Glub pisze:
> Pierwszy dzień bez deszczu od tygodnia. Ponyslalem ze do pracy pojadę
> 2oo i się przewietrze. Wyjechalem z parkingu i czuje ze mi coś dupa
> jeździ po bokach, dobra dojade na tanksztele i se pierdnę w oponkę.
> Nie dojechałem, kapec totalny. Musiałem dopchac Syma do Bp. Całe
> szczęście żadnych gwoździ itp nie bylo. (Na wszelakij pażarnyj sluczaj
> zakupilem detke w płynie)
> Pierdnąłem w oponkę i mogłem pojechać do pracy. Jechałem z duszą na
> ramieniu. Dojechałem, nic nie zeszło. Po spektaklu jadę do wulkanizatora
> by se obejrzał zaworek bo dziwne jest to ze w tydzień sporo zeszło.
>
> Normalny dzień jak każdy int:)

To i tak nic w porównaniu z czwartkiem 12-go kiedy w całej dzielnicy(*)
prądu nie było i wracałem w całkowitych ciemnościach na moto do domu :)
Jedyne punkty odniesienia to światła innych pojazdów.
Mrocznie.


(*) - Warszawa, Tarchomin

--
duddits