-
31. Data: 2015-12-23 10:04:15
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "JaNus" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:5679c44a$0$22844$6...@n...neostrad
a.pl...
>> A po pieczywo aby dojść na stoisko musisz
>> cały market zwiedzić. Też nieprzypadkowo.
>Kolejny "myk", to ciągłe "przemeblowania", w których nawet obsługa
>pomocnicza się gubi.
No ba, trzeba dac klientowi szanse na poznanie oferty sklepu.
Ale
-wcale nie takie czeste - czyzby im wyszlo, ze jak sie za czesto
zmienia, to klient idzie do innego sklepu,
-Lidle w Polsce sie ujednolicaja, rozklad podobny w roznych sklepach.
>>> Ja rozumiem, ze z nowa fajna oferte warto zareklamowac, no ale
>>> powinna byc naprawde fajna.
>> Nie musi być fajna-ma być skuteczna. Popatrz oferty na abonament z
>> telefonem- jakbyś spokojnie policzył to byle prepaid+telefon na
>> raty
>> nawet lepiej wychodzi a ludziska i tak masowo umowy na 2lata
>> podpisują bo tel. za 1zł dostaną. A że 24razy xxxpln to sporo
>> drożej
>> ich wychodzi to już inna bajka.
>Święte słowa! patrzyłem w saloniku T-mobile, czy warto coś wziąć "na
>abonament" w promocji za ową złotówkę, czy na innych zasadach. Zawsze
>i nieodmiennie było tak, że *o_wiele* bardziej opłacało się dany
>telefon kupić za gotówkę!
Z tym "o wiele" to roznie bywalo, ale owszem - od lat sie to raczej
nie oplaca ... choc zalezy od zapotrzebowania na internet, minuty itp.
J.
-
32. Data: 2015-12-23 10:09:18
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: "J.F." <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "JaNus" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:5679bc6f$0$678$6...@n...neostrada.
pl...
W dniu 2015-12-21 o 22:43, Jarosław Sokołowski pisze:
>> W zeszłym tygodzniu, w ramach świątecznej promocji, kupiłe do tej
>> nawigacji dożywotnią aktualizację map. Za 32 złote. Uradowało to
>> moją duszę starego sknery.
>A za taki zakup toi Ci się oklaski należą, ot co.
Zalezy co te mapy warte i jak dlugo potrwa "dozywocie" :-)
J.
-
33. Data: 2015-12-23 13:06:17
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: JaNus <bez@adresu>
W dniu 2015-12-23 o 10:04, J.F. pisze:
>
>
>> Kolejny "myk", to ciągłe "przemeblowania", w których nawet obsługa
>> pomocnicza się gubi.
>
> -wcale nie takie czeste - czyzby im wyszlo, ze jak sie za czesto
> zmienia, to klient idzie do innego sklepu,
No cóż, moja (oczywiście subiektywna) ocena nawet niekoniecznie musi
wynikać z tego, że mój pobliski market sieciowy - jest pod tym względem
jakoś bardziej od innych upierdliwy, ale głównie z faktu, że mam zapewne
wygórowane oczekiwania: żeby zawsze trafiać w te "swoje" towary jak po
mapie / sznurku. I gdy po kilku... latach *utrwalania* przyzwyczajenia -
ni z tego, ni z owego jakiś mój ulubiony sok porzeczkowy zamienia swe
miejsce z coca-colą, to moja irytacja jest najwyraźniej większa, niż
Twoja (w podobnym przypadku).
Poza tym nie lubię być ganiany od stoiska do stoiska / regału - w
poszukiwaniu czegoś, co *powinno* być w całkiem innym miejscu. Ani
"sprytnie nakłanianym" do kupienia czegoś, co w domu na chłodno ocenię
jako mało raczej potrzebne.
Jednak moja ocena jest na pewno prawidłowa, jeśli chodzi o możliwość
"zasięgnięcia języka" u personelu w tym "moim" markecie: między regałami
widać kogoś z obsługi tylko wtedy, gdy coś tam pracowicie układa. No a
ja mam tak, że ludziom zajętym przeszkadzać nie lubię! No ale pytam,
gdzie przenieśli np. gorzką czekoladę (nota bene sprzedawaną pod marką
tegoż sklepu), a ta / ten pracownik robi okrągłe oczy. No znów
przesadzam: jednak gdzieś w 85% wypadków - wiedzą gdzie mnie skierować.
Ale te paręnaście, nnno - może tylko kilka % - nieodmiennie mnie irytują.
