-
231. Data: 2017-04-21 00:30:57
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu piątek, 21 kwietnia 2017 06:47:51 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski
napisał:
> Pan Konrad Anikiel napisał:
>
> >> Mówią, że dżentelmen to ktoś taki, kto potrafi grać na akordeonie,
> >> ale tego nie robi. Ja po czort wie ilu latach jestem w stanie
> >> powiedzieć: a niech was wszyscy diabli z tą waszą robotą.
> >
> > Widzę że jesteś z tych co to by mieli pretensje do garbatego że
> > ma dzieci proste. O czym byś chciał rozmawiać na zawodowej grupie?
> > Bo my tu najczęściej rozmawiamy o inżynierii. Nie dlatego że nie
> > mamy innych tematów do rozmowy, tylko dlatego że ta grupa nazywa
> > się pl.sci.inzynieria. Na inne tematy rozmawiamy gdzie indziej.
>
> Ależ panie inżynierze, co pan inżynier! Toż właśnie o tym mówimy --
> mówimy jak pracować.
Ależ ja bardzo chętnie oderwałbym się choćby granatem od swojego biurka i poszedł
popracować na taras na dachu. Albo wykorzystał i tak zmarnowany czas w samolocie,
żeby potem mieć czas na coś innego. Albo w łózku w środku nocy, jak jetlag mnie
męczy. Albo w kolejce w banku czy w urzędzie. Ja potrafię znaleźć mnóstwo takich
chwil które są zmarnowane, a mógłbym w tym czasie opędzić się od roboty i mieć trochę
więcej czasu potem dla siebie. To nie znaczy że ja jestem pracocholikiem, tylko że
szukam sposobów gdzie tu na zegarze poupychać tę pracę którą muszę zrobić, żeby potem
mieć jak najwięcej czasu wolnego w jednym kawałku.
> Ja mam wiele zastrzeżeń co do efektów działań
Zastrzeżenia można mieć do czego się chce, całe szczęście w większości przypadków te
zastrzeżenia nie przeszkadzają światu toczyć się tam gdzie się toczy.
> ludzi, którzy poza swoją robotą świata nie widzą, poświęcają jej
> każdą minutę swojego życia. A efekty swej twórczości mierzą liczbą
> dupgodzin, tysiącami kliknięć i kilometrami przejechanych przez ich
> mysz, milionami wciśniętych literek na klawiaturze. No chyba że
> inżynierii nie uznajemy za twórczość -- wtedy bardzo przepraszam.
Inżynieria to jedno, twórczość to drugie. Dobrze jest jak ktoś potrafi robić jedno i
drugie, ale jedno nie zastępuje drugiego, jedno nie jest drugim. Trzeba umieć to
odróżniać, trzeba umieć balansować, trzeba umieć poskładać zespół z ludzi o różnych
profilach. Doskonała większość pracy w inżynierii to rzemiosło. Twórczość decyduje o
końcowym efekcie, ale nie ma żadnego efektu bez zwykłego, ciężkiego zapierniczania.
Zaprojektowanie rafinerii to dwa miliony godzin inżynierskich. A potem powstaje
obiekt praktycznie taki sam jak dziesięć poprzednich. Cała twórczość to czasem
wydajność wyższa o ułamek procenta, albo zaoszczędzenie paru złotych na materiale. A
potem i tak to trzeba porachować, narysować, złożyć dokumenty do kupy, wysłać
inspektorowi i wyjaśnić mu potem jego wątpliwości. Tam już nie ma żadnej twórczości.
Jest zapiernicz, bo termin goni. Bo wygraliśmy konkurs ofert tylko dlatego że
zobowiązaliśmy się zrobić robotę o tydzień szybciej niż konkurencja. Czyli mniej się
wyśpimy, ale będziemy mieli pracę. Szatkuj dwie zmiany zimą i latem. To jest
inżynieria.
-
232. Data: 2017-04-21 01:16:31
Temat: Re: Latająca butla
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Konrad Anikiel napisał:
>> Ależ panie inżynierze, co pan inżynier! Toż właśnie o tym mówimy
>> -- mówimy jak pracować.
