:28:48
Temat: Re: tester
Od: slawek <f...@f...com>
On Mon, 31 Jul 2017 02:42:20 -0700 (PDT), Maciej Sobczak
<s...@g...com> wrote
> Bo jest zleceniodawcą?
Trafiłeś w punkt.
Ale czego zleceniodawcą? Dzieła, czyli "programu" itd.? Czy usługi,
tzn. "pisania programu"?
W pierwszym przypadku powstanie artefakt. I liczy się tylko to, czy
spełnia wymagania. Nie jest ważne czy był pisany w vi czy emacs.
W drugim przypadku zleceniodawca może np. zarządać aby program był
pisany wyłącznie przez studentki drugiego roku informatyki topless. I
że mają to być dziewice. I mają to robić w edlinie. To będzie
oczywiście odpowiednio kosztowało, ale klient nasz pan.
> A wiesz co to jest np. "produkt koszerny" i jakie wymagania ma taki
proces?=
> To całkiem poważny biznes, z poważnymi zleceniodawcami.
Zupełnie nietrafny argument.
Primo, szanuję Żydów. Ba, nawet nie wiesz, czy nie jestem Żydem.
Secundo, koszermość wynika z religii, a więc nie z racjonalnych
przesłanek. Równie dobrze można np. domagać się pokropienia serwera
przez biskupa. Lub zakręcić modlitewnym młynkiem przed uruchomieniem
debugowania. Czy to ma jakiś sens? Jeżeli nawet to nie rozstrzygnięty
przez mądrzejszy od nas przez tysiące lat.
Tertio, są ludzie którzy agresywnie walczą o zakaz niektórych rzeczy
takich jak np. rytualny ubój. Więc wsadzasz kij w mrowisko.
Quarto, istnieje olbrzymi przemysł związany z audiofilami. I być może
jeszcze większy związany z homeopatią. Czego to dowodzi?
-
18. Data: 2017-07-31 20:44:39
Temat: Re: tester
Od: wół, wół roboczy, wół dojno roboczo obronny 'POPIS/EU <N...@g...pl>
jest interpretacja - jak bezmózgi debil może kontrolować prace wybitnych
europejskich intelektualistów i w sporcie... (czułem się w obowiązku)
-
19. Data: 2017-08-01 13:44:56
Temat: Re: tester
Od: Maciej Sobczak <s...@g...com>
> > Bo jest zleceniodawcą?
>
> Trafiłeś w punkt.
>
> Ale czego zleceniodawcą?
Hajsodawcą. Czyli ma pełnię władzy, wliczając wymagania i kryteria akceptacji.
> W pierwszym przypadku powstanie artefakt. I liczy się tylko to, czy
> spełnia wymagania. Nie jest ważne czy był pisany w vi czy emacs.
Jeśli klient wymaga, żeby był vi, to nie może być emacs. Zestaw dozwolonych narzędzi
może być określony w zatwierdzonym wcześniej planie projektu i podlegać audytom. To
wydaje się paranoiczne, ale jest nieuniknione, bo o ile wybór edytora może nie jest
istotny, to wybór np. programu do analizy statycznej albo kompilatora już jest. I nie
może być tak, że jeden niesforny koder sobie będzie używał innego narzędzia, bo lubi
- taka samowolka może doprowadzić do uwalenia projektu.
> W drugim przypadku zleceniodawca może np. zarządać aby program był
> pisany wyłącznie przez studentki drugiego roku informatyki topless. I
> że mają to być dziewice. I mają to robić w edlinie. To będzie
> oczywiście odpowiednio kosztowało, ale klient nasz pan.
Może tak być. To oczywiście będzie głupi klient, ale może tak być.
W obu przypadkach klient może chcieć mieć wpływ nie tylko na to, co jest do
zrobienia, ale też na to, jak (jakimi metodami i narzędziami) to ma być zrobione i
powody może mieć różne - włącznie z religijnymi ("produkt koszerny"?) albo
politycznymi (np. zakaz używania czegokolwiek z krajów objętych embargiem
technicznym?).
> Primo, szanuję Żydów. Ba, nawet nie wiesz, czy nie jestem Żydem.
Nawet mi nie przyszło do głowy się nad tym zastanawiać. Argument jest trafny w tym
sensie, że to klient decyduje, co jest dla niego wartością dodaną. Dla pewnych
klientów wartością dodaną jest proces a nie tylko produkt. Akurat każda religia ma
procesy, którym przypisuje jakąś wartość, poza samym fizycznym artefaktem. I wszyscy
są w tym temacie poważni.
