Kuczu wrote:
> McGregor pisze:
>
>> Jakoś mam nieodparte wrażenie że większość pisząca w temacie tego
>> wątku nie widzi, że wszyscy, którzy zabierają głos w odpowiedzi na
>> moje posty, są dużo wuiększymi chamami i skurwysynami niż ja.


> Przeczytalem calosc. Temat dyskusji mam gleboko. Razi mnie tylko ilosc
> bluzgow. I o tym pisalem.

Trudno się nie zgodzić. Spierać trzeba się umieć, a jeśli ktoś twierdzi,
że można to robić WYŁĄCZNIE stosując wobec oponentow inwektywy i
rynsztokowy język, albo "wybrał sobie taki język bo ma takiego stajla"
to SAM się wystawia i sam jest sobie winny...

Opinię na przedmiotowy temat też swoją mam, ale polemiki się nie
podejmuję właśnie ze względu na poziom dyskusji. I chociaż do
świętojebliwych się raczej nie zaliczam, to katalogowanie mnie a priori
do skurwysynów, etc.... no żenuje po prostu, bo żenować musi. Myślę, że
właśnie to (niezależnie od przedmiou sporu i prezentowanych nt opinii)
budzi we wszystkich taki sprzecie. Ale widać masz silne poczucie misji
połączone z krzywdą, którą Ci rzekomo wyrządzamy, więc miotasz się
straszliwie. W sumie tak trochę po ludzku mi Cię szkoda, bo zwyczajnie
żeś się chłopie zagalopował i straciłeś umiar. A odwagi i mądrości, żeby
zrobić krok w tył nie masz, bo żółć Cię zalewa. Ludzie mogą i będą wobec
Ciebie milsi, i SPIERAĆ się będą (niekoniecznie od razu NAPIERDALAĆ) ale
zrozum, że to też kwestia TWOJEGO nastawienia i energii, którą ludziom
przekazujesz TY SAM. Jesteś WSPÓŁTWÓRCĄ Twoich kontaktów z ludźmi, a nie
wyłącznie ich odbiorcą.

A jeżeli nic już do Ciebie nie trafia i masz przygotowany dla mnie
"zestaw obowiązkowy" epitetów i teorii na temat mojej matki - nie krępuj
się... Wal śmiało :)

C.