> Ależ ja bardzo chętnie oderwałbym się choćby granatem od swojego
> biurka i poszedł popracować na taras na dachu. Albo wykorzystał
> i tak zmarnowany czas w samolocie, żeby potem mieć czas na coś
> innego. Albo w łózku w środku nocy, jak jetlag mnie męczy. Albo
> w kolejce w banku czy w urzędzie. Ja potrafię znaleźć mnóstwo
> takich chwil które są zmarnowane, a mógłbym w tym czasie opędzić
> się od roboty i mieć trochę więcej czasu potem dla siebie. To nie
> znaczy że ja jestem pracocholikiem, tylko że szukam sposobów gdzie
> tu na zegarze poupychać tę pracę którą muszę zrobić, żeby potem
> mieć jak najwięcej czasu wolnego w jednym kawałku.
To mi się podoba! Zawsze mi się podoba, gdy jest różnica zdań
i można podyskutować, a nawet spierać się. Lub wręcz wykazać się
zajadłością. Otóż ja nie uważam czasu w samolocie, nawet 24 godzin,
za zmarnowany. Nie budzę się w środku nocy z myślą "gdzie do cholery
jest mój klaster obliczeniowy, gdzie moja stacja robocza, gdzie
monitory?". Rzadko miewam uczucie, że oto właśnie trzeba opędzić
robotę, bo jak nie, to będzie czas zmarnowany. Jeśli ktoś mi
zaproponuję pracę, w której będę tęsknił za czasem w jednym
kawałku, bo nie będzie ni chwili by wyjść do ogrodu i popracować
patrząc na zieloność wiosny -- to mu powiem: niech was wszyscy
diabli z tą waszą robotą!
>> Ja mam wiele zastrzeżeń co do efektów działań
> Zastrzeżenia można mieć do czego się chce, całe szczęście w
> większości przypadków te zastrzeżenia nie przeszkadzają światu
> toczyć się tam gdzie się toczy.
Nie w większości przypadków, lecz we wszystkich. Tu jest kolejna
różnica poglądów -- ja mam zastrzeżenia wyłącznie na własny użytek,
nie na pokaz.
>> ludzi, którzy poza swoją robotą świata nie widzą, poświęcają jej
>> każdą minutę swojego życia. A efekty swej twórczości mierzą liczbą
>> dupgodzin, tysiącami kliknięć i kilometrami przejechanych przez ich
>> mysz, milionami wciśniętych literek na klawiaturze. No chyba że
>> inżynierii nie uznajemy za twórczość -- wtedy bardzo przepraszam.
> Inżynieria to jedno, twórczość to drugie.
No proszę, jak nam pięknie idzie! Od razu wyjaśnię, że ja sobie
nie tłumaczę określenia "inżynier" dosłownie jako "maszynista".
Jarek
--
Pić życia rozkosz, a cóż nam to szkodzi
Nawet PKS do nas chodzi
A w zeszłe święto miałem kobitę
Co miała obie nogi umyte
-
233. Data: 2017-04-21 01:19:11
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu piątek, 21 kwietnia 2017 06:49:14 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski
napisał:
> Pan Konrad Anikiel napisał:
>
> >>>> Znaczy, z mojego punktu widzenia. Inżyniera zajadłego.
> >>> Kiedys Twoj program CAD wymagal 8MB ram plus adekwatengo
> >>> procesora, dzis wymaga 16GB i 3GHz ... a robi to samo :-)
> >> Pamiętam początki AutoCADa. Działał na AT z DOS i 640 kB RAM.
> >
> > To nie były początki Autocada. Miałem Autocada 1.0 na dyskietce.