No i tak w związku z tym wymyśliłem sobie, aby takiej informacji można
było zasięgnąć via telefon: czy to głosowo, czy też SMS-owo. A już
najlepiej: internetowo! Warto zauważyć, że wtedy znaczną część roboty
wykonywałby wtedy komputer + jakiś baaardzo sprytny soft. Natomiast
niezbędny wszak support w postaci człowieka - nie musiałby nudzić się w
tych momentach, kiedy nikt o nic nie pyta: mógłby w tym czasie wykonywać
na kompie jakieś "prace porządkowe", czy co tam jeszcze da się robić
nie-w-czasie-realnym... Czyli taką robotę, którą można w dowolnym
momencie zawiesić, i wrócić po chwili, czy dwóch, bez szkody dla tego
uzupełniającego zajęcia.
>
> -Lidle w Polsce sie ujednolicaja, rozklad podobny w roznych sklepach.
>
A zobacz, jak taki pomysł można skonsumować w powiązaniu z tym, co
opisałem powyżej: jeden pracownik mógłby obsługiwać wtedy więcej niż
jeden sklep! Wzrosła by wtedy "elastyczność reagowania". Ale nawet gdy w
którymś sklepie rozkład towaru jest inny, to komp przecież mu wyświetlić
może "mapę" każdego sklepu osobno. Tylko trzeba do tego ponumerować
regały bardzo "dogłębnie" - z dokładnością co do przegródki! I wtedy na
pytanie "gdzie jest ryż Uncle Ben" - pada odpowiedź: alejka 3, po prawej
(czy lewej), panel 5-ty, "piętro" 4, przegródka 6...
A co do Lidlów, tego ich ujednolicenia - to jeśli nie przymierzają się
do tego, co ja tu opisałem - no to po co? Przecież "target" ludzi,
którzy robią znaczące zakupy w coraz to innym mieście - jest
zaniedbywalnie mały! No ale *czemuś* to chyba służyć będzie...
--
Powiedzenie w mojej rodzinie, autorstwa pradziadka:
Dobre rady nic nie kosztują
i przeważnie warte są
swojej... ceny!
-
34. Data: 2015-12-23 18:11:09
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan J.F. napisał:
>>> W zeszłym tygodzniu, w ramach świątecznej promocji, kupiłe do tej
>>> nawigacji dożywotnią aktualizację map. Za 32 złote. Uradowało to
>>> moją duszę starego sknery.
>> A za taki zakup toi Ci się oklaski należą, ot co.
>
> Zalezy co te mapy warte i jak dlugo potrwa "dozywocie" :-)
Używam, nie narzekam, więc warte. Mimo że mapa nie z tych najbardziej
popularnych, to bardziej mi pasuje od tych znanych (i droższych). Ale
może skoro tak tanio sprzedają, to potrzebują na świątecznego karpika
i koniec ich żywota bliski? Mniejsza o to -- kolejne aktualizacje nie
wydają się być bardzo istotne. Wszystko wskazuje na to, że teraz już
nie będzie się budowało nowych dróg, a zamiast tego będzie walka
z Trybunałami i innymi przedstawicielami Układu.
--
Jarek
-
35. Data: 2015-12-23 18:30:15
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: PiteR <e...@f...pl>
JaNus pisze tak:
>> a...@g...com pisze tak:
>>
>>> witanko
>>> no ma juz 7 lat i nie ma wejscia USB
>>> kto wie moze jakos to brakujace gniazdo dorobic?
>>> moze byc na wiszacym kabelku obok radia
>>
>>
>> Ja wiem, ja ... :)
>>
>> http://piterpro.private.pl/img/img_1742.jpg
>>
>
> Oł, Dżizus...
No co? Miss Swiata też w środku składa się z poplątanych rurek :)
--
Piotrek
Let me see your war face.
-
36. Data: 2015-12-23 22:47:43
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: Adam <a...@p...onet.pl>
W dniu 2015-12-22 o 22:02, JaNus pisze:
> (...)
> krajowy to wydatek kilkunastu tysięcy - nie wysupłam. Gdybym miał jakąś
> tam sumkę na "rozruch" to bym zaczął się ścigać z Edisonem! No ale on
> jest raczej nie do przeskoczenia, wszak:
> (...)
Żeby nie grał nieczysto (przeciw Tesli) i nie był upartym (w negatywnym
sensie) draniem (prąd stały), to byłby naprawdę ciekawy człowiek.
--
Pozdrawiam.
