Użytkownik "Liwiusz" <l...@b...tego.poczta.onet.pl> napisał
> Wwieslaw pisze:
>> Dzieki, o to chodzilo. A co w przypadku blondynow, ktorzy po
>> przedstawieniu sie telemarketera i ujawnieniu jego mocodawcy
>> wiedza,
>> czy planuja w budzecie wydatki w danej branzy?
>
> Co to znaczy "nie planują wydatków w tej branży"? Czy jeśli
> aktualnie nie planuję zakupu maszyny do produkcji pączków, to
> powinienem zbywać każdego, kto mi ją oferuje?
> Podstawowe pytanie jest: a za ile mi Szanowny Telemarketer coś
> oferuje?

Czasem tak, a czasem nie. Np wiesz jaki masz zbyt na paczki i nawet
jak maszyna bedzie za cwierc rynkowej ceny to moze nie warto brac
:-)

> Biznes to biznes, jak ktoś do mnie dzwoni, to chętnie słucham
> co ma mi to powiedzenia. Tradycyjna żydowska żyłka do handlu jest
> bardzo wskazana.

Tylko ze w pewnym momencie mowisz "nie, k*, nie potrzebuje wozka,
telefonu, garnituru, kremu - potrzebuje spokoju zeby zarabiac na
swojej robocie :-)

> Choćby z tego powodu, aby nie popełnić takiego błędu, kiedy ja
> do kogoś zadzwoniłem i chciałem porozmawiać o dalszej odsprzedaży
> jego produktów, ale właściciel (a częściej sekretarka) zaślepiona
> obowiązkiem zbywania rozmów, wzięła mnie za osobę, która sama
> chce coś sprzedać, a nie od nich coś kupić.

Jakos kiepsko dzialales - bylo wyraznie mowic ze z dzialem zbytu a
nie zakupow :-)

Albo i on ma juz dosc kolejnych telefonow od sieci dystrybucji,
ktore maja tylko jeden maly warunek - upust 60% :-)

J.