> > Działał na Toshibie T1000 (XT na 8088) z 512 kB pamięci
>
> Nie wnikam już w to, czy był to Autokad 1.0 czy 2.0. Jasne, że
> był na dyskietce, bo na czym innym? Komputery XT i AT wystąpowały
> równolegle w tym samym czasie. Odpalałem na AT, bo miałem. Dość
> długo po tym miałem Toshibę T-1200, mój pierwszy laptop, właśnie
> klasy XT. Ale na tym bym raczej tego softu nie używał. Nie tylko
> dlatego, że kadzenie w plenerze jest jakieś takie sobie, ale też
> z powodu superpanoramicznego monitora CGA.
Superpanoramiczny to miał T1000. Zawias klapy był w połowie długości laptopa, co przy
kwadratowych pikselach w ilości 640x200 dawał mu proporcje 16:5, czyli tak jak dwa
dzisiejsze typowe 1920x1200, postawione obok siebie.
T1200 miał zawias klapy na tylnej krawędzi, więc mieścił się tam ekran o bardziej
kształtnej proporcji. Pikseli tyle samo, ale zrobili je prostokątne.
Ja miałem T1000 i znalezioną gdzieś na wystawce w Niemczech klapę od T1200. Niestety,
nie było jak tego pożenić, musiałbym wymienić całą górną połowę obudowy. Wyprułem
więc z tej klapy od T1200 sam wyświetlacz LCD, podłączyłem długim przewodem do T1000
i kładłem go na epidiaskopie. Dawało to całkiem ostry obraz. Niestety,
monochromatyczny, więc przydatność to miało niezbyt wielką.
>
> >> Jedno, czego się domagał, to koprocesor arytmetyczny, wtedy będący
> >> jeszcze odrębnym scalakiem. Ale byli tacy, co zapuszczali emulator
> >> tego koprocesora.
> > Zdaje się że to dopiero od wersji z trójwymiarem. Dopiero wtedy
> > wprowadzili wysoką precyzję współrzędnych.
>
> No więc właśnie źle się zdaje. Na pewno ten *87 był konieczny. Choć
> przy jego emulacji podobno dużo wolniej nie działał. Więc to jeden
> z pierwszych przykładów wymuszania zakupu hardware przez producenta
> software.
Nie mam już jak sprawdzić, więc spierał się nie będę.
-
234. Data: 2017-04-21 01:26:30
Temat: Re: Latająca butla
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Konrad Anikiel napisał:
>>>>>> Znaczy, z mojego punktu widzenia. Inżyniera zajadłego.
>>>>> Kiedys Twoj program CAD wymagal 8MB ram plus adekwatengo
>>>>> procesora, dzis wymaga 16GB i 3GHz ... a robi to samo :-)
>>>> Pamiętam początki AutoCADa. Działał na AT z DOS i 640 kB RAM.
>>>
>>> To nie były początki Autocada. Miałem Autocada 1.0 na dyskietce.
>>> Działał na Toshibie T1000 (XT na 8088) z 512 kB pamięci
>>
>> Nie wnikam już w to, czy był to Autokad 1.0 czy 2.0. Jasne, że
>> był na dyskietce, bo na czym innym? Komputery XT i AT wystąpowały
>> równolegle w tym samym czasie. Odpalałem na AT, bo miałem. Dość
>> długo po tym miałem Toshibę T-1200, mój pierwszy laptop, właśnie
>> klasy XT. Ale na tym bym raczej tego softu nie używał. Nie tylko
>> dlatego, że kadzenie w plenerze jest jakieś takie sobie, ale też
>> z powodu superpanoramicznego monitora CGA.
>
> Superpanoramiczny to miał T1000. Zawias klapy był w połowie długości
> laptopa, co przy kwadratowych pikselach w ilości 640x200 dawał mu
> proporcje 16:5, czyli tak jak dwa dzisiejsze typowe 1920x1200,
> postawione obok siebie.
To jakoś stoi w sprzeczności, że w T-1200 tak nie było? Miałem,
więc wiem.
> T1200 miał zawias klapy na tylnej krawędzi,
Są jakieś eksternistyczne kursy guglowania dla zapracowanych inżynierów?
https://en.wikipedia.org/wiki/Toshiba_T1200
> Ja miałem T1000 i znalezioną gdzieś na wystawce w Niemczech klapę
> od T1200.