Adam
-
37. Data: 2015-12-24 04:07:15
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: BaSk <piszcie.sobie.n@berdyczow>
W dniu 2015-12-23 o 22:47, Adam pisze:
> W dniu 2015-12-22 o 22:02, JaNus pisze:
>> (...) krajowy to wydatek kilkunastu tysięcy - nie wysupłam. Gdybym
>> miał jakąś tam sumkę na "rozruch" to bym zaczął się ścigać z
>> Edisonem! No ale on jest raczej nie do przeskoczenia, wszak: (...)
>
> Żeby nie grał nieczysto (przeciw Tesli) i nie był upartym (w
> negatywnym sensie) draniem (prąd stały), to byłby naprawdę ciekawy
> człowiek.
>
Bez dwóch zdań: jego wręcz nieprzeliczone zasługi wielokroć przeważają
nad grzeszkami. Warto o tym poczytać, choćby w Wikipedii.
Ale pójdę inną drogą: złą sławę przyniosło mu to, że jego postawa była
odmienna od "etosu" badacza-dżentelmena, co to "wszystko na chwałę
nauki", dobra ludzkości, i szacunku u potomnych. Tak się utarło od
czasów antycznych myślicieli - ojców tego, co po raz pierwszy w dziejach
można wreszcie było nazwać Nauką (w miejsce magii, czy jakiejś "wiedzy
tajemnej"). Greccy filozofowie zapoczątkowali coś, co w innych miejscach
i czasach - było nie do pomyślenia: jawność nauki! A nawet poszli dalej:
oni wprowadzili zwyczaj, aby ona była więcej niż "jawna", ona być miała
odtąd wręcz *ostentacyjna*! Czyli uprawiana tak, aby z jej wynikami (i
płynącymi stąd korzyściami) zapoznać się mogli wszyscy, a nie, jak to
było dotąd: wybrańcy, wtajemniczeni, a do tego "zaprzysiężeni"
(zobowiązani do zachowania tajemnicy). To był zwrot w dziejach
ludzkości, i de facto początek *prawdziwej* Nauki. Można by to określić
jako postawę szlachetną - natomiast Edison odchodzi od takiego
"arystokratycznego" podejścia, i prezentuje iście *burżuazyjne*: on chce
na uprawianiu nauki (co za hańba!)... zarabiać! (zwrócę uwagę: nauki,
przez małe "n"). Taki merkantylny stosunek nie miał szansy na budzenie u
innych wielkiego szacunku, nawet w Ameryce, gdzie przecież panowało
powszechne i głębokie przekonanie, że "za dobrą pracę, należy się dobra
płaca".
Owa postawa Edisona (jak ją określam: "burżuazyjna") była znakiem nowych
czasów, które dopiero miały nadejść. Warto w tym aspekcie wspomnieć o
dokonaniach innych, niż sama tylko wynalazczość: założył on czasopismo
naukowe "Science", należące do dziś do najbardziej prestiżowych na
świecie. Ponadto dla celów jak najbardziej "dochodowych" założył
pierwszy na świecie instytut badań naukowo-technicznych, istną "fabrykę
patentów" (czy raczej: pomysłów, które patentowano, i z tego tytułu
czerpano dochody). Współczesne mu pięknoduchy (a i późniejsi
"oceniacze") mieli mu za złe, że (można by tak powiedzieć) "prostytuuje"
naukę, lecz dziś chyba nie powinniśmy mieć złudzeń: im większa firma
(wielka i bogata, bo... dochodowa!) - tym większy odsetek swych
pieniędzy przeznacza na prace badawczo-rozwojowe, a to nie dla sławy,
lecz jak najbardziej "przyziemnych" - korzyści!
Chyba tylko dureń mógłby przeczyć temu, iż skutkuje to fantastycznym
postępem technologicznym, który nie ma choćby tylko trochę - zbliżonego
odpowiednika w całych dziejach ludzkości. Postęp wymaga nakładów na
badania, i to dużych! Ale często-gęsto "stopa zwrotu" jest (nomen omen)
*zawrotna*. Acz oczywiście nie każdy rozpoczęty i kosztowny program
badawczy - kończy się sukcesem...
Dlatego to, co krytycy-pięknisie u Edisona piętnują - należy mu uznać
jako *zasługę*! Że wskazał kierunek rozwoju nauki (małe "n") ale i po
trosze Nauki. I jeszcze tak BTW.:
Obserwować można jakąś maniakalno natrętną psychozę w krytykowaniu
zysku. Nie będę opisywał milionów przykładów tegoż, licząc na
inteligentną domyślność czytelnika. Sprowadza się to w ogólności do
tego, że opluskwia się tych, którzy duże zyski osiągać *potrafią*.
