Od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem wymiany smartfona na coś
nowszego. Już kolejny rok z rzędu używam Samsunga SGH-i600 wraz ze
wspomagającym go tablecikiem Nokia n800 i niestety coraz bardziej
odczuwam niedoskonałość tego zestawu. Długo rozglądałem się za następcą
biorąc pod uwagę głównych graczy: iOS, Android, nawet Symbian (WebOS i
Blackberry w znacznie mniejszym stopniu). Zawsze jednak coś nie pasuje.
Zależy mi na sprzętowej klawiaturze QWERTY. iPhone odpada, w
androidowcach chyba tylko G1 takową dysponuje...

Moją uwagę zwróciła Nokia n900. Następca serii tabletów internetowych,
zminiaturyzowany i zintegrowany z funkcjonalnością GSM. Miałem okazję
pobawić się urządzeniem w salonie GSM i system robi wrażenie, pisanie na
tej klawiaturze raczej nie robi mi problemu, podobnie jak brak
pojemnościowego panelu dotykowego. Jedna rzecz za to powaliła mnie na
kolana - stuprocentowa integracja najważniejszych standardów VoIP (SIP,
Skype, Google Talk) oraz IM z systemem. Obsługuje się je z tego samego
dialpada, książki adresowej i okienka wiadomości, co GSM. Żadnych
osobnych programów działających w tle. Coś takiego chciałem zobaczyć w
smartfonie/palmfonie od bardzo, bardzo dawna. :)

W tej chwili jest to mój główny kandydat. Niemniej jednak parę razy
dotarła do mnie informacja o wypadającym gniazdku microUSB. Chciałbym
zapytać czy faktycznie jest aż tak źle. To rzeczywiście jakaś "epidemia"
czy po prostu efekt nagłośnienia incydentów.
Rozmaitych PDA i smartfonów używam już od dłuższego czasu. Przez te
wszystkie lata słyszałem, że ten czy inny model ma być podatny na
uszkodzenia gniazdka USB albo złącza synchronizacyjnego. Miało to
dotyczyć m.in. HTC Universala albo kilku używanych przeze mnie iPAQ. I
oczywiście nic im się nie działo. :)
Jak mam traktować te doniesienia? Czy faktycznie mam przez nie
zrezygnować z zakupu sprzętu, który najbliższy jest moim wymaganiom?