Ja kupiłem normalnie, w sklepie.
> Nie mam już jak sprawdzić, więc spierał się nie będę.
Też mi przeszkoda! Wymówka raczej. Lenistwo. Wstyd.
--
Jarek
-
235. Data: 2017-04-21 01:47:29
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu piątek, 21 kwietnia 2017 08:18:17 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski
napisał:
> Pan Konrad Anikiel napisał:
>
> >> Ależ panie inżynierze, co pan inżynier! Toż właśnie o tym mówimy
> >> -- mówimy jak pracować.
> > Ależ ja bardzo chętnie oderwałbym się choćby granatem od swojego
> > biurka i poszedł popracować na taras na dachu. Albo wykorzystał
> > i tak zmarnowany czas w samolocie, żeby potem mieć czas na coś
> > innego. Albo w łózku w środku nocy, jak jetlag mnie męczy. Albo
> > w kolejce w banku czy w urzędzie. Ja potrafię znaleźć mnóstwo
> > takich chwil które są zmarnowane, a mógłbym w tym czasie opędzić
> > się od roboty i mieć trochę więcej czasu potem dla siebie. To nie
> > znaczy że ja jestem pracocholikiem, tylko że szukam sposobów gdzie
> > tu na zegarze poupychać tę pracę którą muszę zrobić, żeby potem
> > mieć jak najwięcej czasu wolnego w jednym kawałku.
>
> To mi się podoba! Zawsze mi się podoba, gdy jest różnica zdań
> i można podyskutować, a nawet spierać się. Lub wręcz wykazać się
> zajadłością. Otóż ja nie uważam czasu w samolocie, nawet 24 godzin,
> za zmarnowany. Nie budzę się w środku nocy z myślą "gdzie do cholery
> jest mój klaster obliczeniowy, gdzie moja stacja robocza, gdzie
> monitory?". Rzadko miewam uczucie, że oto właśnie trzeba opędzić
> robotę, bo jak nie, to będzie czas zmarnowany. Jeśli ktoś mi
> zaproponuję pracę, w której będę tęsknił za czasem w jednym
> kawałku, bo nie będzie ni chwili by wyjść do ogrodu i popracować
> patrząc na zieloność wiosny -- to mu powiem: niech was wszyscy
> diabli z tą waszą robotą!
Ja mogę sobie wyjść dokąd chcę, co trzeci miesiąc wychodzę na 9 tysięcy kilometrów,
tyle że muszę sobie robotę tak zorganizować żebym nie opóźniał projektów. A że przy
okazji jestem odpowiedzialny za wymyślanie wydajniejszych/prostszych/dających szybszy
rezultat metod i procedur tego inżynierowania dla siebie i innych kolegów, to różne
pomysły miewam. W większości okazują się kiepskie, ale to trzeba wypróbować żeby
zobaczyć. Zresztą ludzie są różni, od samotnych wilków bez rodziny, którzy
przyjechali do obcego miasta z drugiego końca świata, dysponujących czasem o dowolnej
porze doby, do ludzi żonatych i dzieciatych, nieraz siedzących w robocie ze
słuchawkami i telefonem z włączonym ekranem. W słuchawkach podsłuch bijącego serca,
na ekranie telefonu widok z kamerki na śpiące dziecko. Żona w domu w ten sposób ma
chwilę na drzemkę, bo się boi zostawić dzidziusia i pójść odespać zarwaną noc. Zeby
zadbać o ich work-life balance, potrzeba kompletnie innych pomysłów.
>
> >> Ja mam wiele zastrzeżeń co do efektów działań
> > Zastrzeżenia można mieć do czego się chce, całe szczęście w
> > większości przypadków te zastrzeżenia nie przeszkadzają światu
> > toczyć się tam gdzie się toczy.
>
> Nie w większości przypadków, lecz we wszystkich. Tu jest kolejna
> różnica poglądów -- ja mam zastrzeżenia wyłącznie na własny użytek,
> nie na pokaz.