- podkreślam to ostatnie, bowiem rzecz w tym, iż jest to umiejętność
rzadka, i jako taka jest *nagradzana* (przez obiektywne prawa
niezakłamanej ideologicznie ekonomii). I powinien temu towarzyszyć
podziw, natomiast od czasów zatrucia mózgów przez Marksa - powszechna
stała się zawiść, przyjmująca formy polowania z nagonką. Mówi się:
- zysk jest "be"! Ale tylko wtedy, gdy to chodzi o *cudzy* zysk! Czy
ktoś z Was odczuwa wstręt w przypadku osiągnięcia *przez siebie* -
sporego zysku?? polecam czytać niniejszy akapit w kółko - dotąd, aż w
końcu dotrze, jak bardzo trujący jest *nie* kapitał, lecz "Kapitał"!!
--
Powiedzenie oddające ducha Ameryki:
"Cokolwiek robisz
- rób to dobrze!"
-
38. Data: 2015-12-24 08:45:40
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: "ACMM-033" <v...@i...pl>
Użytkownik "Adam" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:n5f4q5$ep$1@usenet.news.interia.pl...
>W dniu 2015-12-22 o 22:02, JaNus pisze:
>> (...)
>> krajowy to wydatek kilkunastu tysięcy - nie wysupłam. Gdybym miał jakąś
>> tam sumkę na "rozruch" to bym zaczął się ścigać z Edisonem! No ale on
>> jest raczej nie do przeskoczenia, wszak:
>> (...)
>
> Żeby nie grał nieczysto (przeciw Tesli) i nie był upartym (w negatywnym
> sensie) draniem (prąd stały), to byłby naprawdę ciekawy człowiek.
No, jeszcze jedno, ale to każdemu się zdarza przegapić coś bardzo
istotnego - otóż w swoją żarówkę wtopił dodatkowy drucik i stwierdził, że
między zarnikiem, a tym drucikiem, płynie prąd. Zbagatelizował to jednak.. i
do wynalezienia triody musieliśmy czekać do 1912, aż uczynił to Lee de
Forest.
--
Telespamerzy:
814605413 222768000 616285002 845383900 224093185 896510439 896126048
222478125 222478457 814605444 717857100 222478205 616279900 222478190
616285031 222478041
-
39. Data: 2015-12-24 10:33:57
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: "ACMM-033" <v...@i...pl>
Użytkownik "BaSk" <piszcie.sobie.n@berdyczow> napisał w wiadomości
news:567b615f$0$649$65785112@news.neostrada.pl...
(Edison)
> Bez dwóch zdań: jego wręcz nieprzeliczone zasługi wielokroć przeważają nad
> grzeszkami. Warto o tym poczytać, choćby w Wikipedii.
Ale to też jest trochę tak, jak z łyżką dziegciu w beczce miodu. Cóż, że
miodu jest o kilka "oczek" więcej?
> Ale pójdę inną drogą: złą sławę przyniosło mu to, że jego postawa była
> odmienna od "etosu" badacza-dżentelmena, co to "wszystko na chwałę nauki",
> dobra ludzkości, i szacunku u potomnych. Tak się utarło od
Dopóki kasa mu nie zapachniała (w czym samym, jako takim, nie ma nic złego,
dopóki, jak to mawia(ła) młodzież, nie przegnie się pały), to można było
podziwiać potęgtę umysłu.
> czasów antycznych myślicieli - ojców tego, co po raz pierwszy w dziejach
> można wreszcie było nazwać Nauką (w miejsce magii, czy jakiejś "wiedzy
> tajemnej"). Greccy filozofowie zapoczątkowali coś, co w innych miejscach i
> czasach - było nie do pomyślenia: jawność nauki! A nawet poszli dalej:
Może to teraz się wreszcie porządniej odkrywa. Za moich czasów szkoła
traktowała to tak, że Nie daj Bóg wiedzieć więcej (zwłaszcza, niż Pan(i))...
> oni wprowadzili zwyczaj, aby ona była więcej niż "jawna", ona być miała
> odtąd wręcz *ostentacyjna*! Czyli uprawiana tak, aby z jej wynikami (i
> płynącymi stąd korzyściami) zapoznać się mogli wszyscy, a nie, jak to było
> dotąd: wybrańcy, wtajemniczeni, a do tego "zaprzysiężeni" (zobowiązani do
> zachowania tajemnicy). To był zwrot w dziejach
...bo... streśćmy to tak, że można było być szykanowanym. Najłagodniejszym
przezwiskiem było "kujon".
