eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plGrupypl.internet.polipUKE a Internet - widok przez dziurkę od kluczaUKE a Internet - widok przez dziurkę od klucza
  • Data: 2006-10-20 23:31:54
    Temat: UKE a Internet - widok przez dziurkę od klucza
    Od: "Andrzej.K" <a...@g...SKASUJ-TO.pl> szukaj wiadomości tego autora
    [ pokaż wszystkie nagłówki ]

    Minał rok działalności UKE. Rok, który przez zastosowanie dziwnego protokołu
    politycznej kompresji skurczył się do pół roku, bo tyle mniej więcej trwało w
    Urzędzie bezkrólewie, tzn. królowa była, tylko taka bez korony. Koronę w
    końcu usankcjonowano, aczkolwiek są tacy, co twierdzą, że z naruszeniem
    procedury koronacji i dodatkowo zbyt samodzielnie i bez konsultacji z
    Prezesem jedynie słusznej opcji wybranej w tzw. demokratycznych wyborach.

    No i się zaczęło. Królowa, nie kryjąca awersji do monopolisty, rozpoczęła
    ochoczo swoją działalność regulatora i zbawcy rynku telco w IV RP.
    W tonie ogólnego zachwytu nad działalnością Królowej, ktora w kwestii
    pozbawiania przychodów krajowego monopolisty zrobiła więcej, niż wszyscy
    poprzednicy razem wzięci, nie dostrzega się, że nie wszystko złoto, co się
    świeci.

    Podobno, jedną ze strategii regulacyjnych było utworzenie sprzyjającego
    klimatu do rozwoju drobnej przedsiębiorczości telekomunikacyjnej. Nic
    bardziej mylnego - w zasadzie żaden mały podmiot telekomunikacyjny nie jest w
    stanie - z przyczyn proceduralnych i logistycznych - skorzystać z tzw.
    dobrodziejstw LLU, BSA czy WLR. Już pobieżna bowiem lektura umów ramowych
    nasuwa smutną refleksję, że do przebrnięcia przez wszystkie wymagania
    potrzeba sprawnego (i kosztownego) zespołu biegłych w temacie managerów i
    techników, o zapleczu prawnym nie wspomnę. Na pewno nie może sobie na takie
    coś pozwolić mały operator obsługujący powiedzmy tysiąc czy dwa tysiące
    odbiorców końcowych.

    W praktyce "uwolnienie rynku" oznacza zatem prosty transfer przychodów do
    innych molochów jak Tele2, którego styl prowadzenia biznesu jest conajmniej
    dyskusyjny, czy innego GTS-Energis od zawsze nastawionego na maksymalne
    dojenie klientów bez najmniejszych skrupułów.

    Co zyskał na tym klient końcowy? Prawie nic (oprócz większego zamętu w
    głowie, o co w tym wszystkim chodzi), bo trudno odbierać za spektakularny
    sukces obniżkę abonamentu za linię stacjonarną o max 15% i to przy założeniu,
    że abonent był na tyle nierozsądny, że dał sobie wcisnąć abonament 60 minut
    za darmo. Dla większości abonentów, którzy od lat korzystają z abonamentu
    standardowego oznacza to już dokładnie nic, bo kwota do płacenia jest
    dokładnie taka sama, a te 60 min do wydzwonienia extra to ochłap gorszy od
    onegdaj kartkowego "mięsa wp z kością gat. II". Czyli jednym słowem dokonano
    prostego przesunięcia kasy z przychodami z kieszeni TPSA do kasy Tele2 i
    innych, bo konkurencji nie wytworzono przecież żadnej.

    Tematyka tej grupy to jednak internet, więc... Co wydarzyło się wielkiego pod
    rządzami Królowej w sprawie Internetu?

    1. Do kosza poszły szumnie zapowiadane przetargi powiatowe na częstotliwości
    pod WIMAX. Tajemnicą poliszynela jest, że w większości z bodajże 317 okręgów
    przetargowych wygrała TPSA. Założeniem rozpisania tego przetargu było znów
    stworzenie klimatu dla regionalnych operatorów. Taaaak, oczywiiiście, małego
    regionalnego operatora powiatowego stać na płacenie kilkudziesięciu tysięcy
    złotych rocznie za dwa kanały dupleksowe (po 7,5 MHz, SIC!) tudzież stać go
    na zapłacenie jednoroazowo bliżej nieokreślonej kwoty - prawdopodobnie
    sześciocfrowej - za rezerwację częstotliwości. Do tego dołóżmy koszty
    wybudowania infrastruktury WIMAX i ... dojdziemy do wniosku, że w żaden
    sposób nie da się zbudowac sensownie rentownego biznesu do świadczenia usług
    dla użytkowników indywidualnych zakładając ARPU na poziomie niższym niż 120
    zł netto.
    Też mi konkurencja...

    2. Spółka O2.PL przez dwa lata z okładem wojowała za pomocą UKE/URTiP o
    usunięcie przez TPSA znanej wszystkim degradacji ruchu na łączach
    zagranicznych. Wywalczyła, co poskutkowało zdjęciem słynnej listy "polish-
    rejected". Tylko, że jakby nie o to chodzi, żeby wszyscy na hurra zaczęli na
    złośc wstrętnemu monopoliście wpychać mu ruch przez łącza "zagraniczne"
    (cudzysółow celowy, bo w praktyce ruch wcale nie opuszcza fizycznie Polski).
    Takie postępowanie to przegięcie pały w drugą stronę, a chodziło przecież o
    wymuszednie na TPSA realizacji krajowych punktów styku na zasadzie peeringów.
    Z tego co mi jest wiadomo, żadna taka decyzja regulacyjna nie zapadła (poza
    decyzją o równym traktowaniu podmiotów krajowych i zagranicznych) i dalej
    TPSA żąda od innych operatorów absurdalnych kwot za dostęp do sieci TP, mimo,
    że wszyscy wiedzą, że to neostrady ssają z innych sieci. Nie są mi również
    znane przypadki wynegocjowania pełnego operatorskiego "dostęu do sieci TP" za
    stawkę rzędu 20 EUR za megabit.
    Ta sama TPSA sprzedaje jednocześnie pasmo użytkownikom detalicznym Neostrady
    czy DSL w cenie kilkudzisięciu złotych za megabit nie ponosząc de facto
    kosztów zakpu pasma... Ja rozumiem, że dostęp operatorski to nie to samo co
    detaliczny, że da się go overbookować kilka razy, ale.. nawet te łącza z gumy
    przeciez nie są.

