-
1. Data: 2010-01-09 18:50:07
Temat: [z archiwum ą]czesc 13
Od: "brum" <b...@o...eu>
Ryszard Rączkowski, 2 maja 2004 20:27, Ich Dziennik o OSTyczyn
W Chmielniku do 1990 roku nie było więcej niż 100 miejsc pracy.
Dzisiaj dolina Strugu to: 4 gminy w powiecie rzeszowskim, 300 km
kwadratowych, 40 tys. mieszkańców, 8 tys. gospodarstw rolnych o średniej
powierzchni 3,5 hektara, 10 tys. telefonów i 3 tys. użytkowników internetu,
pierwszy w Polsce bezpłatny internet szkolny, który może być szansą dla
biednej młodzieży wiejskiej.
Na początku był telefon, no może trzy albo cztery telefony na korbkę i
centrala, której konstrukcja pochodziła z XIX wieku. Taki stan
stelefonizowania Chmielnika został po komunie na 10 lat przed końcem XX
wieku. Dorobek rzucający na kolana. Gdy chciało się coś załatwić w
niedalekim Rzeszowie, to łatwiej było wsiąść w auto i pojechać do miasta,
niż czekać godzinami na rozmowę telefoniczną.
Wiejska telekomunikacja nie była dziedziną zaniedbaną - nawet nie mogłaby
nią być, gdyż telekomunikacji na wsi po prostu nie było.
- Wszystko zaczęło się od tego, że na początku lat 90. ubiegłego wieku
ludzie odczuwali potrzebę posiadania telefonu. Przynajmniej większość ludzi
tak właśnie sądziła. Zaczęły powstawać Społeczne Komitety Telefonizacji,
które zajmowały się budową sieci telefonicznych. Jednak pojawił się
zasadniczy problem - brakowało na terenach wiejskich nowoczesnych central
telefonicznych, co w praktyce oznaczało niemożność przyłączenia się do
ogólnopolskich sieci telefonicznych - wspominał Stanisław Kruczek, prezes
Zarządu Okręgowej Spółdzielni Telefonicznej w Tyczynie.
Dla mieszkańców i samorządowców to było bardzo poważne wyzwanie. Z pomocą
przyszedł marszałek Józef Ślisz. Rzucił pomysł, aby na terenie czterech
gmin powstała spółdzielnia telefoniczna wzorowana na amerykańskim systemie
działania operatorów telefonicznych. Pomysł niezależnej formy operowania
publiczną siecią telekomunikacyjną po latach komunizmu wydawał się na
pierwszy rzut oka niemożliwy do wykonania. Okazało się, że realizatorem
niedorzecznych pomysłów był wójt gminy Chmielnik Kazimierz Jaworski, który
pełni tę funkcję już czwartą kadencję. Następne lata pokazały, że wójt
Jaworski po założeniu spółdzielni telefonicznej, realizował kolejne
niedorzeczne pomysły, które stały się rzeczywistością i wcale nieźle się
mają.
Jednak nie wszystko było takie proste. Łatwo byłoby oddać sieć
Telekomunikacji Polskiej, która z łaski przyjęłaby własność społeczną,
wypracowaną dosłownie w pocie czoła, bo grunt na Podkarpaciu twardy i
kamienisty. Pewnie też z łaski, po latach wiszenia u pańskiej klamki, coś
by tam Telekomunikacja rzuciła, jakąś wycofaną centralę. Dumni ludzie z
doliny Strugu powiedzieli "nie". I tak, mając wsparcie swojego ziomka,
czyli Józefa Ślisza, zdecydowali się na utworzenie niezależnej firmy
operatorskiej. Jednym słowem ludzie z doliny Strugu nie dali
znacjonalizować swojej własności i byli wyjątkiem w skali całego kraju.
Wywołało to tak wielkie zdziwienie wśród zarządców Telekomunikacji, że
niektórzy dziwią się jeszcze do dzisiaj. Nawet teraz gdy Telekomunikacja
stała się słynną TP S.A., czyli już firmą prywatną.
Państwowemu monopoliście ludzie powiedzieli "naszego nie oddamy" i nie
oddali.
Powstanie spółdzielni z udziałem mieszkańców i samorządów umożliwiło
zgromadzenie kapitału. Ale z tym kapitałem nie była też taka łatwa sprawa.
Dość powiedzieć, że wójt gminy Chmielnik oraz jeszcze trzech innych
mieszkańców gminy zastawili swoje domy na poczet zaciągniętej pożyczki na
OST. Nie wiem, co żony tych odważnych panów powiedziały, gdy mężowie
oświadczyli, że oto przez jakiś czas będą musiały troszczyć się właściwie
trochę już nie o własne domy.
Pytałem o to wójta Jaworskiego. Ten uśmiechnął się tylko pod wąsem,
spojrzał na mnie i nic nie powiedział. Zrozumiałem - łatwo nie było. Ale
dzisiaj żony tych czterech najodważniejszych patrzą na swoich mężów z
jeszcze większym szacunkiem - patrzą na twardych facetów, którzy wiedzieli
czego chcą.
Z zaciągniętej pożyczki kupiono nowoczesne cyfrowe centrale telefoniczne.
Już w maju 1992 roku, siedem miesięcy po rejestracji OST, włączono do sieci
pierwszą centralę cyfrową w Chmielniku. W tymże samym roku centrale
uruchomiono w pozostałych trzech gminach i wkrótce połączono je z
pierwszymi w Małopolsce liniami światłowodowymi.
Dzisiaj prawie 10 tys. telefonów znajduje się u członków OST i czerpie z
tego wymierne korzyści - lokalne rozmowy telefoniczne za darmo, internet za
darmo, faksy za darmo. Członkowie płacą tylko stały abonament w wysokości
40 zł miesięcznie. Aktualnie OST zatrudnia prawie 50 osób. Tymczasem
francuska TP S.A. produkuje bezrobocie, oferuje drogie usługi i drenuje
zyski za granicę.
Woda, warzywa, owoce i chleb prosto do domu klienta? Czemu nie!
Niewątpliwie początkiem sukcesu gospodarczego czterech gmin była udana
telefonizacja. OST jako pierwszy niezależny operator telefoniczny między
Łabą a Władywostokiem dał się poznać jako niezły inwestor. Dlaczego? -
pytałem Stanisława Kruczka.
- Dlatego że nasza Spółdzielnia nie jest nastawiona na maksymalizację
zysków. Owszem, chcemy mieć dochody i mamy je, ale to wcale nie znaczy, że
ten kapitalik mamy lokować albo pomnażać. Dlatego jesteśmy udziałowcami
Spółki "Chmielnik Zdrój" S.A. - powiedział Stanisław Kruczek.