Marcin N pisze:

> A gdzie jakiś miernik?

To jest miernik probabilistyczny.
Policjant zakłada się z posiadaczem pojazdu, że pojazd nie spełnia
wymogów technicznych.

Jeśli policjant ma rację, to właściciel ponosi koszty doprowadzenia
pojazdu do właściwego stanu plus koszty przeglądu 20 zł (tzw.
"sprawdzam" policjanta) plus czas na załatwienie formalności.

Jeśli okazuje się, że policjant nie ma racji, to właściciel pojazdu
ponosi koszty "sprawdzam" oraz czas na załatwienie formalności.

Policjant w przypadku przegranego zakładu nie ponosi żadnych kosztów.
Więcej - on nawet nie zna wyniku, po prostu rzuca oskarżenie i...
człowieku martw się. Dodam, że wędrówka dokumentów z jednostki policji,
w której zatrudniony jest funkcjonariusz do urzędu, który wydał dowód
rejestracyjny często jest dłuższa, niż ważność pokwitowania.

A zarzut może być np taki: zużyte opony. Jedziesz na SKP prosto po
zabraniu DR na tych samych oponach i okazuje się, że są OK. I co? Ano nic...

Oczywiście zatrzymanie DR za pokwitowaniem, to nie jest żadna kara, o
nie - przecież nie jest to ani grzywna, ani pouczenie, punktów nie ma,
ot, taki niewinny zakład...

Pozdr,
--
L E P E K Pruszcz Gdański
no_spam/maupa/poczta/kropka/fm
Toyota Corolla 1.3 sedan '97
Hyundai Atos 0.9 nanovan '00