Był taki wątek, zamknięty most dla prywatnych aut, znaki zakazu ruchu,
krnąbrni kierowcy i dzielna straż wlepiająca tysiące mandatów po pincet.

Dni mijają, często widuję jak ktoś z sukcesem przemyka, straż coraz
częściej siedzi w autach zajęta na pewno czymś ważnym.
Dzisiaj zobaczyłem coś nowego. Jadący od radzymińskiej kierownik mondeo
po prostu olał machającą lizakiem strażniczkę. Pojechał dalej jak by
nic nie widział. Jadący za mną zjechał potulnie na wezwanie na parking
i pewnie odebrał swoją nagrodę. Ten pierwszy przejechał z sukcesem most
nie niepokojony przez nikogo. Aż zwiększyłem odstęp jadąc za nim po
moście i spodziewając się brawurowej akcji zatrzymania, czy nawet pościgu.
Zupełnie jak w propagowanych tu skutecznych akcjach służb. A tu nic.

Tak tylko zapytuję, jaką naukę można wyciągnąć z tej przypowieści.

--
kakmaratgmaildotcom