bo może bardziej warto by o to psychologów zapytać.
Nie wiem ilu z was, tak jeździ lub zaobserwowały mechanizm, z którym
spotykam się niemal za każdym razem na krajowej "7-mce" Warszawa - Radom
(Choć myślę, że to nie tylko 7kmi dotyczy).

Siedzę za kółkiem już prawie 15 lat, zawsze staram się jeździć na tzw
granicy... jak tylko mam możliwość to lubię wdepnąć na gaz, ale z reguły
jeśli to nie autostrada lub ekspresówka to staram się trzymać granicy
tzw góra do 30-tki powyżej normy.

Ale do rzeczy, niemal za każdym razem ilekroć wracam z Warszawy na
południe jestem świadkiem takiego o to "dziwnego wg mnie zachowania" ze
strony wielu kierowców jadących tą drogą (osobliwie większość na
warszawskich numerach):
Do Głóchowa(gdzie formalnie jest to normalna droga w większości poza
terenem zabudowanym) jedzie taki jeden z drugim grubo powyżej 120 ... po
czym zaczyna się droga ekspresowa, piękne dwa pasy w każda stronę, nowy
asfalt.. i zaraz po wjeździe na nią delikwent zwalnia do regulaminowych
110 ... niech mi ktoś wytłumaczy ten fenomen, bo ja tego za diabła nie
rozumiem. :)