Inny przykład: pocztówki ręcznie malowane przez chore dzieci. Czy można zrobić
automat do malowania pocztówek, żeby zaoszczędzić czas? Nie można, bo to właśnie
proces jest tu wartością i odstępstwo od procesu niszczy sens tego produktu.
Dlatego ta historyjka jest do bani - nie wiadomo, w jakim stopniu odstępstwo od
założonego procesu było problemem. Czytelnik miał zapewne wyśmiać szefa-idiotę, że
wywalił z roboty inteligentnego programistę, ale tendencyjność tego schematu jest
powalająca. W pewnych kontekstach ten programista nie różni się niczym od cwaniaka,
który zrobił automat do malowania pocztówek. Albo robocika na Arduino do operacji na
sercu.
> Secundo, koszermość wynika z religii, a więc nie z racjonalnych
> przesłanek. Równie dobrze można np. domagać się pokropienia serwera
> przez biskupa. Lub zakręcić modlitewnym młynkiem przed uruchomieniem
> debugowania. Czy to ma jakiś sens?
Dla zleceniodawcy? Najwyraźniej ma. W czym problem?
> Tertio, są ludzie którzy agresywnie walczą o zakaz niektórych rzeczy
> takich jak np. rytualny ubój. Więc wsadzasz kij w mrowisko.
Nie wsadzam, bo nie twierdzę, że każde zlecenie powinno być dozwolone. Umowy między
firmami muszą być zgodne z prawem. W tej historyjce nie ma mowy o tym, że programista
uniknął łamania prawa automatyzując testy.
> Quarto, istnieje olbrzymi przemysł związany z audiofilami. I być może
> jeszcze większy związany z homeopatią. Czego to dowodzi?
Świetne przykłady, dziękuję. To dowodzi, że wykonawca nie powinien robić samowolki,
jeśli nie rozumie całego kontekstu zlecenia. I właśnie o tym cały czas tutaj piszę.
--
Maciej Sobczak * http://www.inspirel.com
-
20. Data: 2017-08-01 17:52:40
Temat: Re: tester
Od: slawek <f...@f...com>
On Tue, 1 Aug 2017 04:44:56 -0700 (PDT), Maciej Sobczak
<s...@g...com> wrote:
> Hajsodawcą. Czyli ma pełnię władzy, wliczając wyma=
> gania i kryteria akceptacji.
Niemniej jednak sam potem piszesz, że wykonawca musi działać zgodnie
z prawem, normami i ogólnie.
Czyli jednak zleceniodawca NIE MA "pełni władzy".
Ba! Może jeszcze tego nie wiesz, ale zleceniodawca - przez sam fakt
że zlecił ci napisanie programu - nie ma prawa jeździć twoim
samochodem czy pukać twojej kobiety. Nie ma nawet prawa np.
przeglądać plików na twoim komputerze itd. (Zastanów się co będzie
gdy równolegle robisz dwa zlecenia.)
W istocie rzeczy zleceniodawca ma dostać dzieło XOR usługę... i to
pod warunkiem że wywiąże się że swojej części umowy. To jest - wbrew
pozorom - symetria. Nie ma ważniejszej czy dominującej strony.
> Jeśli klient wymaga, żeby był vi, to nie może być =
> emacs. Zestaw dozwolonych narzędzi...
Jeżeli klient ma wymagania iracjonalne, to nie bierze się takiego
zlecenia. W skrajnym przypadku może okazać się że to osoba
psychicznie chora (umowa z automatu może być nieważna). W typowym po
prostu klient będzie tak upierdliwy, że stracisz czas, nerwy i
pieniądze których nie zrekompensuje to co zapłaci. O ile zapłaci.
> Może tak być. To oczywiście będzie głupi klient, a=
> le może tak być.
Generalna zasada jest taka, że lepiej z mądrym stracić, niż z głupim
skorzystać. Czyli nie należy naiwnie liczyć na wielkie zyski gdy
klient jest głupi. Odwrotnie, jeżeli klient jest ok, to nawet jeżeli
zysk finansowy jest mizerny można jakoś na tym skorzystać. Choćby
doskonaląc swoje umiejętności.
