-
81. Data: 2014-04-14 13:42:05
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Adam Wysocki napisał:
>> No co... pierdolnęło i śladu nie ma?
>
> Może któryś z pinów zasilających zwarł się do obudowy blaszaka?
Mnie się kiedyś coś zwarło, a wtedy ze złącza USB podłączonego
kabelkiem do płyty głównej zrobiło się w fire wire.
--
Jarek
-
82. Data: 2014-04-14 14:22:49
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: g...@s...invalid (Adam Wysocki)
Marek <f...@f...com> wrote:
> Kiedys "latałem" jednocylindrowcem chłodzonym powietrzem. Pewnego
> dnia tuż po jeździe (gorący silnik) postanowiłem w garażu dolać
> paliwo z kanistra. Zagapiłem się i część paliwa (ze szklanka na
> pewno) polała się po zbiorniku, gorącym cylindrze i kolektorze
> wydechowym. Tylko zasyczało i odparowało... fart czy kiepskie paliwo
> wtedy było?
Kiedyś sprawdzając szczelność zaworów dolotowych wylałem na nie
benzynę ekstrakcyjną. Zawory były gorące. Bulgotało... bardzo,
ale się nie zapaliło. W sumie mieszanka w cylindrze też nie
zapala się (o ile nie jest bardzo ubogo = gorąco) od zaworów.
--
SELECT finger FROM hand WHERE id = 3;
http://www.chmurka.net/
-
83. Data: 2014-04-14 14:23:43
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: g...@s...invalid (Adam Wysocki)
Adam Wysocki <g...@s...invalid> wrote:
> Gryzący z baku szybko
Zabrakło "dym". Gryzący dym spod korka wlewu paliwa.
--
SELECT finger FROM hand WHERE id = 3;
http://www.chmurka.net/
-
84. Data: 2014-04-14 18:57:35
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: sundayman <s...@p...onet.pl>
> Z zamianą wagonu wody w wagon wina też sobie poradzą. Ale nie każdy
> jest jako ten celnik.
>
To przy okazji wyjaśniliśmy sobie, jak dziś zostałby potraktowany
Jezus, gdyby publicznie zamieniał wodę w wino.
Natychmiastowo do pierdla za brak koncesji, akcyzy, podatków itp.
-
85. Data: 2014-04-14 19:02:17
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: sundayman <s...@p...onet.pl>
> http://poradnia.pwn.pl/lista.php?szukaj=%BFe%BF&kat=
18
> http://sjp.pl/%BFe%BF
> Thunderbird podkreśla wyraz żesz, a żeż nie.
> Wszystkie wymienione źródła mają zbieżny pogląd na pisownię żeż i
> uznaliśmy tą informację za wiarygodną.
No żeszcie się przyczepili !!
A tak w ogóle - z powyższych opowieści wynika, że praca anioła stróża
elektronika jest ciekawa i pełna wyzwań.
-
86. Data: 2014-04-14 19:33:03
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: "ACMM-033" <v...@i...pl>
Użytkownik "Grzegorz Kurczyk" <g...@c...slupsk.pl> napisał w
wiadomości news:534b718a$0$2152$65785112@news.neostrada.pl...
...(nadtopione szkło lampy)...
> Podobne zjawisko widziałem kilka razy w czarno-białych telewizorach
> lampowych. Upływność kondensatora siatkowego lampy PL500/PL504 powodowała,
> że anoda pentody szybko robiła się czerwona. Jak lampa popracowała w
> takich warunkach kilka minut, to bańka się zapadała i szkło oblepiało
> anodę. Co śmieszniejsze po wymianie kondensatora taka lampa potrafiła
> nadal działać :-)
A spróbuj zrobić to samo z jakimkolwiek tranzystorem :))
Ja w każdym razie nie widziałem jeszcze tranzystora, który po rozgrzaniu się
do czerwoności nadal by działał. A lampę to i owszem, sam tak goniłem ECC85
:) Nie wykazywała cech chęci zaprzestania działania :) A jako, że w czasach
gdy tak robiłem (czerwiec '82), za to co robiłem groziły DUŻE kłopoty. Ale
się przedawniło :P :))
--
Spamerów i "pytaczy" informuję, iż bardzo narażają się na to, że ich
adresy e-mail będą podawane harwesterom służącym do rozsyłania spamu.
-
87. Data: 2014-04-14 19:46:03
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: "ACMM-033" <v...@i...pl>
Użytkownik "Paweł Pawłowicz" <p...@w...up.wroc[kropka]pl> napisał w
wiadomości news:lig5u8$5oh$2@news.task.gda.pl...