> ludzkości, i de facto początek *prawdziwej* Nauki. Można by to określić
> jako postawę szlachetną - natomiast Edison odchodzi od takiego
> "arystokratycznego" podejścia, i prezentuje iście *burżuazyjne*: on chce
> na uprawianiu nauki (co za hańba!)... zarabiać! (zwrócę uwagę: nauki,
> przez małe "n"). Taki merkantylny stosunek nie miał szansy na budzenie u
> innych wielkiego szacunku, nawet w Ameryce, gdzie przecież panowało
> powszechne i głębokie przekonanie, że "za dobrą pracę, należy się dobra
> płaca".
Jak napisałem, IMO nie ma nic złego w takim zarabianiu, o ile nie przegnie
się pały. Choćby po to, aby badacz miał za co kontynuować swoje działania.
> czerpano dochody). Współczesne mu pięknoduchy (a i późniejsi "oceniacze")
> mieli mu za złe, że (można by tak powiedzieć) "prostytuuje" naukę, lecz
> dziś chyba nie powinniśmy mieć złudzeń: im większa firma
Z "dymaniem" to wiadomo, płacisz, kilka|naście|dziesiąt|itd. razy wkładasz,
wyjmujesz, finalizujesz to budyniem, płacisz, gudbaj.
W sumie co w tym złego, ruchnąć, zapłacić, ok. Ale jak to w takich układach,
nawet, jeśli klient chce pojebać, jest ktoś, kto mu pardon "da", obie strony
zadowolone, bo jedno dostało usługę, a drugie zapłatę, tylko, że niestety,
czasem przy takich akcjach dostaje się także tzw. "promocję", niekoniecznie
chcianą.
> Chyba tylko dureń mógłby przeczyć temu, iż skutkuje to fantastycznym
> postępem technologicznym, który nie ma choćby tylko trochę - zbliżonego
> odpowiednika w całych dziejach ludzkości. Postęp wymaga nakładów na
> badania, i to dużych! Ale często-gęsto "stopa zwrotu" jest (nomen omen)
Wiadomo, to kosztuje i nikt z nas temu nie przeczy. Czasem tylko ma się
wrażenie, że niektorzy idą wg zasady "po nas choćby potop".
> *zawrotna*. Acz oczywiście nie każdy rozpoczęty i kosztowny program
> badawczy - kończy się sukcesem...
Jak to badania.
>
> Dlatego to, co krytycy-pięknisie u Edisona piętnują - należy mu uznać jako
> *zasługę*! Że wskazał kierunek rozwoju nauki (małe "n") ale i po trosze
> Nauki. I jeszcze tak BTW.:
Jak na razie jedyne, co mógłbym skrytykować, to "wyruchanie" Tesli. Resztę
zarzutów, jak się z nimi konkretnie zapoznam.
Nawet Hitler nie był do końca zły.
> Obserwować można jakąś maniakalno natrętną psychozę w krytykowaniu
Nawet Emilowi R. nie chodzi o to, by SM nie karała z fotoradarów, lecz o to,
by robiła to po pierwsze tam, gdzie naprawdę trzeba, po drugie, aby robiła
to zgodnie z prawem.
--
Telespamerzy:
814605413 222768000 616285002 845383900 224093185 896510439 896126048
222478125 222478457 814605444 717857100 222478205 616279900 222478190
616285031 222478041
-
40. Data: 2015-12-24 14:03:58
Temat: Re: radio samochodowe bez USB
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
ACMM-033 napisało:
>>> Gdybym miał jakąś tam sumkę na "rozruch" to bym zaczął się ścigać
>>> z Edisonem! No ale on jest raczej nie do przeskoczenia, wszak:
>>> (...)
>> Żeby nie grał nieczysto (przeciw Tesli) i nie był upartym (w negatywnym
>> sensie) draniem (prąd stały), to byłby naprawdę ciekawy człowiek.
>
> No, jeszcze jedno, ale to każdemu się zdarza przegapić coś bardzo
> istotnego - otóż w swoją żarówkę wtopił dodatkowy drucik i stwierdził,
> że między zarnikiem, a tym drucikiem, płynie prąd. Zbagatelizował to
> jednak.. i do wynalezienia triody musieliśmy czekać do 1912, aż uczynił
> to Lee de Forest.
Ależ to by było najwyżej wynalezieniem diody! Do triody jeszcze trochę
brakuje. Przy okazji ciekawa zbieżność -- tak Nikola Tesla, jak i Lee
de Forest, urodzili się w rodzinach księży. Pierwszy prawosławnego,
drugi protestanckiego.
--
Jarek