> ko na to, co jest do zrobienia, ale też na to, jak (jakimi metodami
i =
> narzędziami) to ma być zrobione i powody może mieć r?=
> ?żne - włącznie z religijnymi ("produkt koszerny"?)
Ogólna zasada, jakiej staram się trzymać, to maksymalny dystans do
ludzi nawiedzonych przez religijne obsesje. Nie ważne czy to będzie
ta, sia czy owa religia.
Dlatego jeżeli ktoś wymagałby ode mnie czegokolwiek "z powodów
religijnych" to spotkałby się z uprzejmą odmową.
Więc gdy program ma być koszerny, to sorry, ale ja ci takiego nie
napiszę.
> Inny przykład: pocztówki ręcznie malowane przez chore dzieci=
> . Czy można zrobić automat do malowania pocztówek, żeby=
> zaoszczędzić czas? Nie można, bo to właśnie proce=
> s jest tu wartością i odstępstwo od procesu niszczy sens teg=
> o produktu.
A masz pewność że są ręcznie malowane przez dzieci? Bo gdzieś tam
czytałem że to ściema na maksa. I jeszcze drobiazg: kim trzeba być,
żeby rajcować się że ma się fetysz zrobimy przez cierpiące dziecko?!
Nota bene, zidioceniem jest przypisywanie cierpieniu jakichkolwiek
mistycznych własności.
Weźmy taki przykład: diamenty. Są naturalne. I są sztuczne. Jeżeli
nie można odróżnić ich od siebie (kolor, rentgenogramy), to są
nierozróżnialne.
Oczywiście są ludzie którzy będą uważać że tylko naturalne są
prawdziwe. I których nie będę przekonywał że są w błędzie. Dlaczego
miałbym zabraniać im ich wiary?
Ale tacy ludzie nie są dla mnie autorytetami. Nie wzbudzają szacunku.
Nie darzę ich zaufaniem. I nie chcę robić z nimi interesów. Ani mieć
jako znajomych na fejsbuku.
Uważanie że program X jest lepszy niż program Y, bo ten był pisany w
vi, a ten w emacs to coś podobnego. Nieprofesjonalne przekonanie
wskazujące na fanatyzm i głupotę. Computer science to jednak science,
więc obowiązuje naukowy racjonalizm.
> Dla zleceniodawcy? Najwyraźniej ma. W czym problem?
Problem jest etyczny.
Wyobraź sobie coś takiego: masz firmę; firma ma napisać
oprogramowanie hamulców ABS; zamawiający domaga się żeby użyte były
określone narzędzia itd. Czyli masz użyć kompilatora K, edytora E, a
do tego program ma działać na mikrokontrolerze P. Jest gites. Ale ty
wiesz, że procesor P jest zawodny i zaprzestanie jego produkcji.
Edytor E jest 100x droższy niź inne i w koszta wejdzie zakup 20
licencji. Kompilator K nie ma certyfikatu, a ty masz taki który ma
certyfikat.
Czy uważasz że jest w porządku nie omówić tego z klientem? A być może
(jeżeli np. ten certyfikat taki ważny) odmówić wykonania zlecenia bo
jako profesjonalista nie potrafisz zrealizować go zgodnie ze sztuką?
Nota bene, swego czasu pewien nowobogacki chciał przebudować swoją
daczę tak, że salonik z fortepianem znalazłby się nad szambem.
Argument architekta że owszem, da się zrobić, ale zbiornik nie
wytrzyma nacisku i dlatego dźwięk fortepianu może być nieco stłumiony
dlatego (po tym jak tenże instrument w owe gówno) wpadnie przekonał
klienta.
> Nie wsadzam, bo nie twierdzę, że każde zlecenie powinno by=
> ć dozwolone. Umowy między firmami muszą być zgodne z pr=
> awem.
Właśnie tak.
> Świetne przykłady, dziękuję. To dowodzi, że wykona=
> wca nie powinien robić samowolki, jeśli nie rozumie całego k=
> ontekstu zlecenia. I właśnie o tym cały czas tutaj pisz?=
Jeżeli zamawiający chce przestarzałych rozwiązań, niskiej jakości
testów, stawia nieuzasadnione żądania to powinien poszukać innej
firmy. To żółte światło.
A czerwone? Jeżeli zamawiający chce uzyskiwać wpływ na sposób
zarządzania firmą, decydować kto ma być w niej zatrudniony,
kontrolować kontakty z innymi klientami. I oczywiście jeżeli nie
zapłacił za poprzednie zlecenie.