>> Ale całe calutkie? :) Materiał czynny, mocowania doprowadzeń, klej
>> (jeśli jest), lakier pokrywający...? :))
>
>
> Druciki jednak zostają w płytce. A okoliczne elementy są przykurzone na
> biało tlenkiem cynku. Epoksyd pewnie się pali.
W sumie w to, że może to odparować, to nawet jestem skłonny uwierzyć, ale w
ciągu może 1-2 sekund takiego ostrego jarania. Bo próbowałem grzać to w
płomieniu palnika gazowego i nawet po minucie nadal było widoczne. Więc coś
musiało się zostać prócz materiału czynnego (no, ten tlenek cynku), poza tym
spodziewałbym się, że w takim przypadku o swoje upomni się bezpiecznik i poi
porostu rozłączy obwód.
PS skoro gadamy o znikaniu - wcięło mi ładowarkę do starego komórczaka
Sferii, w związku z czym pozostał on nienaładowany, co było BARDZO
niepożądane dzisiaj. Zajrzałem m.in. do walizki, czyli nesesesera :) Nie
było.
Trudno, może się dogadam zanim się rozładuje (weterynarz w sprawie leczenia
psa). Dojeżdżam na miejsce gdzie miałem być, zaglądam, a ładowarka jest :)
Na szczęście zdążyłem naładować, zanim zadzwonił :)
--
Spamerów i "pytaczy" informuję, iż bardzo narażają się na to, że ich
adresy e-mail będą podawane harwesterom służącym do rozsyłania spamu.
-
88. Data: 2014-04-14 19:57:23
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: Grzegorz Kurczyk <g...@c...slupsk.pl>
W dniu 14.04.2014 19:33, ACMM-033 pisze:
>
> Użytkownik "Grzegorz Kurczyk" <g...@c...slupsk.pl>
> napisał w wiadomości news:534b718a$0$2152$65785112@news.neostrada.pl...
> ...(nadtopione szkło lampy)...
>> Podobne zjawisko widziałem kilka razy w czarno-białych telewizorach
>> lampowych. Upływność kondensatora siatkowego lampy PL500/PL504
>> powodowała, że anoda pentody szybko robiła się czerwona. Jak lampa
>> popracowała w takich warunkach kilka minut, to bańka się zapadała i
>> szkło oblepiało anodę. Co śmieszniejsze po wymianie kondensatora taka
>> lampa potrafiła nadal działać :-)
>
> A spróbuj zrobić to samo z jakimkolwiek tranzystorem :))
> Ja w każdym razie nie widziałem jeszcze tranzystora, który po rozgrzaniu
> się do czerwoności nadal by działał. A lampę to i owszem, sam tak
> goniłem ECC85 :) Nie wykazywała cech chęci zaprzestania działania :) A
> jako, że w czasach gdy tak robiłem (czerwiec '82), za to co robiłem
> groziły DUŻE kłopoty. Ale się przedawniło :P :))
>
Hehe, czyżby samowzbudny nadajnik na UKF w układzie przeciwsobnym ? ;-)
-
89. Data: 2014-04-14 20:07:13
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: "ACMM-033" <v...@i...pl>
Użytkownik "Adam Wysocki" <g...@s...invalid> napisał w wiadomości
news:gof.pme.1397465514@news.chmurka.net...
>> U znajomego, "bawiliśmy się" w przypinanie dysków, coś mi tam miał
>> przekopiować i tak było najszybciej, bo jeszcze słowo Internet było
>> prawie z
>> dziedziny sci-fi, a dysk 425MB uchodził za giganta.
>
> Przy okazji, masz jeszcze ten mój dysk, bodajże 4GB? Już z 15 lat
> będzie :)
Powinien się gdzieś kurzyć w szafie, choć ZTCP, padło mu się na amen... Za
to mam wolną i sprawną ósemkę, jeśli chcesz :) (Seagate)
>
>> Któryś z dysków położony już podłączony na obudowie, komp włączony, nagle
>> głośne JEEEB, błysk, smród, szybkie wyłaczenie z sieci i oglądamy, co się
>> stało.
>
> Miałem tak dwa razy w życiu - oba dyski to Quantum. Jebnęło i dziura
> w scalaku, a raz dodatkowo ogień.
No, był, huk, dym, smród...
Tylko sęk w tym, że uszkodzenia nie znaleziono, mimo przewiskania
wszystkiego co można, ani śladu nawet osmalenia... Pierdolnęło i śladu nie
ma?
>
>> No co... pierdolnęło i śladu nie ma?
>
> Może któryś z pinów zasilających zwarł się do obudowy blaszaka?
