Pomysł podobny do planowanego w Holandii. Też GPS i 3 centy za każdy
przejechany kilometr, z tym, że tam miałyby ulec obniżeniu ceny paliwa i
samochodów. W naszym wydaniu wyglądałoby to tak. Wszystkie akcyzy, VATy
i inne obciążenia, zostałyby utrzymane, doszłoby 12 groszy/km.
Przejechaliśmy 50.000 km w roku i z kartą pamięci zgłaszamy się do US.
Miły urzędnik ocenia, że mamy zapłacić 6.000 zł podatku (a może + 22%
VAT?). Ale to nie wszystko. W dniu takim to a takim, kochany kierowca
przekroczył prędkość o 30 km/godz, toteż mandat wynosi 300 zł + 4 punkty
karne. Te punkty mogą zniknąć, po przeliczeniu 200 zł za każdy punkt.
Następne wykroczenia to takie i takie, w efekcie czego otrzymujemy kwit
do zapłaty 12.000 zł. Podkreślam, że dodatkowo zapłacimy wyliczoną
kwotę, bez jakichkolwiek obniżek cen paliwa, samochodów, czy
ubezpieczeń. Budżet, żeby więcej zarobić dzięki "kamerosamochodziarzom",
stawia co parę kilometrów ograniczenia prędkości do 30 km/godz, podwójna
linia ciągła ciągnie się kilometrami, w każdej wiosce przejścia dla
pieszych są co 100 metrów. Czy ci "wzorowi kierowcy pojazdów
wyposażonych w cały ten system", będą chcieli na siebie donosić? Chyba
wśród kierowców nie ma dużo masochistów? "Kamerosamochodziarze" mieliby
niezły zarobek, zawsze można zaproponować nagranemu "przestępcy", albo
200 zł do mojej kieszeni, albo będzie 500 zł mandatu. Wiele o donoszeniu
na innych i samego siebie, pisze Orwell w "Rok 1984", literatura tylko
dla myślących. Pawlik Morozow też się kłania z przypomnieniem.

Z poważaniem
MJ