>
> >> ludzi, którzy poza swoją robotą świata nie widzą, poświęcają jej
> >> każdą minutę swojego życia. A efekty swej twórczości mierzą liczbą
> >> dupgodzin, tysiącami kliknięć i kilometrami przejechanych przez ich
> >> mysz, milionami wciśniętych literek na klawiaturze. No chyba że
> >> inżynierii nie uznajemy za twórczość -- wtedy bardzo przepraszam.
> > Inżynieria to jedno, twórczość to drugie.
>
> No proszę, jak nam pięknie idzie! Od razu wyjaśnię, że ja sobie
> nie tłumaczę określenia "inżynier" dosłownie jako "maszynista".
Jasne. Mi chodziło o to że twórczość to nie jest takie proste pojęcie. Mamy całą
skalę: na jednym końcu może być świadomy wybór prawo-lewo, zresztą na podstawie
jasnych procedur, na drugim- stworzenie czegoś kompletnie nowego, na podstawie wiedzy
z odległych od siebie dziedzin. To pierwsze to jest właściwie rzemiosło, tam nie ma
żadnego wysiłku intelektualnego. Ale na koniec coś tam powstaje, więc słownikowo
można to nazwać jakąś tam twórczością. Przepisywacze ksiąg też tworzyli piękne kopie.
Dzisiaj od tego jest maszyna z dużym zielonym guzikiem. No więc ja jestem już w tym
odcinku w którym pracy kserokopiarki nie nazywamy twórczością.
-
236. Data: 2017-04-21 01:59:04
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu piątek, 21 kwietnia 2017 08:28:14 UTC+9 użytkownik Jarosław Sokołowski
napisał:
> Pan Konrad Anikiel napisał:
>
> >>>>>> Znaczy, z mojego punktu widzenia. Inżyniera zajadłego.
> >>>>> Kiedys Twoj program CAD wymagal 8MB ram plus adekwatengo
> >>>>> procesora, dzis wymaga 16GB i 3GHz ... a robi to samo :-)
> >>>> Pamiętam początki AutoCADa. Działał na AT z DOS i 640 kB RAM.
> >>>
> >>> To nie były początki Autocada. Miałem Autocada 1.0 na dyskietce.
> >>> Działał na Toshibie T1000 (XT na 8088) z 512 kB pamięci
> >>
> >> Nie wnikam już w to, czy był to Autokad 1.0 czy 2.0. Jasne, że
> >> był na dyskietce, bo na czym innym? Komputery XT i AT wystąpowały
> >> równolegle w tym samym czasie. Odpalałem na AT, bo miałem. Dość
> >> długo po tym miałem Toshibę T-1200, mój pierwszy laptop, właśnie
> >> klasy XT. Ale na tym bym raczej tego softu nie używał. Nie tylko
> >> dlatego, że kadzenie w plenerze jest jakieś takie sobie, ale też
> >> z powodu superpanoramicznego monitora CGA.
> >
> > Superpanoramiczny to miał T1000. Zawias klapy był w połowie długości
> > laptopa, co przy kwadratowych pikselach w ilości 640x200 dawał mu
> > proporcje 16:5, czyli tak jak dwa dzisiejsze typowe 1920x1200,
> > postawione obok siebie.
>
> To jakoś stoi w sprzeczności, że w T-1200 tak nie było? Miałem,
> więc wiem.
W T-1200 piksele były prostokątne. tiny.pl/g5std tiny.pl/g5stw
>
> > T1200 miał zawias klapy na tylnej krawędzi,
>
> Są jakieś eksternistyczne kursy guglowania dla zapracowanych inżynierów?
>
> https://en.wikipedia.org/wiki/Toshiba_T1200
Racja, to T1000SE miał zawias bardziej z tyłu. To chyba jednak była klapa od T1000SE.
Chyba coś innego musiałem mieć od T1200.
>
> > Ja miałem T1000 i znalezioną gdzieś na wystawce w Niemczech klapę
> > od T1200.
