On Mon, 26 Oct 2015 23:52:11 +0100, "ACMM-033" <v...@i...pl>
wrote:
> Elektronik bez oparzenia lutownicą, to nie elektronik :)
> Ja zaliczyłem nawet taki hardcore, jeszcze w wieku dość mocno
> niepełnoletnim, jak cyna w oku, pechowo nie tak strzepnąłem
lutownicę. Ale

Heh, ja mając 9 lat rozebrałem spłonkę od breneki, wysypałem z niej
proch i chciałem "wlać" do środka płyną cynę (po co nie pamiętam).
Nie wiedziałem, że spłonka ma odpalanie "dual stage", że po otwarciu
jej i wysypaniu prochu pozostaje niewielki inicjujący ładunek
przyklejony do jej tylnej ścianki, w którą uderza iglica (ładunek
inicjujący aktywuje główny ładunek spłonki a ta odpala ładunek
pocisku). Przy "wlewaniiu" do spłonki cyny używając lutownicy transf.
niespodziewany huk, oczywiście gorąca cyna spowodowała wybuch i
eksplodowała mi tą cyną w twarz. Twarz szczypie, w uszach dzwoni,
grot lutownicy transformatorowej wygięty od wybuchu, to pamiętam.
Jakimś cudem oczy przetrwały ale pewnie w skórze do dziś mam resztki
tej cyny...

--
Marek