Pan J.F. napisał:

>> Jest na świecie wiele niebiednych krajów, gdzie wino kosztuje tyle,
>> ile powinno. Rzadko używa się w nich słów w rodzaju "sikacz", bo
>> ludzie na ogół mają świadomość, że wino jest rzeczą powszednią.
>
> No, jesli butelka wina z dolnej polki kosztuje $9, to jak musi
> smakowac to za $3 ? :-)
>
> Ja chcialem tylko pokazac, ze w pewnych warunkach niewielka
> roznica w cenie moze sie okazac calkiem spora.

Mój przekaz był taki, że podobne porównania zwykle nie mają sensu.
Wino "z dolnej półki" wcale nie musi (wręcz nie powinno) smakować
źle. Jest z winem tak, jak ze wszystkim innym. Jeśli ktoś na spacer
po lesie, czy wręcz do pracy w ogródku zakłada "buty z górnej półki",
jakieś wyjściowe lakierki z cielęcej skórki, a do tego jedwabny
garnitur, to coś z nim nie jest w porządku. Wino za parę euro nie
przynosi nikomu ujmy.

>> U nas z kolei długo panowało przekonanie, że wino musi być drogie,
>> bo to nie wiadomo jaki specyjał.
>
> Biorac pod uwage ile set km trzeba bylo to wino przewiezc furmanka,
> to wcale nie takie dziwne. Ale przyszla kolej i sie skonczylo.

Wtedy to było jeszcze napitkiem normalnym i powszechnym (w pewnych
sferach przynajmniej). Tak dużo tego szło z południa, że nie było
czasu na spokojne dojrzewanie w piwnicy, węgrzyn dochodził na wozach.
Stąd Tokaj Szamorodni dostał polską nazwę -- sam rodził się po drodze
na furmance.

> Choc proletariat nadal pil wode i kawe ... zbozową. No i wódke.

To już później. W tym samym czasie wino zaczęto uznawać za luksus.

>> Sytuacja w Stanach jest o tyle dziwna, że to kraj będący producentem
>> wina.
>
> Tak jest, ale ze slonecznej Kaliforni do NY dalej niz Budapesztu
> do Krakowa :-)

Wina z Chile czy Austalii na całym świecie kosztują mniej więcej
tyle samo. Taki Yellow Tail Merlot (z kangurem), coś, co widuje
się w sklepach na każdym kontynencie, w tym wallmarcie mają po
niecałe pięć dolarów.

--
Jarek