>
> Ja kupiłem normalnie, w sklepie.
>
> > Nie mam już jak sprawdzić, więc spierał się nie będę.
>
> Też mi przeszkoda! Wymówka raczej. Lenistwo. Wstyd.
Dobry inżynier musi być chociaż trochę leniwy.
-
237. Data: 2017-04-21 02:12:20
Temat: Re: Latająca butla
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Konrad Anikiel napisał:
>> To mi się podoba! Zawsze mi się podoba, gdy jest różnica zdań
>> i można podyskutować, a nawet spierać się. Lub wręcz wykazać się
>> zajadłością. Otóż ja nie uważam czasu w samolocie, nawet 24 godzin,
>> za zmarnowany. Nie budzę się w środku nocy z myślą "gdzie do cholery
>> jest mój klaster obliczeniowy, gdzie moja stacja robocza, gdzie
>> monitory?". Rzadko miewam uczucie, że oto właśnie trzeba opędzić
>> robotę, bo jak nie, to będzie czas zmarnowany. Jeśli ktoś mi
>> zaproponuję pracę, w której będę tęsknił za czasem w jednym
>> kawałku, bo nie będzie ni chwili by wyjść do ogrodu i popracować
>> patrząc na zieloność wiosny -- to mu powiem: niech was wszyscy
>> diabli z tą waszą robotą!
>
> Ja mogę sobie wyjść dokąd chcę, co trzeci miesiąc wychodzę na 9
> tysięcy kilometrów, tyle że muszę sobie robotę tak zorganizować
> żebym nie opóźniał projektów. A że przy okazji jestem odpowiedzialny
> za wymyślanie wydajniejszych/prostszych/dających szybszy rezultat
> metod i procedur tego inżynierowania dla siebie i innych kolegów,
> to różne pomysły miewam. W większości okazują się kiepskie, ale to
> trzeba wypróbować żeby zobaczyć.
Tutaj docieramy do kwesti centralnej, i jakże delikatnej przy tym.
Dobrych pomysłow dla wszystkich nie starczy. Ale dla tych, co mają
na co dzień pomysły kiepskie, lecz da się w nich położyć nadzieję,
też jest robota. Gdyby temat drążyć dalej, to nie da się uniknąć
kwestii zajadłości.
>>> Inżynieria to jedno, twórczość to drugie.
>> No proszę, jak nam pięknie idzie! Od razu wyjaśnię, że ja sobie
>> nie tłumaczę określenia "inżynier" dosłownie jako "maszynista".
>
> Jasne. Mi chodziło o to że twórczość to nie jest takie proste pojęcie.
> Mamy całą skalę: na jednym końcu może być świadomy wybór prawo-lewo,
> zresztą na podstawie jasnych procedur, na drugim- stworzenie czegoś
> kompletnie nowego, na podstawie wiedzy z odległych od siebie dziedzin.
> To pierwsze to jest właściwie rzemiosło, tam nie ma żadnego wysiłku
> intelektualnego. Ale na koniec coś tam powstaje, więc słownikowo można
> to nazwać jakąś tam twórczością. Przepisywacze ksiąg też tworzyli piękne
> kopie. Dzisiaj od tego jest maszyna z dużym zielonym guzikiem. No więc
> ja jestem już w tym odcinku w którym pracy kserokopiarki nie nazywamy
> twórczością.
No cóż, skomentuję to krótko. Rzemiosło bardzo sobie cenię. Też.
--
Jarek
-
238. Data: 2017-04-21 02:14:45
Temat: Re: Latająca butla
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pan Konrad Anikiel napisał:
>>> Superpanoramiczny to miał T1000. Zawias klapy był w połowie długości
>>> laptopa, co przy kwadratowych pikselach w ilości 640x200 dawał mu
>>> proporcje 16:5, czyli tak jak dwa dzisiejsze typowe 1920x1200,
>>> postawione obok siebie.
>> To jakoś stoi w sprzeczności, że w T-1200 tak nie było? Miałem,
>> więc wiem.