    3. Naciskanie przez Królową na Tepsę spowodowało obniżkę cen na internet
    detaliczny i - z punktu widzenia użytkownika końcowego - dobrze. Nie
    spowodowało jednak w żaden sposób rozmontowania monopolu, wręcz przeciwnie -
    wzmocniło go, bo tysiące małych odsprzedawaczy internetu pójdzie za chwilę z
    torbami, nie mogąc w żaden sposób konkurować z dumpingowymi cenami
    monopolisty.

    Skąd twierdzenie, że dumpingowymi? Ano policzmy coś delikatnie i z grubsza.
    Załóżmy, że chcemy zdobywać rynek detaliczny po swojemu i tym samym - nie
    mając żadnej infrastruktury do dyspozycji - stawiamy jedną radiową stację
    bazową na jakieś zapadłej wiosce. Da się takie coś w miarę porządnie zbudować
    za kwotę powiedzmy kilkadziesiąt tysięcy złotych. Teraz trzeba dosłać do
    niej "Internet" z odległego o powiedzmy 20km punktu odbioru. Nic trudnego -
    bierzemy radiolinię na pasmo 13GHz i jedziemy. Koszt zakupu radia około 40
    tys zł, koszt dzierżawy kanału radiowego - 15 tys rocznie, okres amortyzacji
    radiolinii - 3 lata, przepływnośc radiolinii 34 Mb/s. Przy takich założeniach
    miesięczny koszt utrzymania samego backhaula to ponad 4 tys zł, bez kosztów
    utrzymania stacji bazowej oraz zakupu dostępu do Internetu. Jak doliczymy
    koszty amortyzacji stacji bazowej oraz jakiś szacunkowy koszt najmu miejsca,
    prądu i człowieka do konserwacji, to wyjdzie nam razem spokojnie około 8 tys
    zł miesięcznie. Teraz do tego trzeba dokupić "Internet". Założmy, że nam się
    udało i kupimy go w stawce 150 zł za megabit czyli mamy 5100 zł kolejnego
    kosztu. Razem mamy już 13100 zł miesięcznych kosztów bez żadnego abonenta! W
    pamięci miejmy także, że mówimy o kwotach netto. Teraz spróbujmy to sprzedać.
    Załóżmy overbooking razy 10, czyli teoretycznie będziemy mogli obsłużyć 340
    klientów z kontraktem po 1 Mb/s. Żeby być konkurencyjnym do TP, nie możemy
    oferować usługi w cenie wyższej jak 45 zł netto. Pomnóżmy 45 x 340 = 15300
    zł. "Zarobiliśmy" aż 2200 złotych. To wszystko przy wielkim uproszczeniu
    kalkulacji biznesu, gdzie celowo pominąłem mnóstwo rozmaitych aspektów,
    chociażby koszt zakupu wyposażeń klienckich i ich amortyzacji.

    Czy jest rozwiązanie takie, żeby mogło się to opłacać? Jest. Pierwsze kosztem
    jakości - zamiast używać sprzętu klasy choćby quasi-operatorskiej uzyjmy WiFi
    802.11b/g na 2,4 GHz. Tyle, że wtedy każdy abonent będzie z utęskieniem
    czekał na Neostradę, ktora działa. Drugie - kosztem obniżenia ceny zakupu
    pasma internetowego oraz opłat administracyjnych. Mało tu miejsca do popisu
    dla Królowej?

    Podobnie sprawa się ma przy próbie skalkulowania biznesu w oparciu o LLU czy
    BSA. Clou kosztów - kolokacje, kable, studnie, opłaty za nadzór, czy zakup
    pasma, które TPSA ma za darmo (z jednej strony płacą neostradowicze, z
    drugiej operatorzy) rozkłada przedsięwzięcie na tak długi czas zwrotu
    inwestycji, że o żadnym rozwoju drobnej działalności telekomunikacyjnej być
    mowy nie może, a o budowaniu skutecznej konkurencji tymbardziej. Podobnie jak
    z usługami głosowymi grozi nam tu - kosztem wyrwania przychodów z gardła
    TPSA - rozwój najwyżej kilku innych molochów, którzy klienta końcowego będą
    doić tak samo jak TPSA, tylko będzie się to nazywało konkurencja. Jak to ma
    być taka konkurencja jak w GSM to ja dziękuję - postoję.

    Móglbym pisać jeszcze długo i... nudno, nie o to chodzi. Konkluzja jednak
    jest taka, że - parafrazując tow. Wiesława - kto wkłada rękę w wolny rynek,
    to inna - niewidzialna ręka rynku - mu ją prędzej czy później odetnie.

    --
    Andrzej

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

Podziel się

Poleć ten post znajomemu poleć

Wydrukuj ten post drukuj


Następne wpisy z tego wątku

Najnowsze wątki z tej grupy


Najnowsze wątki

Szukaj w grupach

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: