-
1. Data: 2012-01-24 22:18:26
Temat: ciagają CHORENGO kierowce po sadach
Od: "seba" <s...@o...pl>
a co on winien że jest chory?
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,102433,11026516,Proces_M
acieja_Zientarskiego_ws__wypadku__Podejscie.html
S
-
2. Data: 2012-01-24 22:54:54
Temat: Re: ciagają CHORENGO kierowce po sadach
Od: Myjk <m...@n...op.pl>
Tue, 24 Jan 2012 22:18:26 +0100, seba
> a co on winien że jest chory?
To jest mało ważne. Ten filar od wiaduktu
nie był w stanie rozpaść Ferrari na szczątki!
--
Pozdor Myjk
-
3. Data: 2012-01-24 23:03:06
Temat: Re: ciagają CHORENGO kierowce po sadach
Od: "J.F" <j...@p...onet.pl>
Użytkownik "Myjk" napisał w wiadomości grup
>> a co on winien że jest chory?
>To jest mało ważne. Ten filar od wiaduktu
>nie był w stanie rozpaść Ferrari na szczątki!
No jak nie, przeciez to wloskie.
Mercedes by sie nie rozpadl, choc trzeba przyznac ze Francuzow o tak
solidny beton nie podejrzewalem ... a tu beton byl socjalistyczny, on
sie pewnie juz sam rozpada ..
J.
-
4. Data: 2012-01-24 23:24:49
Temat: Re: ciagają CHORENGO kierowce po sadach
Od: DoQ <p...@g...com>
W dniu 24-01-2012 22:54, Myjk pisze:
>> a co on winien że jest chory?
> To jest mało ważne. Ten filar od wiaduktu
> nie był w stanie rozpaść Ferrari na szczątki!
Jak to możliwe, że sportowy samochód najwyższych lotów poległ przy
jakimś tam betonowym słupku podczas gdy sąsiad uderzył swoim 126p w
stalowy znak drogowy i dostał tylko guza?
--
Paweł
-
5. Data: 2012-01-24 23:35:05
Temat: Re: ciagają CHORENGO kierowce po sadach
Od: 'Tom N' <n...@2...dyndns.org.invalid>
DoQ w <news:jfnb56$lkd$2@mx1.internetia.pl>:
> W dniu 24-01-2012 22:54, Myjk pisze:
>>> a co on winien że jest chory?
>> To jest mało ważne. Ten filar od wiaduktu
>> nie był w stanie rozpaść Ferrari na szczątki!
> sportowy samochód najwyższych lotów
Gdyby taki był...
> jakimś tam betonowym słupku
to by przeleciał nad słupkiem :O
A to był niskich lotów wynalazek bez skrzydeł...
> podczas gdy sąsiad uderzył swoim 126p w
> stalowy znak drogowy i dostał tylko guza?
Krzepkiego sąsiada masz. Na wsi we czterech musieli "malucha" targać, a o
uderzaniu nim w coś nawet mowy nie było.