> Ino boje sie ze "Waldki" sie rozklepia, rozkalibruja i mi cos w silniku
> pojdzie ale powiedzmy sobie szczerze ze to tylko moja fobia. 100tys juz na
> gazie pokonane!

Moj pierwszy samochod to byl gaznikowy Polonez z instalacja LPG I generacji.
Zero elektroniki, bardzo prymitywne sterowanie mechaniczne reduktora
podcisnieniem i sruba na dolocie do gaznika. Jak go kupilem to mial 50 tys.
przebiegu (mozliwe, ze cofany licznik). Przejezdzilem na gazie 130 tys. km i
silnik nadal dzialal. A to wszystko mimo pracy silnika na mieszance dalekiej
od optymalnej.
Tak wiec zgadzam sie z tym, ze nawet na kiepskich wtryskach zywotnosc
silnika nie bedzie jakas mocno ograniczona. Zreszta przy montazu LPG czesto
do silnika trafiaja wiory i silniki tez to jakos przezywaja.

Problem jest tylko taki, ze ja bardzo nie lubie jezdzic samochodem, gdy
wiem, ze cos moze nie dzialac tak jak powinno. W Polonezie nie mialem
wyboru. Teraz mam i nie montuje byle czego. Pare stowek dla mnie nie gra
roli.
Napisales, ze zaoszczedziles jezdzac na gazie 18 tys. zl. Czy przy tych
oszczednosciach to naprawde taki wielki problem kupic wtryskiwacze za 350
czy nawet troche wiecej zamiast za 120?

Pozdrawiam

Darek