Zostały sprawdzone szczególnie dokładnie. Najmniejszego nawet śladu czy to
osmalenia, czy to jakiejkolwiek erozji, bądź zniknięcia jakiegokolwiek
elementu, której w takich przypadkach należało by się spodziewać, przewody,
ani gniazda nieuszkodzone... (zwłaszcza, że wszystkie urządzenia po
zdarzeniu działały bez zarzutu) Więc nawet choćbym bardzo chciał (bo i
chcę), to nie jestem stanie określić, co z czym się stykło... Jedyne, co
się zgadza, to na 80% przeskok był między urządzeniem a obudową, reszta 20%
jest na niepamięć...). Ale, jak napisałem, najmniejszego nawet śladu tego
zwarcia, ani na obudowie, ani na dysku. Temat, mimo dalszych starań
znajomego, który już sam bezskutecznie próbował coś znaleźć, został
nierozstrzygnięty...
Do dzisiaj o tym myślę, co mogło zajść... Pozostają jedynie domysły.
Z drugiej strony, przypominam sobie, jak zwierałem płytką (jeszcze
nie)drukowaną, naładowany kondzioł 0.15F/15V, bardzo lekki i ręczniaka 2m na
pełnej mocy pędził 4 sekundy. Materiał przewodzący ulegał całkowitej erozji.
I gitara, działo się to, czego się spodziewałem. Tylko moje uszy
protestowały :))
--
Spamerów i "pytaczy" informuję, iż bardzo narażają się na to, że ich
adresy e-mail będą podawane harwesterom służącym do rozsyłania spamu.
-
90. Data: 2014-04-14 20:24:01
Temat: Re: no żesz nie zdążyłem...
Od: "ACMM-033" <v...@i...pl>
Użytkownik "Jarosław Sokołowski" <j...@l...waw.pl> napisał w wiadomości
news:slrnlknicd.57l.jaros@falcon.lasek.waw.pl...
>> Może któryś z pinów zasilających zwarł się do obudowy blaszaka?
>
> Mnie się kiedyś coś zwarło, a wtedy ze złącza USB podłączonego
> kabelkiem do płyty głównej zrobiło się w fire wire.
Dawniejszymi czasy, nie wiem czemu, stosowano dwie pinologie USB na płycie,
różniące się rozpołożeniem drugiej połówki.
Nie wiedząc o tym, zmontowałem znajomemu kompa i włączam. Na płycie
zaświeciła się pomarańczowa LED. Zaraz, jaka LED... O KURWA, płyta się
pali!!! Prymitywizm tej płyty spowodował, że obwód zasilania USB nie był
niczym zabezpieczony, sytuację uratowała ceweczka w obwidzie, bo jak
przedzwoniłem omomierzem, +5 było tam na żywca. A przez jedną połówkę
odwróconą, śliczniutko się owo +5 zwarło do masy, czyściej, niż się komu
śniło. I z ceweczki zrobiła się po prostu żarówka, a pomarańczowość wynikła
z temperatury, jaka się wydzieliła na ceweczce, by w końcu ją wśród dymu i
lekkiego smrodu przepalić (ściślej, to po nagłym wyłączeniu zasilania,
rozpadła się po dotknięciu palcem), a nie z właściwości złącza p-n w
diodzie, w kierunku przewodzenia. Na szczęście miałem inne ceweczki podobne
rozmiarem, ale cóż, trzeba to naprawić. Wybebeszanie wszystkiego i
rozkminianie co zaszło. Ale najpierw sprawdzenie, co chodzi... Jest 2x2USB,
jedna para nie chodzi. Rozbebeszyłem więc i zaczynam działać. Laminat płyty
wyjarany do kolejnej warstwy, delikatnie skalpelem wyskrobałem co się dało,
aż zaczęło to jakoś wyglądać. Jest czysto, przemyłem chyba jakimś
spirytusem, trzeba to złożyć. Aby nowa ceweczka nie wisiała w powietrzu,
trzeba ją jakoś mechanicznie utwierdzić. Kawałek papierowej kartki wielkości
najwyżej 1/20-1/10 paznokcia, przyklejam cyjanopanem, ścieżki doprowadzające
oskrobuję z emalii, one też zostają przyklejone. Teraz cewka, przyklejona i
zalutowana. Może nie wyglądało to uroczo, ale na szczęście, pozwoliło
padniętej parze USB na dalsze działanie, szczęśliwie, nic innego nie padło.
Misterna robota... Uff, wszystko działa.
--
Spamerów i "pytaczy" informuję, iż bardzo narażają się na to, że ich
adresy e-mail będą podawane harwesterom służącym do rozsyłania spamu.