> W T-1200 piksele były prostokątne. tiny.pl/g5std tiny.pl/g5stw
Co raczej w kadzeniu nie pomagało.
>>> T1200 miał zawias klapy na tylnej krawędzi,
>> Są jakieś eksternistyczne kursy guglowania dla zapracowanych inżynierów?
>> https://en.wikipedia.org/wiki/Toshiba_T1200
>
> Racja, to T1000SE miał zawias bardziej z tyłu. To chyba jednak
> była klapa od T1000SE. Chyba coś innego musiałem mieć od T1200.
Na wystawkach trzeba brać co dają. Czasem nie wiadomo co to.
>>> Nie mam już jak sprawdzić, więc spierał się nie będę.
>> Też mi przeszkoda! Wymówka raczej. Lenistwo. Wstyd.
> Dobry inżynier musi być chociaż trochę leniwy.
No masz ci los! Ale nie, spróbuję jakoś podtrzymać różnicę zdań.
Inżynier musi być całkiem leniwy.
Jarek
--
Zawiadamiamus Leżemus, fratres,
Magna cum troska: Bardzo głęboko!
Habemus klapam -- I gdzie? In Roma!
Niech ręka boska! Sub Nostro Boko!
-
239. Data: 2017-04-21 02:44:03
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu piątek, 21 kwietnia 2017 02:14:03 UTC+2 użytkownik Jarosław Sokołowski
napisał:
> Pan Konrad Anikiel napisał:
>
> >> To mi się podoba! Zawsze mi się podoba, gdy jest różnica zdań
> >> i można podyskutować, a nawet spierać się. Lub wręcz wykazać się
> >> zajadłością. Otóż ja nie uważam czasu w samolocie, nawet 24 godzin,
> >> za zmarnowany. Nie budzę się w środku nocy z myślą "gdzie do cholery
> >> jest mój klaster obliczeniowy, gdzie moja stacja robocza, gdzie
> >> monitory?". Rzadko miewam uczucie, że oto właśnie trzeba opędzić
> >> robotę, bo jak nie, to będzie czas zmarnowany. Jeśli ktoś mi
> >> zaproponuję pracę, w której będę tęsknił za czasem w jednym
> >> kawałku, bo nie będzie ni chwili by wyjść do ogrodu i popracować
> >> patrząc na zieloność wiosny -- to mu powiem: niech was wszyscy
> >> diabli z tą waszą robotą!
> >
> > Ja mogę sobie wyjść dokąd chcę, co trzeci miesiąc wychodzę na 9
> > tysięcy kilometrów, tyle że muszę sobie robotę tak zorganizować
> > żebym nie opóźniał projektów. A że przy okazji jestem odpowiedzialny
> > za wymyślanie wydajniejszych/prostszych/dających szybszy rezultat
> > metod i procedur tego inżynierowania dla siebie i innych kolegów,
> > to różne pomysły miewam. W większości okazują się kiepskie, ale to
> > trzeba wypróbować żeby zobaczyć.
>
> Tutaj docieramy do kwesti centralnej, i jakże delikatnej przy tym.
> Dobrych pomysłow dla wszystkich nie starczy. Ale dla tych, co mają
> na co dzień pomysły kiepskie, lecz da się w nich położyć nadzieję,
> też jest robota. Gdyby temat drążyć dalej, to nie da się uniknąć
> kwestii zajadłości.
Wiara w to że wszystko da się choć odrobinę poprawić to dla jednych zajadłość, dla
innych naiwność, ale dla niektórych- wartość którą da się nieźle sprzedać. To nie
jest żadne sedno, to banał stary jak świat.
-
240. Data: 2017-04-21 02:47:10
Temat: Re: Latająca butla
Od: Konrad Anikiel <a...@g...com>
W dniu piątek, 21 kwietnia 2017 02:16:29 UTC+2 użytkownik Jarosław Sokołowski
napisał:
> Inżynier musi być całkiem leniwy.
>
Musi to na Rusi. Może, ale konkurencja duża.